piątek, 5 lutego 2016

Eve

Akcja rozgrywa się po 4 latach od turnieju, ale nie został on jeszcze skończony. Ren i Horo mają 19 lat(wiem ze Horo powinien mieć 20, ale jakoś mi tak nie pasi) Ryo 24, a reszta postaci z anime/mangi po 18

Pomimo iż był późny czerwiec noc była chłodna. Nie zraziło mnie to jednak na siedzenie na dachu ponad 20 metrowego budynku .Oczywiście na kocyku i w luzie, rurkach, a pod spodem bluzce z długim rękawem i martensów dla szczęście. Siedziałam tak z słuchawkami na uszach słysząc idealnie rozmowę jakiś starszych mężczyzn.
-Więc... Czemu jej szukają?-zapytał jeden z nich, głos miał jak chora na astmę ropucha, nie dam se ręki uciąć, ale o cole się założę że też tak wyglądał...
-Podobno opuściła dom by zamieszkać w mieście razem z ojcem bo nie mogła znaleźć ducha...- usłyszałam szelest papierów... No ta... mają pewnie od cholery moich zdjęć. Swoją drogą ten głos ma jak jakiś Matrix czy co...- Tak wyglądała jak miała 8 lat, tak jak miała 12, tak w 14, a tak wygląda odkąd ma 16 lat teraz ma 17 i też tak wygląda.- a kij im w oko...
-Od 12 roku życia się farbowała?-zdziwił się inny, dość przyjemny głos.
-Tak... -odpowiedział znowu głoso-Matrix.- Pomimo jej pochodzenia zachowuje się jak niewidzący... Pracuje, chodzi do szkoły, pomaga w restauracji ojca... A nawet... No cóż... Pokazuje że widzi duchy i dzięki nim pomaga sobie finansowo bo znajduje różne, ważne historycznie, artefakty lub po prostu pełne złota, diamentów i innych kamieni szlachetnych skrzynie...- uśmiechnęłam się.
-Ale moment...-zaskrzeczała ropucha.- Mówiłeś że NIE MOGŁA znaleźć ducha, to znaczy że już go znalazła?- mądrze myślisz kochanieńki...
-Nie Panie Uchiko... Ona znalazła KILKA duchów, jedne z bardziej groźnych... I dla Pana informacji... Ta mała, fioletowowłosa gówniara jest w tej chwili mniej więcej na poziomie samego Hao Asakury, a żywa, podkreślam ŻYWA jest warta ponad miliard...- warknął Matrix. No nieźle, nie wiedziałam że jako żywy ludzik jestem warta więcej niż zgeslerowana z cebulką na złoto...(pozdro dla tych co kumają xd, lub mają młodsze rodzeństwo/kuzynostwo i muszą z nim łazić do kina czy też oglądać filmy na necie)
-Więc niezwłocznie zacznijmy poszukiwania...- powiedział najprzyjemniejszy z tych głosów.- Wyślemy kilka nieumarłych, kilka szkieletów i parę demonów...- powiedział.- Zacznijmy od dachu gdzie siedzi.- uśmiechnęłam się i podniosłam lekko głowę, tak ze moje włosy były widoczne, w czekoladowych tęczówkach odbił się blask księżyca.
-Dzisiejsza noc jest piękna, nie uważasz... Neko?-zapytałam wstając. Jedyną odpowiedzią było miałknięcie. -Racja... Musze iść do pracy, zajmiesz się nimi? W domu masz łososia, kocham cię kiciu, pa!-zawołałam radośnie i... po prostu zeskoczyłam z dachu niczym deadpool. Przy samej ziemi wyjęłam mały brelok smoka i użyłam na nim kontroli ducha. Brelok zmienił się w średniej wielkości smoczka i poleciał w stronę knajpy w której pracuję.
Wiec... Jak tak lecę to się ładnie przedstawię. Nazywam się Emiko, drugie i trzecie imię pominę, Makoya-Kurama. Wszyscy jednak mówią na mnie Eve, lub Makabra... Ale częściej Eve. Do 10 roku życia mieszkałam w Izumo razem z mamą, bo tata pracuje w mieście, ma kilka restauracji. Jak miałam 8 lat kazano mi znaleźć ducha... Trwało to rok, ale żadnego nie znalazłam... Wszyscy poza moją mamą, tatą i rodzeństwem patrzyli na mnie z politowaniem, współczuciem, ale i z wdzięcznością ze to nie ich dziecko jest "nieudacznikiem". Od razu mówię, nie dla tego zamieszkałam z tatą... Ostatnią decyzją mojej babci i dziadka jako przywódców klanu Makoya było to ze mam wyjść za jakiegoś faceta co też ma w cholerę stary, szamański klan. Nie rozumiałam wtedy o co chodzi, ale mama mi to wyjaśniła. Powiedziałam im, niestety jeszcze wtedy nie znałam tak prostej formy tego powiedzenia, długi monolog którego ogólna treść jest "Pocałujcie mnie w dupę" i zamieszkałam w Tokio u rodziny ojca, też szamani... Na szczęście nie naciskają za bardzo na ślub czy zaręczyny.  No to w miarę mnie poznaliście... Teraz wracam na ziemię...
Powoli dolatywałam na miejsce. Jakieś 2 metry nad ziemią smok zniknął, a ja zgrabnie wylądowałam na kuble na śmieci. Zeskoczyłam z niego i weszłam do środka jednego z barów. Ta ulica jest ... no cóż ulicą dla potworów, szamanów, czarodzieji.... Pracuję w barze dla wszystkich prowadzonym przez mojego przyjaciela, wampira... No ta... Nie ważne, jest on wampirem klasy A czyli jednym z starszych, ale kołek w serce go zabije...
W środku podeszłam do szafki z moim imieniem i wyjęłam z niej czerwoną bluzkę przed pępek i czarne leginsy do kolan, do tego tenisówki na koturnach, nie wiem kto to wymyślił, ale nie narzekam... Umyłam się szybko, było tam jedno pomieszczenie z kilkoma prysznicami, i przebrałam. Gdy wybiła 19 wyszłam z zaplecza i rozpoczęłam pracę.
-Witam co mogę podać?-zapytałam pierwszego klienta. Spojrzał na mnie, miał krótkie, czerwone włosy i miodowe oczy. Widać było ze jest już trochę upity.
-Piwo...-burknął w odpowiedzi. Poszłam i przyniosłam mu zamówienie.  Tak wyglądała praca tutaj, podawanie alkoholu, gadanie z klientami, wiedziałam przez to dużo ciekawych rzeczy, takich jak co się dzieje z turniejem, którego przerwa trwa już 4 lata. Co jakiś czas muszę rozdzielać pijanych którzy chcą walczyć, albo odganiać ich od siebie.  Praca najlepsza i najłatwiejsza nie była, kokosów nie było, inna sprawa ze pracuję tylko 4 dni w tygodniu po około 3-4 godziny, a pełnoetatowe nigdy nie narzekają...  Prawdę mówiąc pracuję tu po to by nie zwariować w domu, ojciec od pewnego czasu chce bym zmieniła decyzję o ślubie, nie zaćwiczyć się i mieć choć trochę kontaktu z szamanami... W mojej szkole może nawet i są szamani, ale nikt się tym zbytnio nie chwali.
Po zmianie szłam już do domu. Dziś, ponieważ był piątek, zgłosiłam się że zastąpię kumpelę, bo sama miałam siedzieć do 21, a ona miała problemy z opiekunką, to zostałam za nią do wpół do 1 w nocy, ojciec nie będzie narzekać bo wyjechał na 2 tygodnie do Izumo. Babcia stwierdziła że nic mi się nie stanie, ale dla pewności wysłała za mną pare duchów, a raczej trupów... Rodzina tatusia specjalizuje się w taoizmie i nekromancji.
-Hej mała!-usłyszałam głos jakiegoś facia...Oczywiście pijanego...- Może pójdziemy gdzieś razem-podszedł i zarzucił rękę z w pół pełną butelką piwa na moje ramię.
-Nie, spieprzaj-odparłam z pełną kulturą...A raczej jej brakiem...
-Coś ty..-zawarczał.  Miał on siwe włosy, na środku głowy wyłysiał,  czarne oczka jak u świnki... Ogółem starszy, zapewne miły Pan który po alkoholu staje się złym wujkiem Donaldem.
-Żebyś się odwalił- powiedział ktoś. Znałam ten głos tak dobrze że bez patrzenia wiem kto to... Dziadek chyba się przestraszył bo spierdzielił...
-Majka weź spadaj, albo chociaż dzwoń jak chcesz mnie nachodzić- burknęłam do wysokiej dziewczyny o blond włosach związanych w kitkę, patrzyła na mnie swoimi brązowymi oczkami. Ubrana była w leginsy do kolan w niebieskim kolorze oraz w białą podkoszulkę, a na to czarne, lekko rozpięta bluza.
-Sorry kuzynka...Bateria mi w telefonie padła i zgniła- zaśmiała się w tak typowy dla niej sposób...

1 komentarz:

  1. Sie dzieje rozumiem zd nowe opko^^ fajnie sie zaczyna! Jestem ciekawa co tam znowu wykąbinujesz... Kim są ci goście co na ciebie polują i po co polują? Nie licząc kasy, która chyba była powodem... Jak rozumiem pracujesz u...
    Ren:SUBARU -,-""" grrrrrrrrrr...*warczy*
    A cóż to za stary szamański ród co cie chcą wydać za ich potomka... Czyżby taka jedna chińska rodzina Tao XD mam nadzieje ze tak a przynajmniej trzymam kciuki! Czekam na next^^

    OdpowiedzUsuń