środa, 20 stycznia 2016

Shaman King Miki Rozdział 12

"Rób jak uważasz, ale i uważaj i uważaj co mówisz, bo czasem to może być ostatnie co powiesz..."

Maja leżała spokojnie na piasku, Gumi doprowadzała swoje włosy do porządku, a ja siedziałam żując gumę. Taa.... Samolot którym lecieliśmy miał "wypadek", choć wątpię żeby sprawdzony 5 godzin temu samolot, zapytałam Rena czy oni sprawdzili to czy mają zamiar nas zabić wraz z nim, okazało się ze sprawdzanie sprawności powietrznego transportu było skończone niewiele przed godziną wylotu, miałby wypadek. Uważam, tak jak większość z grupy, że był to sabotaż.
-To na pewno Hao!- powiedział w niebo głosy Horo.
-Ucisz się...-burknęła Gumi.- Co mu po tym jeśli nam zniszczy transport?-spytała.
-No bo...-zaczął.
-Idiota-westchnął Ren.
-Ej!!!!- wydarł się niebieskowłosy.
-Oj zamknijcie się-westchnęła Maja.- To nie jego wina, dajcie spokój, musimy zacząć iść.
-Dokładnie, to tylko godzina drogi-uśmiechnął się Yoh. Wstałam i otrzepałam tyłek, Maja wstała i otrzepała się całościowo, a Gumi z gracją, rozciągając się, otrzepując się kopnęła Horo w piszczel.
-Przecież do miasta 3 dni....-zaczął Ryo.
-Yoh mówił o oazie niedaleko, ja uważam że to dobry pomysł, odpoczniemy, zjemy coś i uzupełnimy zapasy wody.- powiedziała Maja.
-Bzdury- no cóż... jam niecierpliwa osoba...- Powinniśmy od razu kierować się do miasta....-westchnęłam.
-Miki, woda jest potrzebna, poza tym NIE możemy przecież pośpieszać grupy.- warknęła mi do ucha dyskretnie kryjąc fakt ze mam zapomnieć o użyciu Yamiego. Nie rozumiem, przecież tak moglibyśmy od razu przeteleportować się koło Patch i być tak jako jedni z pierwszych, ale nie kuźwa, lepiej łazić. Znaczy schudnąć się na pewno schudnie... A dobra, trudno, westchnęłam i poczekałam aż łaskawie się zbiorą. Niestety to szybko nie nastąpiło, więc się wnerwiłyśmy i ich przymusiłyśmy do tego by w końcu ruszyli. Rzeczywiście zajęło to godzinę, a potem drugie tyle na odpoczynku. Uzupełniłyśmy zapasy, po czym usiadłyśmy w cieniu i gadałyśmy po polsku żeby nas nie zrozumieli. Po pewnym czasie ruszyliśmy dalej, Horo po 20 minutach zaczął mamrotać że jest za gorąco, Ren zaczął go uciszać, Ryo zachwycał się drogą, a Yoh wesoło nucąc szedł. Gumi puściła na maksa muzykę w słuchawkach, Maja gadała przez telefon z matką, a ja ledwo wytrzymywałam. Chłopcy w końcu się ofochali, Ren podszedł do przodu, a Horo zaczął gadać z Ryo.
-Hej...-zaczęłam. Spojrzał na mnie spode łba. Geez facet jest gorszy niż rozwścieczony cerbet, a widziałam takie dziadostwa, więc wierzcie mi.
-Cześć...-burknął od niechcenia. Szliśmy tak w milczeniu, przez ten czas co jakiś czas patrzyłam ukradkiem na chłopaka, szedł spokojnie. To było coś dziwnego, ale pomimo to nie mogłam się oprzeć i dalej na niego zerkałam. Tak minęła mi cała podróż, dotarliśmy do miasta w 3 dni, a potem poszliśmy się o wszystko wypytywać, nie znaleźliśmy nic, chłopcy jeszcze poszli do biblioteki, a my na małe zakupy, no co? Zawsze lepiej mieć zapasy zapasów... A to ze musiałyśmy się przebrać to już inny temat. Po tym wszystkim poszłyśmy szukać. Dość długo to nie trwało, wiecie zasada "gdzie największy rozpierdol tam oni" działa i tutaj. Szybko, bo nie chcemy oddawać kasy za całe miasteczko, pobiegłyśmy do naszego celu, zobaczyłyśmy 5 lasek które uciekały, nie zwróciłam i pewnie nie zwrócę na nie dużej uwagi więc... Chrzanić je... Chłopcy stali ogłupieni.
-Co to było..?-zapytał Horo.
-Uważajcie na róże koledzy, one mają róże.- zaczął Ryo.
-Lubie róże...-zakończył Ren.
-Co jest z wami chłopaki, jak bym was nie znał pomyślałbym że się zakochaliście.-zaśmiał się młody Asakura.
-Pięć szamańskich księżniczek, nic dziwnego...-zaczął Umemiya.
-Przecież podróżują z nimi 3 ładne dziewczyny...-zaczął Yoh.- Inna sprawa że dla mnie najładniejsza jest Anna-dodał już niesłyszalnym, prawie że, szeptem.
-Nie, no Ale Majkę znam od dawna...-zaczął Usui, a blondynka spochmurniała.- Gumi jest taka jakaś Nijaka, a Miki to wredna, agresywna małpa...- dokończył.
-Zgodzę się...-powiedział Ren. Yoh i Ryo którzy nas już wcześniej zauważyli pobledli.
-Wy małe, chamskie, dwulicowe sukinkoty!-warknęłyśmy wszystkie. No cóż... Potem my, Ryo i Yoh poszliśmy na kolację, a tamci leczyli się po "kłótni" z nami... Przespaliśmy się w motelu i następnego dnia ruszyliśmy w drogę.

1 komentarz:

  1. Fajny rozdział! Ciekawe są te fragmenty z anime które stosujesz i ten tekst Ryu o różach i odpowiedz Rena No poprostu zaliczyłam glebe
    Ren*czerwony*
    Czyli rozumiem ze sie nie bedziesz opisywać przygód drużyny tres manifique? Szkoda... Chociaż w sumie nie też ich nie lubieXD tylko właściwie czemu ci tak siostra foryoku ogranicza? Nie rozumiem tego ;-;

    OdpowiedzUsuń