sobota, 19 marca 2016

Życie zwariowanej dziewczyny prolog

Do dziś pamiętam podstawówkę... Nawet tam nazywano mnie dziwadłem... Wszyscy poza...Nimi... Oni zawsze trzymali się razem i bronili słabszych, nawet takich jak ja... Cóż... Nigdy nie było wiadomo kim jestem... Sama nie wiedziałam. Moim jedynym oparciem byli bracia i mama...
Pamiętam też dzień w którym poznałam ją... Amira byłą fioletowym kotem o złotych oczach. Zawsze była pełna energii. Od razu się z nimi zaprzyjaźniła... Ale...ze mną też, poznała mnie z Metatonem i Alphys, zawsze chodziliśmy gdzieś w czwórkę, aż dorośliśmy do 14 lat... Amira dołączyła do straży królewskiej i wyjechała razem z Alphys która byłą królewskim naukowcem, a Metaton odszedł i jest gwiazdą... Nie ma ich już 3 lata... Czemu teraz o tym myślę...
Przymknęłam moje oczy, nie widziałam sensu siedzenia dalej na niewygodnej pryczy. Zaczęłam powoli schodzić z 2 poziomowego łóżka, złapałam za MP3, założyłam bluzę i opuściłam dość duży pokój.
-Gdzie idziesz?-usłyszałam głos ojca. Spojrzałam na niego był to wysoki i wysportowany mężczyzna, wyglądał młodo, z resztą jak każdy tutaj... Był wilkiem, dowódcą straży królewskiej w tym regionie.
-Pobiegać...- powiedziałam opierając się o ścianę z lustrem. Nie lubiłam luster... Nie lubiłam widzieć swoich czerwonych włosów, czerwonych oczu i białego futra. Wyglądałam jak wilk... Ale zupełnie innych kolorów niż ojciec...
-Kochanie...- moja matka wyszła z kuchni, była D.J-em, nauczycielem W-Fu i samoobrony. Była kościotrupem o magicznie stworzonych, czerwonych włosach i białych kościach.- Pamiętaj o swojej pracy... -wywróciłam oczami.
-Metaton gra koncert wieczorem... Wtedy z nim pogadam o artykule...- Tak, byłam dziennikarkom... i szpiegiem... No i mieszańcem... Tacy jak ja rzadko kiedy mogą być na wolności... Jesteśmy niebezpieczni kiedy stracimy kontrolę... Wiedziałam że praca jest dla nich wymówką żeby zatrzymać mnie w domu. Wiedziałam czemu, ale nie chciałam pozwolić im na kontrolowanie mnie.
-Kochanie, znałaś go wcześniej może napisz o tym, a potem napiszesz czy się zmienił czy nie.- uśmiech ojca był sztuczny. Zacisnęłam lekko ręce, chciało mi się płakać z tej bezsilności.
Biegłam przez las, moja magicznie powiększona wewnątrz torba nie była ciężka, wręcz przeciwnie ten drobny ciężar dawał mi poczucie wolności, słyszałam krzyki ojca który mnie gonił ale ignorowałam je. Po paru godzinach biegu byłam padnięta, ale szczęśliwa... Wolna... Padłam jak kłoda na miękką ziemię. Byłam w Hotland, mój oddech był przyśpieszony, poliki czerwone, a na plecach i czole czułam krople potu. Leżałam tak chwilkę, potem zajęłam się wszystkim co było mi potrzebne... Wynajęłam pokój w Watherfals, było mnie stać na cały dom, ale nie chciałam zwracać uwagi. Poszłam na małe zakupy, wzięłam prysznic, ubrałam się i poszłam na koncert Metatona.

1 komentarz:

  1. Oki.... Znowu nie ogarniam co sie dzieje... Ale brzmi to fajnie^^ jestem ciekawa co sie tu bedzie działo? O co chodzi z tym koncertem? I co bedzie z poprzednim opkiem bo juz zaczęłam powoli ogarniać o co cammon... I tęsknię za tamtą Lili;-; i za Sansem i resztą

    OdpowiedzUsuń