-Żałosne, powinnaś się wstydzić.-zaśmiał się wysoki kościotrup, położyłam ostrożnie bluzę Sansa z powrotem na miejscu i powoli podeszłam do Frisk. Ta lekko się schowała za Papyrusa, nachyliłam się i podałam jej rękę. Włożyła w nią swoją, uśmiechnęłam się, a ona oddała uśmiech.
-Zjesz coś? Chciałabym z tobą pogadać...-powiedziałam do niej, kiwnęła głową i poszła za mną trzymając się mojej ręki. Papyrus usiadł na fotelu i czekał aż mu coś podam, więc dałam im herbatę i ciastka, no i jakieś paluszki czy coś... Dziewczynka spojrzała na mnie, westchnęłam.
-Posłuchaj... Potrzebuje twojej pomocy... Czy... kiedy tu wrócę... Pójdziesz ze mną?-spytałam. Tak całe 2 miesiące czekania, po to by z nią pogadać przez 10 minut... Dziewczynka pokiwała głową, jednocześnie się uśmiechnęłam, ale wewnątrz płakałam, załamałam się, musiałam...ich zostawić. Po dłuższej chwili wyszli, a ja... Po prostu siedziałam, nie wytrzymałam i lekko zapłakałam, przytuliłam bluzę szkieleta. Nie wytrzymam rozstania... Szybko złapałam kartkę, napisałam list, uszyłam mu nową, identyczną bluzę, spakowałam zostawiłam klucze i...wyszłam. Tam już czekały te wrota, zacisnęłam pięści i pobiegłam, nie bałam się, po prostu biegłam.
Tym razem nie było spadania, tylko śnieg. Zatrzymałam się po pewnym czasie, dyszałam, nie wiedziałam nic poza drzewami, PKP, pięknie, kurwa, pięknie. Nie patrzyłam gdzie biegnę i się zgubiłam, poprawiłam swoją buzę i ruszyłam przez drzewa. Szybko dotarłam do małego miasteczka, weszłam do baru i usiadłam. Podeszła do mnie Muffin, była to ludzko-pajączka, dzięki temu wiem gdzie jestem, no tak... Underswap, zaczęłam jeść, w pewnym momencie ktoś po chwili podszedł do mojego stoliczka.
-Hej, mogę usiąść? Dziś jest dłuży tłok.- to był absolutny , dla mnie, bóg tego fandomu. Papyrus, siedziałam jak ten debil i myślałam jak nie jebnąć czegoś jak łysy grzywką o parapet.
-Jasne, mi to tam nie przeszkadza.- burknęłam jedząc mojego pączka. Szkielet w pomarańczowej bluzie usiadła z buteleczką miodu w kościstej dłoni.
-Kim jesteś?-zapytał. Spojrzałam na niego trzymając pączka blisko ust.
-Nazywam się Lili, a Ty?
-Papyrus. Jesteś tu nowa?-zapytał spokojnie pijąc swój miód.
-Nie, nie jestem. Szukam domu na sprzedaż...- nie wiem jak ale codziennie dostaje jakieś 1000 golda... No i jeszcze od pokonanych, w cholerę tego...
-Niedaleko jest taki na sprzedaż...-burknął.
-Fajnie... A właśnie... Szukam kogoś o imieniu Frisk, znasz ją?-zapytałam.
-Yh... Ta mała...-zaczął. A no tak... Tutaj Chara(czyta się Kara) jest dobra, a Frisk zła...- Tak widziałem ją... Jest koło zamku w lesie albo górach... Czemu pytasz?
-No cóż... Po prostu muszę z nią pogadać...-zapłaciłam rachunek swój i Paprusa i wyszłam.
Papyrus z US
Okej to teraz jaki świat to jest?? Bo ja serio tego nie ogarniam i kim w tych światach co te frisk czy jak im tam... No ale wracając do rzeczy rozdział mi sie podobał tylko szkoda ze sie z Sansem nie podegnała i że znowu musiała ich opuścić to smutne ;-; strasznie!!!
OdpowiedzUsuńCzy Lili ma jakiś fetysz bluz? XD tak tylko z ciekawości pytam? Heheheheszki tak czy inaczej czekam na next**