wtorek, 16 lutego 2016

Eve 7

Po dojściu do tego wielgaśnego domu, nudnym przywitaniu którego nie opisze bo jestem leniem i nie chce mi się o tym gadać... Miki poszła pokazać dziewczyną pokoje, a ja zostałam sama w korytarzu. Ponieważ jestem osobą pijącą z 10 litrów dziennie poszłam do kuchni celem uzyskania napoju, najlepiej sprita, 7up'a lub coca coli. Weszłam do pomieszczenia i... stanęłam jak wryta. Stał tam ten cały Ren, całując się z białowłosą dziewczyną siedzącą na blacie, a w piekarniku coś się piekło. Z tego co mi miki mówiła ta biała pindzia nie ma tu wstępu. Chrząknęłam głośno, a oni się łaskawie od siebie odessali z głośnym...mlaśnięciem, ble... Już mam ochotę rzygać.
-M...Miki..? Przefarbowałaś się..?Hehehe...Twoja mama zgodziła się żebym też tu mieszkała znaczy wiesz ...- zaczęła się niezdarnie tłumaczyć.
-Nie to jest jej siostra bliźniaczka, Eve...- uspokoił ją Ren.
-Jeśli nie zejdziesz z tego blatu w ciągu milisekundy wsadzę cię do piekarnika, a potem rzucę kojotom na pożarcie.- warknęłam i nalałam sobie soku do szklanki. Dziewczyna wtuliła się przestraszona w chłopaka, a on wziął ją na ręce. Ja pierdolę taką dolę! Nienawidzę takich barbi... Wypiłam zawartość naczynia jednym duszkiem. Do kuchni weszła ta blond-pinda. Spojrzałam na nią, uśmiechnęłam się lekko i oparłam o ścianę.
-Ren Jun cię szu... A ta co tu robi?-zawarczała. O, czyżbyśmy miała wspólnego wroga..?- Nie wystarczy ci że jest w ciąży?!- w tym momencie moja psychika jebła o podłogę, przebiła się i zmierza w kierunku jądra planety. To pewnie dla tego mieszka tutaj... O ile wiem była przywódczynią X-LAWS a skoro nie jest już "żelazną dziewicą" to musi mieć ...karę? A może rzuciła tych idiotów..?
-Moment...-musiałam się wtrącić, nie kuźwa tak nie będzie!-Ona jest w ciąży? A mama o tym wie..?-zapytałam się uprzejmie.
-Hym? A po co jej ta informacja..?-Anna byłą widocznie zaskoczona. No cóż... Od razu mówię przeprosiłyśmy się ładnie.
-A no bo ona ma tu mieszkać...-powiedziałam. Albinoska pobladła jeszcze bardziej niż była blada normalnie, mam cię pindo!
-Chwila... Co?!-Anna wyglądała jak wielki lew kontra malutki, młody, ranny zajączek.
-Proszę nie mówicie jej- błagała dziewczyna.
-Komu..?-zapytała blondynka, oto nasz wspólny język.
-Mamie czy Miki- dokończyłam za nią.
-Obu.- dziewczyna prawie płakała.
***
Stałam przy ścianie obok drzwi prowadzących do kuchni. Byłam blada miałam, na pewno, rozszerzone oczy i małe źrenice . Powoli opadłam na podłogę, z oczu spłynęły mi łzy, a na ustach błąkał się uśmiech osoby która pomimo ze widzi i słyszy nic nie rozumie. Jeanne jest w ciąży... i to z Renem..? A Anna o tym wiedziała czy... Nie, przecież umie czytać w myślach, pewnie wie od niedawna, z resztą pomimo wszystko nie zataiłaby tego przede mną... Może i jest agresywna i wredna, ale ma do mnie szacunek, tak jak ja do niej, nie ukrywałaby czegoś takiego... Łzy powoli spadały na podłogę.
-Powaliło cię dziewczynko?-usłyszałam wnerwiony głos Anny.- Właśnie jej szukam żeby jej powiedzieć, masz szczęście że jej jeszcze nie powiedziałam. A ty masz na serio wielką bezczelność Tao-warknęła.- Wiesz że ona jest twoją narzeczoną, a nie dość że łazisz z tą lafiryndą... Zamknij się Jeanne bo JA cię zabije, a nie Miki... To jeszcze robisz jej dziecko!- po raz pierwszy miałam ochotę iść i przytulić Annę...
-Wiesz ja się przynajmniej nie puszczam w wieku 14 lat...- PLASK! Dalej Anna! Dalej mocniej dziadowi!
- Nie masz prawa się do mnie odzywać w taki sposób.- w głosie Kyoyamy było słychać gniew i chęć mordu.
-Oboje się uspokójcie, nawet jeśli powiesz to, Anno, moja mama może ci nie uwierzyć... Ale mi uwierzy...- westchnęła Eve,- Ale nie wywali Jeanne z domu... A ty moja droga siostrzyczko... - uśmiechnęłam się szczerze pod nosem, no cóż przed nią się nie schowam...- Wyjdź i daj im w końcu w twarz bo twój duch za chwile go udusi... To zwykły demon czy jak..?-zapytała. Wstałam szybko doprowadziłam się do porządku gdy dotarło do mnie jeszcze jedno... Ren, po pierwsze, to mój narzeczony wybrany przez rodzinę... A po drugie wie o tym i po trzecie, chyba kurwa najważniejsze, nie dość że spotyka się z tą hieną to jeszcze zrobił jej dziecko... Wściekłość pierdzielła we mnie ciężkim młotkiem i uwolniła wszystkie siły. Weszłam do kuchni i spojrzałam prosto w te złote tęczówki, opanuje się, opanuj, opanuj, opa... Moje ciało pokazało myślą, nerwom i jeszcze kilku rzeczą fuck'a i z całej pety, nie mam pojęcia jak pokonałam te półtora czy trzy metry, przywaliło Renowi z liścia, tak te uderzył o ścianę i runął o podłogę. Moja wściekłość podniosła się z dumą i ruszyła na Jeanne, ona oberwała już lżej prawym sierpowym w twarz, ale zachwiała się przytrzymała szafki. Nie jestem potworem... Nie zabije jej, ani jego, ani tego nienarodzonego dziecka...
-Brawo... Dobre imię twojej rodziny poszło się pieprzyć, a ty się ciesz że nie przekonam matki żeby cię wywaliła. Mam was obojga w poważaniu, jak dla mnie... Oboje zdechliście i gnijecie.- mentalnie na nich splunęłam i odeszłam z dumą.- A ona...- powiedziałam do siostry która stała oparta o ścianę z uśmieszkiem wrednej zołzy.- To księżniczka demonów. -wyszłam po drodze zerkając na Annę która szła do pokoju swojego małego synka, Hany.

1 komentarz:

  1. Ren:Eeeeee...
    Je:Jestem złym człowiekiem ;-; Baaaardzo złym...*kuli sie i idzie ciąć*
    Ren:Bez jaj jestem jej narzeczonym a szlajanie sie z Jeanne i jej jeszcze dziecko robie!? Dlaczego ze mnie taki debil!!!!?
    Men:Um;-;?*patrzy na to wszystko przestraszony* co siè dziać? Men be zlobił coś;-;?*płacze* Plaszam;-;*placze bardziej*
    Eeee... No ten... Nie licząc bólu i rozpaczy to rozdział sie podobal^^
    Anna:I było cos o mnie miłego jej^^
    Hana:Eee ja tam jestem?
    Yoh:No tak... Wiesz urodzileś sie przed Menem i to tak sproro przed nim No.. Ten bo wiesz...
    Hana:Nie tylko bez szczegółów!!!
    Yoh:Okej
    Hana:Ale skoro tam jestem to czemu dopiero teraz o mnie przecież JA JESTEM GWIAZDĄ!!!

    OdpowiedzUsuń