piątek, 18 marca 2016

Undertale and Me 6

Snowdi było tutaj chłodniejsze, ale fakt iż miałam futro dużo mi pomagał. Szłam spokojnie, wiedziałam że się do niej zbliżam...
-Frisk...Proszę przestań! Zabijanie nic nie da!-głos...Był znajomy... Uspokajający... Dający bezpieczeństwo, lecz teraz był błagalny. Puściłam się biegiem, nie bałam się, chciałam tam iść... W ostatniej chwili zdążyłam... Zasłonić Sansa własnym ciałem... Niski szkielecik pisnął na widok mojej krwi, upadł i patrzył na nas ze strachem.
-K..kim jesteś?!-zapytała dziewczynka. Uśmiechnęłam się lekko i zdjęłam torbę oraz najdelikatniej jak umiałam zdjęłam nienaruszoną bluzę, nie wiem jakim cudem, ale udało mi się ochronić mój skarb od Sansa.
-M...mógłbyś to potrzymać?-zapytałam z lekkim uśmiechem. Kościotrup szybko wziął moje rzeczy, rozciągnęłam się lekko w nosie mając że z mojego brzucha leci trochę krwi, okazuje się że jestem zajebista i mam aż 900 HP, no teraz to 775... Patrzyłam na dziewczynkę, zaśmiała się i trzymała mocniej nóż.
-No to zaczynajmy!- krzyknęła. Nie bałam się, na moje usta wstąpił uśmiech ukazujący moje kły.- Obiecaj mi coś... DASZ Z SIEBIE WSZYSTKO WYRZUTKU!!!
-Beautifule day, isn't it?-szepnęłam.- But listen kid... I never make promises to fucking devils like you!- nie wiem czemu użyłam angielskiego... Po prostu czułam że musiałam to powiedzieć. Bez problemu złapałam kosę pojawiającą się w powietrzu. Frisk lekko się zawahała... A no tak... Zabiła tylko kilka potworów... jest słaba... Pomimo to ruszyła na mnie, przytrzymałam trzon kosy, zamknęłam oczy i wzięłam głęboki oddech i...
Sans zmusił mnie żebym z nim poszła do jego domu... No cóż, nie dał by mi spokoju więc się zgodziłam... No i nie chciał mi oddać rzeczy... Uwięziona w krysztale brązowowłosa morderczyni krzyczała że mam ją wypuścić, olewałam ją... Weszłam za Sansem do dużego domku... Takiego jak w oryginalnej wersji którą widziałam. Szkielecik kazał mi usiąść na kanapie po czym poszedł po bandaże, dał mi je i powiedział że jeśli wole mogę to zrobić sama... Stwierdziłam że to dobry pomysł i poszłam do łazienki, przebrałam się owijając trochę tułowia, nie będę marnować bandaża. Wyszłam z łazienki i poszłam do salonu. Sans właśnie gadał z kimś przez telefon.
-O już wróciłaś, wszystko okej?-zapytał odkładając niebieską komórkę.
-Tak, dziękuję za troskę...-uśmiechnęłam się Bluberry Sans, jak jest nazywany Sans z US, podszedł do mnie i dał mi taką czekoladkę nazywaną mershus kiss czy coś...-Dziękuję..?-zdziwiłam się lekko ale widząc jego uradowaną twarz nie mogłam odmówić i zjadłam czekoladkę. Spojrzałam przelotnie na zegarek, o kurde!- No nie... Już ta godzina... Musze iść...- zaczęłam się zbierać, ale Sans złapał delikatnie moją rękę.
-M...moment... Bo... Mój brat nie może wrócić na nos, a ja nie lubię być sam w domu w nocy... Zostaniesz..? Mamy bardzo wygodny pokój gościnny!-oczka mu lśniły.
-Bardzo chętnie, ale to raczej...- zaczęłam.
-Zrobię dla nas taco! I obejrzymy razem kilka filmów! Proszę!- popatrzyłam w jego oczy, na prawdę bał się zostać sam... Może bał się też o mnie..? A może czół się winny..? W końcu gdyby zrobił unik ja bym nie oberwała... Ale przecież to był mój wybór... Jednak zrozumiałam że chodzi mu o wszystkie te powody, westchnęłam i uśmiechnęłam się lekko.
-Kto by mógł się nie zgodzić na Taco zrobione przez wspaniałego* Sans!?-zapytałam rozbawiona kładąc rzeczy koło kanapy. Oboje dobrze się bawiliśmy, a włąściwie... zasneliśmy razem na kanapie.
*Papyrus nazywa się wielkim, a Bluberry Sans wspaniałym
A to Sansik :3

1 komentarz:

  1. Oki teraz ten Sans jest moim faworytem to kiedy ślub!? Bo ja chce być na liście gości! Biedna Lili tak ją zranić to nie ładnie;-;
    Ale mogła by sie dać po bandarzować było by słooooodziadnie:3 już to kiedyś na moim jednym blogu przerabiałam XD
    Alice:Nie przypominaj mi..
    Shun:Hym? Niby czego?
    Alice:Jak mnie bandarzowałeś...
    Shun:Co...? Czekaj chwila TO TO NIE BYŁ SEN!?
    Alice:Heh.... Eeee... No co ty oczywiście że był hehe...
    Taaaa... To ja czekam na next^^

    OdpowiedzUsuń