wtorek, 9 lutego 2016

Eve 4

Powoli wysiadałyśmy z pociągu.  Nieśmiało położyłam nogę na stacji w Izumo...  Poczułam pełno duchowej energii i ten znajomy zapach drzew. Pomimo że nie było mnie tu tak długo nic się nie zmieniło. Zamknęłam oczy i wzięłam głęboki oddech, mój spokój przerwało jakieś piszczenie. Spojrzałam na Majkę, a ta odebrała swój telefon.
-JAK TO?! Co znowu zrobili?! Nie, właśnie nie! Yh! Zadzwoń do Jacob'a! JUŻ! Tak ten czarodziej jest nam potrzebny! JAK TO NIE CHCE POMÓC?! Dzwonie do niego!- zawarczała.
-Momencik... Jacob Blak-Magikus..? Ten czarodziej który jest jednym z najpotężniejszych..?-zapytałam. Tak znam go, jesteśmy przyjaciółmi...Właściwie dla mnie był kimś więcej... No dobra zabujałam się w nim, ale co z tego skoro każą mi wyjść za jakiegoś idiotę którego nie kocham!
-Tak ten....-powiedział jak skończyła gadać.- Znasz go?-zapytała.
-To mój przyjaciel... W którym się zakochałam... Powiedz słowo a cię zabije- ostrzegłam ją jak już otwierała usta. Westchnęła i podeszła do kałuży.
-Idziesz ze mną? Miki i reszta też tam przyjdą, to walka szamańsko-magiczna...powiedziałam, wzruszyłam ramionami i podeszłam do niej.- No to chlup!- krzyknęła wesoło i obie podskoczyłyśmy w kałuży. Potem wodny wir wciągnął nas wewnątrz siebie i dotelepał na miejsce. Rozejrzałam się, i w tej właśnie chwili... zobaczyłam moją drogą siostrę... Stałam jak wryta, nie bardzo wiedziałam co się dzieje, czas się po prostu zatrzymał... A ja patrzyłam na prawie identyczną dziewczynę o granatowych włosach i ślicznych czekoladowych oczach. Byłą drobna, chuda, nie za wysoka, miała doskonałe, a nawet za duże w górnych częściach ciała, tak jak ja, kobiece kształty. Mały nosek a na nim okulary, duże oczy i pełne usta . Ubrana byłą w koszulkę bez rękawków z dekoltem w serek, w kolorze fioletowym, granatowe szorty i długie do kolan trampki, a na to krótka bluza zakrywająca jedynie piersi.
-No i jak?-zapytała mnie. Spojrzałam na siebie, ja miałam na sobie czarne leginsy, niebieską koszulkę bez rękawów z średnim dekoltem, bluzę i botki na leciutkim obcasiku.
-Kompletnie inna niż ją zapamiętałam..-zaśmiałam się i wtedy...
-Miki!- usłyszałam krzyk jakiegoś chłopaka i... moja siostra leciała gdzieś w miasto.
-MACIE ZA TO W TWARZ!!!!!-krzyknęła na do widzenia i... zniknęła. Poczułam się jak bym dostała moooocno w twarz. Zacisnęłam pięści i założyłam kaptur od bluzy.
-Zabiję was-wyszeptałam wściekle.
-Moja droga Eve... Po co ta groza i zgorszenie..?-usłyszałam za sobą.
***
Lekki ból w brzuchu, w który zostałam uderzona, przeszkadzał mi w uratowaniu pozostałych części ciała... Powoli zaczynałam się modlić kiedy zbliżałam się do betonu i... Nie poczułam nic, a nic... Otworzyłam powoli oczy i.. zobaczyłam że wokół mojej tali owinięta jest niebieska macka.
-Ach! Panienka Miki!- zapiszczał męski, w miarę chłopięcy głos. Spojrzałam na niego, wiedziałam kto to. Stał tam wysoki szkielet, szczupły, w za dużej czerwonej bluzie i ciemnych jeansach, maił podłużną szczękę i wąskie oczy.
-Jaka tam panienka, to pannica, kiedy my się ostatnio widzieliśmy w twoje 14 urodziny? Wyglądałaś wtedy uroczo.- powiedział ktoś inny. Drgnęłąm Spojrzałam prosto w... oczodoły drugiego szkieleta, niewiele niższego. Wyglądał na grubszego, ale to przez bluzę... Miał okrągłą twarz, duże oczodoły i... jak na szkielet był cholernie przystojny... Wiecie znam go od 12 roku życia, od 13 się w nim bujałam... chyba trochę tego uczucia we mnie zostało... Niewiele się zmienił teraz miał na sobie jasne jeansy,biały t-shirt i niebieską bluzę
-PAPAIRUS! SANS!- ucieszyłam się i spojrzałam na niższego. Powoli postawił mnie na chodniku, a maska zniknęła. Podbiegłam i przytuliłam ubranego w czerwoną bluzę szkieleta, ten też mnie przytulił. Podbiegłam do drugiego tuląc go i całując... PRAWIE w... miejsce gdzie powinien mieć usta, ale opanowałam się i pocałowałam go w polik. Ten złapał mnie pod pachami, podniósł i się ze mną zakręcił. 
-Rany jak ja cię długo nie widziałem dzieciaku.- zaśmiał się.
-Ej! We wrześniu będę mieć 18 lat! Już nie jestem dzieckiem!-ochrzaniłam go. Nie mam pojęcia jak... Ale on potrafi się tak uśmiechnąć że wszystko mu wybaczę...
-Może więc jako że uratowałem ci życie odwdzięczysz się jakoś?-zapytał.
-Oczywiście, zapraszam na obiad i deser. Tylko powiem im że wszystko ze mną okej i możemy iść.- powiedziałam uśmiechając się. Sans postawił mnie splatając swoje kości ręki z moją drobną rączką. Papairus zaczął jakiś temat, a my swobodnie o tym mówiliśmy, szliśmy jednak dość szybko, wiedziałam ze wezwano Maję a ta potrafi zrobić niezłą rozwałkę...  Dotarliśmy na miejsce po jakiś 10 minutach. Wszędzie leżeli nieprzytomne resztki truposzy(kości), kilku szamanów oraz magów którzy rozpoczęli bójkę.
-A więc teraz... Powiedzcie mi kto zaczął tą bójkę...- na jednej ze skrzyń, niczym król, siedział chłopak o ciemnym kolorze blondy włosach i żółtych oczach, miał dość ostre, ale nie za ostre rysy twarzy, zaostrzony, lekko zadarty nos, średniej wielkości oczy i kpiący uśmiech.- I który z was śmiał aż tak mocno zaatakować Maiko Makoyę...-zawarczał lekko rozzłoszczony. No pięknie... Od kiedy on się pakuje w takie bójki...
-Ej Jacob nie przesadzaj, nic mi nie jest!- krzyknęłam do chłopaka, dopiero teraz zobaczyłam że obok niego siedzi fioletowowłosa dziewczyna, a jej czekoladowe tęczówki, patrzą w moje... identyczne jak jej...
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Papairus
Sans~ (<3)
Jacob




1 komentarz:

  1. Hym.... Robi sie ciekawie
    Ren:Dlaczego ja chodzę Z Jeanne!?składam pozew!
    Ale ciebie w tym rozdziale nie było...
    Ren:To podwójny składam-,-
    Horo:Maja^^
    A w ogóle to kto jest narzeczonym Eve?
    Men:Iw....
    Tak tak...
    Ren:I co to za sans-,- i jackob !?
    Ale przystojni sąXD
    Ren:*warczy i sie focha*
    Aha... Co by tu jeszcze... Czekam na next^^

    OdpowiedzUsuń