czwartek, 24 marca 2016

Back to Undertale 4

Notka: Dla mnie Sansy mają różną wysokość.

Kiedy weszłam do kuchni była tam Toriel i Frisk robiąca sos do sałatki, oraz do mięsa. Kozica(tak Toriel jest kozą) robiła piersi z kurczaka, czy coś takiego, a kiedy mnie spostrzegła uśmiechnęła się i podała mi nóż.
-Obierzesz ziemniaki?-zapytała kobieta. Podeszłam do worka i wzięłam od niej nóż. Zaczęłam je obierać, lubiłam gotować wiec nie było to dla mnie jakieś meczące czy denerwujące.
-Ile mam ich obrać?-zapytałam.
-Och... Wiesz... Jest nas dość dużo więc około 40... Przepraszam...- powiedziała lekko zaczerwieniona. Uśmiechnęłam się do niej lekko i wróciłam do obierania. Praca nam wszystkim szła dość szybko. Co chwila przychodził któryś z Papyrusów  żeby na pomóc. Oryginalny Papyrus w końcu przestał marzyć o dostaniu się do królewskiej straży, Papyrus z UF nie miał za bardzo co robić, więc siedział w domu, a Papyrus z US, jak to sam ujął, jest zbyt leniwy na robienie czegokolwiek poza chodzeniem po domu i pomaganie Frisk. Oryginał i Underswap Papyrus pytali kim jestem, kiedy im się przedstawiłam i dowiedzieli się ze będę tu mieszkać nie zareagowali jakoś źle, ten z UT nawet się ucieszył że będzie mógł pogadać z innym człowiekiem niż Frisk i Chara, któa pomimo ze już nie zabija dalej jest dość nieprzyjemna dla każdego poza Frisk i Asrielem, no i swoimi "rodzicami".
-Więc,człowieku, jak długo tu zostaniesz?-zapytał. myjąc obrane już ziemniaki, ja pomasowałam lekko ręce i przemyłam 2 ranki, cóż jestem niezdarą co zrobić...
-Dopóki Toriel mi pozwoli, albo nie znajdę wyjścia... Choć do tego drugiego mi się nie śpieszy... Tutaj jest spokojnie i można przemyśleć parę rzeczy...
-A co z twoją szkołą?-zapytał ten z US pijąc miód.
-O... Wzięłam udział w pewnym programie i mam już skończone liceum ze zdaną maturą oraz egzaminem zawodowym, mogę iść na studia, ale nie muszę...- objaśniłam naklejając plastry na palce.
-Rozumiem...- pokiwał głową szkielet w pomarańczowej bluzie.
-JESTEŚMY!-krzyknął ktoś. Znałam ten głos, spojrzałam na przedpokój, tam stał Sans z US któy biegł do swojego brata. Za nim stał jego oryginał i kopia z UF. Po kolei weszli do kuchni i mnie zauważyli.
-A to kto?-zapytał ten z UT.
-To jest Aiko... Frisk ją znają, zostanie u nas na trochę, właściwie nie wiadomo na ile. To cudnie mieć kolejnego człowieka w domu!- ucieszył się Papyrus tłumacząc to bratu.
-Ta, zarąbiście...-burknął ten Sansik z UF. Westchnął, był on najwyższy z tej trójki, najniższy był ten z US, a oryginał był średniego wzrostu.
-Hej.- powiedział szkielet w niebieskiej bluzie.- Why skeleton go to the party? Becouse he has no bode to go with!*- opowiedział mi swój słynny suchar. Ja jednak jestem osobą która ma zjebane poczucie humoru. Zaczęłam się śmiać do łez, Papyrus z Ut i szkielet w czarnej bluzie uśmiechnęli się na widok mojego śmiechu.
-Nie.... NIE! TEN CZŁOWIEK MA ZŁE POCZUCIE HUMORU!!!!-zapłakał Papyrus. Spojrzałam na niego i pomyślałam co mogłabym zrobić żeby go pocieszyć, nie wymyśliłam za dużo.
-Przepraszam...-westchnęłam- Ale chyba mi to wybaczysz, w końcu każdy przyjaciel ma jakieś wady, nie?- wysoki kościotrup zamilkł i spojrzał na mnie.
-W....więc... JESTEŚMY PRZYJACIÓŁMI?! WOWIE! Jestem taki popularny że każdy chce być moim przyjacielem!- wybiegł się wszystkim chwalić. Cóż rób jak chcesz... Uśmiechnęłam się z faktu iż tak go ucieszyłam. Sansy spojrzały na mnie dziwnie, uśmiechnęła się lekko i wróciłam do robienia obiadu. Niestety Underswap poszedł, Sans z UF zaczął się kłócić z bratem i już kłótnia przeniosła się do salonu.
-Więc... Jesteś tu od niedawna?-spytał właściciel niebieskiej bluzy pijąc ketchup.
-Od jakiś 2 godzin.- odparłam próbując być spokojną, na próbie się skończyło.
-Frisk cię znają? Dziwne, niewielu ludzi wchodzi na tą górę... Jak to się stało ze tu wpadłaś?-spytał. Nie wiedziałam co powiedzieć... Bo chciałam skoczyć... Nawet nie będąc zepchniętą...
- Byłam na górze... I... stałam nad przepaścią... Chciałam wskoczyć... Ale potem postanowiłam to przemyśleć, no i się potknęłam... Jakieś dzieciaki dokuczały Frisk więc poszłam i im pomogłam, pomogłam też z zakupami. Toriel pozwoliła mi tu zamieszkać, mam pomagać w domu i przy Frisk. A czemu pytasz?-spojrzałam na niego znad smażącego się mięsa.
-A tak po prostu... Czyli... Nie byłaś zbyt szczęśliwa w życiu?-spytał.
-Wiesz... Można to tak ująć, widziałam coś czego inni nie więc wzięli mnie za wariatkę... Uczyć się uczyłam dobrze... Nawet zdałam już technikum... Ale nie rozmawiajmy o mnie, wiem kim ty jesteś, kim jest Papyrus i inni bo u mnie jesteście... No cóż jak to ładnie powiedzieć...
-Grą?-spytał.- Tak wiemy, Frisk nam mówiła, grałaś w tą grę?- wziął kolejną butelkę ketchupu, nic dziwnego ze kazali kupić karton...
-Tak, miałam 2 zakończenia... Bez normalnego nie da się zrobić dobrego...- objaśniłam przewracając mięso.
-A ile ich jest?-spytał.
-Ostatnie to ludobójca... Zabijanie wszystkich... Nie chciała tego zakończenia więc go nie zrobiłam.- powiedziałam nakładając wszystko na półmiski. No i zaczęłam się zastanawiać jak do cholery mam to przenieść na stół... No bez jaj ja najwyżej potrafię kilka toreb przenieś, mam niedobór żelaza i witaminy D, mięśni to ja mam tyle co nic... No cóż ćwiczę ile mogę ale nic to nie daje...
-Pomóc Ci?-zaproponował pstrykając palcami, a talerze, półmiski i sztućce zostały otoczone niebieską poświatą, a potem poleciały do salonu. Wszyscy usiedliśmy do jednego stołu i zaczęliśmy jeść.
Leżałam w łóżku. Nie mogłam zasnąć, nie wiem czemu, po prostu nie byłam zmęczona. Patrzyłam w sufit, no cóż, za ciekawy widok to nie był więc przewróciłam się na prawy bok i dostałam mini zawału. Stały tam 2 Frisk i Chara.
-Hej-uśmiechnęła się oryginalna dziewczynka z zamkniętymi oczami.- Chodź, pokażemy co coś.- I poszły. Zdziwiłam się, ale wstałam założyłam bluzę i poszłam za nimi. Wyszłyśmy z domu, a one zaprowadziły mnie na pewną górkę. widok był piękny... Kamienie w tej jaskini przypominają gwiazdy.
-Pięknie, prawda?-zapytała mnie Chara.
-Tak... Jest idealnie... Piękniej niż prawdziwe...- szepnęłam patrząc na piękne sklepienie.
-Więc... My już pójdziemy, a ty sobie posiedź...-brązowooka uśmiechnęła się i poszła ciągnąc za sobą przyjaciółki. Stałam i patrzyłam na niby niebo. Uśmiechnęłam się lekko i szepnęłam jedno słowo, a potem również wróciłam do domu, po czym zasnęłam bez problemu.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~


*Niestety żarty które znam dla Sansa mają sens tylko po angielsku, postaram się znaleźć jakieś suchary... Postaram się... Albo zatrudnię Choco do wymyślania ich ._.
Macie zdjęcia, nawet nie wiem czy powinnam dodać jakieś inne... Ale chyba już są wszystkie Dobra pa

1 komentarz:

  1. Fajny rozdział fajnie że Sansy w końcu spotkały Aiko moze wkońcu coś zaiskrzy^^ albo zaczną łączyć Aiko z Lili *_* ale właściwie dlaczego tak wszyscy przychodzą to tego domu na obiad, sami sibie nie umieją gotować? Biedna dziewczyna musi sie na obierać u mnie w domu do obiadu wystarczy 10 kartofli... A nie 40 ile to jej czasu musiało zająć ;-; i skoro wszyscy odwiedzają ten dom to jakim cudem jej rodzeństwo nie ogarnęło jeszcze gdzie ona jest??? Rodział fajny i czekam na next^^
    Ps:Co ona tym gwiazdą wyszeptała?

    OdpowiedzUsuń