sobota, 2 stycznia 2016

Shaman King Miki Rozdział 3

" Co właściwie oznacza radość? Czy jest to jedna i taka sama definicja dla wszystkich? Czy wszyscy widzą to tak samo? Skoro tak... To czemu nie umiem się cieszyć razem z nimi?"

Patrzyłam na niebieską dziewczynę. Nie mogłam nic wydusić, patrzyłam tylko, po chwili jednak się rozejrzałam. Byłam na jakiejś łące... niedaleko były ławki, a przy nich kilkanaście osób. Wstałam i patrzyłam w ich kierunku, poza tym widziałam jeszcze zwierzęta, las, jezioro, strumyk, sklep... góry, morze...
-Gdzie ja jestem..?-zapytałam w końcu po 5 minutach stania jak debil na środku tego dziwnego krajobrazu.
-Wewnątrz wielkiego ducha... Tutaj wędrują dobre dusze po śmierci.- wyjaśniła.- Nazywam się Galaxia, ale możesz mi mówić Star, jestem córką wielkiego ducha, albo K.D jak wolisz...- przedstawiła się.- Przykro mi że nie żyjesz... Ale... Myślę ze chętnie kogoś spotkasz.- złapała mnie za dłoń, nie czułam czy jest zimna czy ciepła, czułam tylko delikatność i miękkość jej skóry. Bezwiednie szłam za nią jak ta głupia owieczka nie zdająca sobie sprawy w co się pakuje, tyle że mi już nic gorszego nie groziło, może i byłam wredna, agresywna, niemiła i dziecinna, ale nie zasłużyłam na piekło,inna sprawa że jak by tak było już bym gadała z jakimś demonem. Dochodziłyśmy do tych osób siedzących przy stolikach, na widok jednej która z uśmiechem patrzyła na nas moje oczy rozszerzały się, a źrenice zmniejszały, mózg zapomniał jakże cennych informacji na temat ciężkiej, w tej chwili, sztuki oddychania, które nie było mi teraz na szczęście potrzebne. Łzy napłynęły do oczu blokując obraz, pomimo to i tak widziałam dokładne, idealne kształty 17 latki( wielki duch pozwolił jej się zestarzeć dokąd będzie chciała) dziewczyny. Miała ona piękne, długie do ud czarne włosy, które były mięciutkie jak jedwab, oraz oczy... duże, błyszczące o kolorze płytkiej, czystej wody lazurowego wybrzeża. Pomimo wszelkiej logiki upadłam na kolana i nie byłam w stanie się ruszyć, łzy powoli leciały na trawę. Moja siostra Roksana, która umarła gdy miałam 7 lat, ona sama miała wtedy 11 lat, podchodziła powoli, a potem podała mi rękę. Nie wiedziałam co robić... Nie nie dla tego że byłam w szoku, znaczy nie tylko dla tego, a dla tego że nie wiedziałam czy się na nią rzucić tuląc i całując ją, czy może jednak się na nią wydrzeć czemu jest tak spokojna, czy rzucić się z pięściami jak mogła być tak głupia i się za mnie poświecić, czy może dziękować. Nie zdążyłam nic zrobić bo widząc jak patrze się na nią wielkimi, pełnymi łez, oczami, uklękła obok mnie i przytuliła. Siedziałam i nie wiedziałam co zrobić. Po chwili jednak po prostu się w nią mocno wtuliłam płacząc bardzo głośno.  Nie wiem ile tak siedziałyśmy, ale w końcu się uspokoiłam i mogłam patrzeć jej prosto w oczy.
-Nadal nie lubisz swojego imienia, co..?- zapytała swoim miękkim głosem. Pociągnęłam nosem i pokręciłam przecząco głową. Jak miałam lubić swoje imię skoro to było imię osoby przez którą zginęła ona..?- Tak bardzo wyrosłaś- otarła łzy z mojego polika.- Nawet nie wiesz jak bardzo chciałabym byś została..- poczułam się jak by mnie kopnęła w brzuch.- Tak... Nie możesz tu zostać, masz zbyt wiele rzeczy do zrobienia... Zbyt wiele osób cię potrzebuje... -Patrzyłam na nią, z moich oczu znowu leciały łzy.- Posłuchaj... Na tym świecie jest o wiele więcej niż myślisz... Tyle cudownych istot jest na świecie, tak wiele osób które potrzebują kogoś komu mogą zaufać, tak samo jak ty... Tak jak ty potrzebują kogoś kto ich zrozumie, wysłucha, rozśmieszy, które ich polubią, może nawet i pokochają, za to kim są... Takie które po prostu będą... Proszę... Bądź dla ludzi taką osobą...- powiedziała i pocałowała mnie w czółko. Kiedy znowu będziesz żywa... będziesz szamanką... Osobą łączącą świat ludzi i duchów, ale poza nimi istnieją jeszcze demony, anioły, wampiry, zmiennokształtni... Wszyscy w których wierzyłaś puki nie zmarłam... Nie widziałaś ich bo nie chciałaś... Teraz... Dam ci pewien dar.. Dar wybaczenia samej sobie i możliwość otworzenia się na ludzi... Idź już...-szepnęła mi do ucha.
-Roksana.... proszę... Nie każ mi odchodzić- płakałam znowu. Przytuliła mnie mocno.
-Ktoś potrzebuje cię bardziej niż ja... Jeszcze się spotkamy... Obiecuję ci to...- pocałowała mnie w czoło, a potem poczułam mocne szarpnięcie do tyłu, dotyk czegoś w mojej dłoni, a potem widziałam ciemność.
***
Czułam ból, nie był jakiś największy, ale denerwujący jak by ktoś mnie kuł szpilką. Otworzyłam powoli oczy i zobaczyłam czarnowłosą dziewczynę, miała dzikie czerwone oczy z podłużnymi, jak u kota, źrenicami. Na głowie miała przepaskę z czerwoną kokardką, na sobie czarną sukienkę do położy uda, długie, lekko za kolana czerwono-czarne skarpetki i luźne, czerwone buty na obcasie o zaostrzonym, lekko zaokrąglonym czubkiem. Ręce miała odziane w czarne rękawiczki bez palców sięgające go do nadgarstków, a do łokcia miały siateczkę. Paznokcie czerwone z czarnymi naklejkami czaszek i pierdyliard bransoletek. Obok niej stał umięśniony chłopak z czarnymi rozczochranymi włosami które zasłaniały jedno oko o kolorze krwistej czerwieni . Miał na sobie czarne jeansy, czerwone tenisówki, czerwoną luźną koszulkę i białą, rozpiętą bluzę z nadrukiem "mather f*cker" Za nim stała granatowowłosa dziewczyna, o czerwonych oczach, ubrana byłą w biały top, a na to koszulka z prześwitującego materiału sięgająca przed pępek i spodenki do połowy uda w kolorze złotym i długie do kostek botki na obcasie. Patrzyłam na nich zaskoczona.
-K...kim...Kim jesteście?-zapytałam. Potem zorientowałam się że mam na sobie jeansowe rybaczki z kieszeniami w których był portfel, klucze, słuchawki, komórka i MP3, fioletową, długą tunikę i krótką bluzę z dwiema kieszeniami na piersiach, a jak o tym mowa... ta tunika miała taki dekolt ze aż mi było widać rów pomiędzy piersiami, ale szczerze miałam to gdzieś bo lubię takie bluzki.
-Ja jestem Yami- przedstawił się chłopak- to Domi i Neko- pokazał na czarnowłosą i granatowowłosą.- A za tobą stoi Lilly.- odwróciłam głowę i zobaczyłam brązowowłosą dziewczynę o jadowicie zielonych oczach, właśnie zapomniałam wspomnieć ze WSZYSCY, cała 4 ma podłużne źrenice,  miała na sobie jeansy w odzieniu ciemnej zieleni i jasnofioletową bluzkę na krótki rękaw, oraz koturnowe tenisówki w czarnym kolorze z białymi kośćmi namalowanymi na materiale.
-Miło poznać.- powiedziałam.- Potrzebujecie czegoś?
-Posłuchaj...-zaczęła Neko.- Właśnie zostałaś zabita, dzięki temu widzisz duchy, my zawsze jesteśmy z tobą, więc... Chcemy zostać twoimi stróżami...- powiedziała.
***
Gdy wróciłam do domu nikomu nic nie powiedziałam o tym co się stało. Widziałam wielkiego samuraja, ale nie odzywałam się, ćwiczyłam bardzo często i dużo i zaczęłam częściej ze wszystkimi gadać, ja i Anna nawet się troszkę polubiłyśmy. Dni mijały,a oni po tygodniu musieli już wracać. Nie było mi z tym do śmiechu bo ich polubiłam, obiecali że kiedyś nas zaproszą. Po tym jak wyjechali opowiedziałam wszystko Gumi. Od tamtej pory trenujemy razem. Tak nam mija rok, ja stałam się bardziej otwarta  i zdobyłam kilkoro przyjaciół.
Teraz szykuje się razem z siostrą szykuje się do Yoh i Anny. Mam zamiar im powiedzieć ze jestem szamanką w końcu... niedługo odbędzie się turniej szamanów.

1 komentarz:

  1. To takie smutne... I jednocześnie piękne, ale smutne, że przynajmniej w opowiadaniu Mogłaś spodkać siostre, nie wiem jak to napisać bo to bardzo wzruszające i mam nadzieje ze kiedyś spotykasz ją w niebie, ale jestem pewna, ze właśnie tak by ci powiedziała.
    Czyli jednak zmartwych wstałaś?
    A już sie bałam że bedziesz duchem... Tak czy inaczej fajnie że jesteś szamanką i dogadałaś sie z AnnąO.o tego to sie nie spodziewałam... Naprawde, w sumie. To ostatnie czego sie spodziewałam. Mówisz że zaczyna sie turniej?
    Hao:Musze sie szykować na wielkie wejście!
    Ren:A ja bedę?
    Tak czy inaczej czekam na next^^

    OdpowiedzUsuń