czwartek, 28 stycznia 2016

Nicol w Hogwarcie

-WITAM WAS GORĄCO! TO OSTATNI DZIEŃ LATA! MŁODZIEŻY, NASTOLATKOWIE I NAUCZYCIELE PRZYGOTUJCIE SIĘ NA JUTRZEJSZY POWRÓT DO SZKOŁY I WYKORZYSTAJCIE TEN WSPANIAŁY DZIONEK!!!!!! DZIŚ CAŁY DZIEŃ BĘDĘ Z WA...!!!-ryk radia przerwało wyciągniecie kabla z kontaktu. Westchnęłam z ulgą i poszłam do łazienki, w lustrze zaobserwowałam brązowowłosą dziewczynę o fioletowo-niebieskich pasemkach, do tego mętne brązowe oczka, które po chwili skryły się za okularami. Westchnęłam i umyłam się, po czym ubrałam w bluzkę na ramiączka z dekoltem i krótkie spodenki. Ale od początku, nazywam się Nicol, Aiko Makoya, mam siostrę i brata. W tym roku idę do tego samego liceum co moja kochana siostrunia. Nazywa się Luiza, Marinet Makoya, ale wszyscy mówią po prostu Gumi. W obecnej chwili znajduje się w Londynie... Dobrze, kurwa, czytacie...POLKA W LONDYNIE, A Z LONDYNU POJEDZIE NA CIUL WIE JAKĄ WIEŚ! Pewnie mnie tam zgwałcą albo poświecą szatanowi.... Mi tam z resztą bez różnicy... Matka raz mi po prostu wparowała do pokoju z OTWARTYM listem zaadresowanym do MNIE i oznajmiła że idę do Liceum do którego chodzi Gumi. Żyć nie umierać... I dla tego w połowie wakacji wpakowali nas w samolot i kazali zamieszkać tu. Poznałam kumpla z klasy Gumi, no i kumpele która jednoznacznie podrywała Lyserga, a ten ją kulturalnie olewał i czasem po tyłku klepał.  Ja się tam z resztą nie mieszam, bo w łeb dostanę, na dokładkę opierdol na perłowo i będę mieć...
Nie ważne...Zeszłam na dół i zaczęłam robić śniadanie, potem sprawdziłam czym mam wszystko spakowane do tej szkółki z internatem. Zanim się zorientowałam była już 21... Zadzwoniłam jeszcze do mamy i się z nią na dobre pożegnałam, potem się umyłam i poszłam spać, w nosie miałam czy zaśpię czy nie...
Mój misterny plan zaspania zepsuła Gumi... Nie wiem nawet jak, ale jakimś cudem gdy się obudziłam byłam już na miejscu... Co więcej byłam u dyrektora... Pięknie, kurwa, pięknie. Pierwszy dzień i już u dyra, a niech to trampek i adidas! Rozejrzałam się jak żyd po pustym sklepie i dostrzegłam wielkie, pomarańczowe zwierze. Wesoło i przyjaźnie skrzeknęło, a ja zmarszczyłam brwi.
-Witaj moje drogie dziecko.- uśmiechnął się mężczyzna siedzący za biurkiem, tak wcześniej go nie widziałam... Miał siwe włosy i brodę, śliwkową szatę i okrągłe okulary połówki, ja miałam małe prostokąty...- Miło ze w końcu się ocknęłaś, twoja siostra dała ci za mocny eliksir... Niestety nie mam zbytnio czasu opowiedzieć ci wszystkiego, powiedz mi moja droga.. Wierzysz w magię?- zapytał tajemniczo. Zidiociałam, zbaraniałam, mój mózg wesoło się spakował i pojechał na Karaiby.
-W sensie takiej ze króliki z kapelusza odgadnięcie karty..?-zapytałam inteligentnie.
-Nie, normalnej, prawdziwej magii jak przyzwanie książki, ważenie eliksirów...-zaczął staruszek, okej gdzie wyjście z tego wariatkowa..?
-Przepraszam, ale jak mam stąd wrócić do Polski..?-zapytałam bezczelnie przerywając wyliczanie.
-Niestety...-spoważniał.- Ale pociąg który zawiezie cię do domu będzie tu 24 czerwca...-dodał. Poczułam się jak by mnie ktoś oszukał... Wstałam oparłam ręce na jego biurku i patrzyłam nonszalancko z równie nonszalanckim uśmiechem.
-Niech mi pan tu głupot nie opowiada i mi pokaże jakieś wyjście ewakuacyjne, albo otworze je sobie sama!!!-wydarłam się, człowiek spojrzał na zegar ścienny.
-Za chwilkę zacznie się uczta, chodźmy.-uśmiechnął się podejrzanie. Zatkało mnie, ale gówno mogłam zrobić, chcąc nie chcąc ruszyłam za nim . Szam długimi i wielkimi korytarzami, mężczyzna wesoło nucił, a ja trzymałam się 0,5 metra za nim. Gdy dotarłam do wielkiej sali zamurowało mnie... Można by tu wybudować basen, kort tenisowy, boisko do siatkówki, koszykówki i piłki nożnej a i tak by miejsca zostało. Wzdłuż sali stały 4 stoły, a na końcu sali jeszcze jeden. Przy stole stojącym na lewym brzegu zauważyłam siostrę z jej bandą muppetów i jednym nowym, miał długie blond włosy i stalowe oczy, szczerze w dupie to miałam. Przy tym stojącym po prawej od tego siostry siedziała jeszcze jedna dziewczyna brązowe włosy i brązowe oczy, wszyscy mieli czarne szaty, ale wszyscy poza brązowowłosą mieli zielone plakietki z wężem, a dziewczyna niebieską z krukiem.
-Żeby nie było zamieszania teraz przydzielimy cie do domu, a nie potem...-powiedział dyrektor. Mi tam wsio równo- Wiec zacznijmy, na wszelki wypadek szata dla ciebie leży na każdym stole- powiedział dziaduniu.
-Biorąc pod uwagę że to kolejna z Makoyi to od razu dajcie jej węża w rękę- odezwała się flegmatyczie... o kuźwa to serio Hogwart!!!! Moment... Ona jest krukonkom? Kujon! Lamowaty kujon muhahahahah!
-Skarbie moje złote zamknij twarzyczkę w książeczce zanim przywalę ci nią w łeb!- wydarł się blondyn.
-Malfoy opanuj się!- powiedział Lyserg.- Za chwilkę nam punkty odejmą!- dziewczyna posmutniała że tylko o to mu chodzi. A pamiętacie jak mówiłam o tej psiułce Gumi, tak to ona...Usiadłam na stołku podziwiając to wszystko i nagle coś mi opadło na oczy, prawie dostałam zawału kiedy w moim lewym uchu rozległ się szept.
-No, no, no... Kolejna Makoya... Cóż za temperament i siła... Wielka wytrzymałość.... Nie głupia...- panie teraz żeś jebnął jak łysy grzywką o parapet i poprawiłeś okularami dla niewidomego...- Jak zawsze, każdy z twojej rodziny pasujesz do... SLYTHRTIN!!!!!!!!!- poczułam się jak by mi ktoś jebnął perkusją, gitarą, akordeonem i klawiszami proso w uszy.
-A NIE MÓWIŁAM!?-Usłyszałam zwycięski ryk Daray. A wsadź se tą rację w dupę i popraw kijem! Niczym ranny żołnierz dowlokłam się do miejsca obok siostry i wtuliłam w nią, a ona mnie głaskała. Chwile potem usłyszałam wrzaski niczym stado rozbrykanych bawołów.

1 komentarz:

  1. Hao:Autorka napisała ze tego nie skomentuje bo wciąż ma focha a teraz to takiego na zawsze... Itd...
    Shun:Co prawda sie jej rozdział podobał... Chociaż jest nie przejrzysty...
    Feliks:Czasem nie wiadomo kto co mówi
    Hao:I mogło by być dłuższe...
    Ly:Jestem w slyterinieO.o?
    Ren:A czemu mnie nie ma? Jak tam Diethela wepchnełaś to czemu nie zajebistego mnie;-;?
    Zeke:Albo mnie... Lord Voldemord mógł by się gonić...

    OdpowiedzUsuń