sobota, 7 października 2017

Zaryzykuj, jeśli chcesz miłości 2

Wszyscy na niego patrzyli. Większość już miała padaczkę, zawał i inne uaktywnienia swych chorób, lub po prostu zawał. Napastnik zaśmiał się dumnie.
-Skończyłeś?-spytała Reiven pijąc wino. Ja założyłam ręce na piersi i stanęłam tak ze moje biodro było wysunięte w bok. Hinata jadła sobie paluszki serowe. Większość złych się szokowała. No bo o co chodzi? 3 dziewczyny mają spokój, a oni coś takiego. Ja jednak byłam mocno zirytowana, a nie spokojna. Zawsze pamiętałam jak ciocia opowiedziała mi czemu jest sama.
Prawda była taka ze znała ich przed Ran. Pomiędzy nią a Enem zawsze była nienawiść, ale oboje by się dali za drugiego powiesić. Z resztą z Zingiem* było tak samo.  Oni zawsze trzymali się w trójkę, aż rodzina Tao oznajmiła że Ran zostanie narzeczoną Zinga. Reiko miała już powiedzieć Enowi co czuje... wtedy zauważyła jego spojrzenia na Ran... Zrozumiała że En nigdy nie pokocha jej w taki sposób i pogodziła się z samotnością. Kiedy starszy Tao zginął była przy nich... Ran zauważyła jej miłość do szwagra. Potem wszystko potoczyło się tak jak się potoczyło.Prawda jest taka że En sam się nie domyślił że Reiko go kocha, to oczywiste, moja mama mi powiedziała że to Ran się wnerwiła w jakiejś kłótni i przypadkiem go uświadomiła.
Spojrzałam na moją ciotkę. Jej wzrok wyrażał jedno, szczęście z zabicia tych imbecyli co przeszkodzili w dniu jej zaręczyn.
-Coś mi się wydaje że nie rozumiecie.-oznajmił bandyta wyciągając pistolet. Spojrzałam na moją ciocię.
-To ty czegoś nie rozumiesz..-zaczęła powoli schodząc z podwyższenia orkiestry.-Jestem prostą kobietą, cieszą mnie takie rzeczy...-stanęła przed bandytą... był on młodzikiem... zaczerwienił się widząc seksowną kobietę koło 35 lat przed sobą w tak dopasowanej sukni i makijażu. Oczywiście moja ciocia była cholernie atrakcyjna. Gdyby nie fakt że kocha Ena tak mocno, już dawno byłaby mężatką obsypywaną diamentami. Moja ciocia złapała bachora za szczękę.- A ty psujesz mi zaręczyny, tylko za to powieszę cię za uszy-powiedziała uśmiechając się jak smile dog. Pomocnicy napastnika chcieli się na nią rzucić. \
-Kontrola ducha...-powiedziałam razem z Hinatą i Reiven.
-Czarownice z salem w kapelusz-powiedziała Reiven. Jej kapelusz został ozdobiony kilkunastoma różdżkami. Czarnowłosa wyciągnęła jedną z kapelutka.
-Smoki żywiołów.-oznajmiła Hinata.
-Neko w laskę Ra-powiedziałam wyjmując ją z podwiązki na udzie, takiej jak miała ją Jun. Ludzie patrzyli zszokowani.
-Nie radzę-zacmokała moja ciotka. Podeszła do jednego obrazu i zapukała w niego.-Babayaga-szepnęła. Światła zaczęły mrugać. Obraz drżał i powoli zaczął się odchylać jak drzwi. Można było zobaczyć naprawdę długie, chude palce. W mizernym świetle ukazała się obrzydliwie chuda kobieta w obdartych szmatach. Podniosła głowę, twarz była zasłonięta jej obrzydliwymi, szlamowatymi włosami. Postawiła stopę i zaczęła się poruszać. Światła zgasły totalnie, rozległ się krzyk napastników. Potem wszystko wróciło do normy. Moja ciocia oraz ja z drużyną piłyśmy sobie napoje. En uśmiechał się, widocznie pokaz mojej cioci mu się spodobał. Natomiast reszta miała niewyraźne miny.
Atmosfera po 15 minutach wróciła do normy. Ludzie zaczeli gratulować narzeczonym. Ran rozmawiała z nimi z szerokim uśmiechem.
-Zaskakująco silna kontrola ducha...-powiedział ktoś. Opierał się z innej strony marmurowej kolumny. Spojrzałam na niego, był to Ren.
-Dziękuję-oznajmiłam.
-Nazywam się Tao Ren... miło cię poznać... moja narzeczono.-oznajmił patrząc mi w oczy pijąc swoje mleko. Powiem szczerze, aż mnie zatkało.
*Tak U MNIE będzie nazywać się ojciec Rena, bo jak wiadomo w Polsce En to jego wujek, lecz orginalnie ojciec, ale mi wygodniej że wujek so deal with it

piątek, 6 października 2017

Duch, zjawa... po prostu zagubiona zwiastun

Jak zawsze spóźniona, wiecznie i na wieki, kurde! Na własny pogrzeb się spóźnię! Wpadłam do klasy jak głupia, potykając się o próg. Klasa wybuchnęła śmiechem... Klasyk. Nauczyciel ich opieprzył, a ja usiadłam sama w ostatniej ławce. Nauczyciel od angielskiego rozmawiał z nami o tym jak spędzimy wakacje. Ja byłam ostatnia więc wyciągnęłam po prostu szkicownik i rysowałam. Cóż... tak się kończy pójście do sklepu na przerwie, na szczęście to jest już ostatnia lekcja, a jutro jest koniec roku szkolnego... Dzwonek zadzwonił. Pani zatrzymała mnie bym jej odpowiedziała na pytanie.
-I think i will just... stay at home, or help my dad in work from time to time... i will go and swim in a river.... -powiedziałam jej. Kobieta westchnęła.
-Martyna...-westchnęła. Jak ja nienawidzę swego imienia...- Prosze cię byś... pisała listy, nie ważne do kogo, może to nawet być zmyślony przyjaciel lub ja, mogą być po polsku... nie musisz ich wysyłać... potem mi je przekażesz...-poprosiła mnie nauczycielka. Dziwna prośba... Wiem jednak ze łatwo mi nie odpuści...
-Dobrze proszę pani-poddałam się szybko, po co mam walczyć?
Wszyscy gadali podekscytowani. Ja... ja byłam jak duch... przemykałam się między nimi nie zauważona. Otworzyłam swoją szafkę i założyłam bluzę Kuro z servampa. Założyłam swoje słuchawki i włączyłam playlistę. Odłożyłam książki i wzięłam rzeczy inne niż książki. Zamknęłam szafkę i ruszyłam do wyjścia.
Przedstawić się w sumie wypada... Martyna Makoya... Ale mówią na mnie, albo raczej mówili Miki... Przez ostatnie pół roku wszystko mi się sypło... Moja matka zniknęła w niewyjaśnionych okolicznościach, ojciec pogrążył w pracy, chłopak mnie rzucił dla innej, a jedyna przyjaciółka przeniosła się z tej szkoły... Ja mam szczęście...
Następnego dnia przyszłam do szkoły z torbą sportową. Mój brat, który mieszka na obrzeżach Mazur zaprosił mnie do siebie na 2 tygodnie, tata mnie namawiał i dał mi nawet łapówkę. Ze sobą miałam mój laptop, szkicowniki, kilka ubrań i butów, resztę tata mu wyśle. Do szkoły weszłam w tenisówkach na koturnie i  sukience na ramiączka. Wszyscy zabrali dyplomy i poszli. Ja szłam spokojnie. Nie zauważyłam nawet jak weszłam na coś... myślałam ze to guma, ale to zaczęło mnie oblepiać. Pisnęłam i szarpałam się, ale niewiele to dało... Upadłam na trawę z niewielkiej wysokości. Dysząc podniosłam się lekko, moja torba na szczęście wisiała na gałęzi. Usiadłam i masowałam bok.
-Nic ci nie jest?-spytał mnie ktoś. Spojrzałam na osobę. Był to niski chłopak w mundurku szkolnym. Zamrugałam zaskoczona, gdyż ta osoba... wyglądała jak żywy Oyamada Manta.

Tu macie strój Miki :3

niedziela, 20 sierpnia 2017

Zaryzykuj, jeśli chcesz miłości 1

Po miesiącu od otrzymania zaproszenia szykowaliśmy się. Hinata i Reven też zostały zaciągnięte. W sumie czekaliśmy tylko na mamę i Gumi. Żułam gumę miętową i bawiłam się brązowymi włosami z fioletowymi pasemkami... były kręcone... Oczka miały kolor mlecznej czekolady.
-Mamo pośpiesz się-poprosiłam.
-Nie pośpieszaj mnie, wasz ojciec też się nie śpieszy!-odpowiedziała mi mama. Wywróciłam oczami.
-Mówiłam że to nuuuudyyyy-powiedziała czarnowłosa Reven. Jej ciemnozielone oczy były znudzone.
-Dawajcie po dyszce-powiedziała Hinata. Miała urocze różane oczka i ciemnoczerwone włosy, usta miała naturalnie czerwone, jak i piegi. Obie dałyśmy jej podaną kwotę.-Swoją drogą o co chodzi? Zazwyczaj cię nie ciągają.-zauważyła.
-Tym razem przyjęcie urządza Ran Tao, moja mama dawno się z nią nie widziała, a jej syn to mój narzeczony- powiedziałam. Reven zleciała z szafy na której siedziała, a Hinata udławiła się śliną.
-Masz narzeczonego?-spytały jednocześnie.
-Tak... od maleńkości.-zaśmiałam się.-Kiedyś... było inaczej... i dobrze o tym wiecie.-spojrzałam na nie. Obie spojrzały w bok z westchnięciem.
-To prawda... ach... kiedyś, kiedyś szamani byli u władzy... pamiętam to... na skinienie me lały mikstury się, zapach roślin tak cudowny...aż odmówiłam poprzedniemu królowi szamanów... menda mnie przeklęła...-Reven westchnęła i usiadła z powrotem. Miała na sobie zgniłozieloną, asymetryczną suknię. Z prawej do kolana, z lewej do połowy łopatki. Miała ozdobne naszycia z cienkiego, przezroczystego, czarnego materiału i korali. Włosy miała zafalowane z wpiętymi czarnymi stokrotkami.
-Dziwisz się? Byłaś potężną wiedźmą i szamanką. Chciał dla ciebie przyjąć mniejszą moc, a ty go wyśmiałaś-zauważyła Hinata. Miała na sobie jasnoczerwoną sukienkę do kolan, na niej ładne białe ozdóbki.
-Się odezwała... Życie ci uratował, wyszkolił, a ty chciałaś go zabić-zaśmiała się czarownica.
-Wiecie co? Obie cierpicie przez faceta, dajcie sobie spokój nawzajem-poprosiłam. Obie wywróciły oczmai. Ja chyba byłam najmniej wystrojona. Założyłam prostą sukienkę w błękitnym kolorze. Na ramionach miałam po 2 złote bransoletki.
Po kilkunastu minutach moja mama w końcu skończyła przygotowania. Założyła sukienkę podobną do mojej, lecz jej była ciemnobordowa w ozdobne, czarne szlaczki, no i miała na sobie bolerko. Obok zeszła moja siostra. Miała na sobie krótką, zieloną sukienkę z żółtym paskiem, obejmował biust i biegł do końca kreacji. Marta, najmłodsza, założyła bombkową, jasnoróżową sukienkę. Leo i tata mieli najłatwiej. Leo założył granatowy garnitur, a mój ojciec czarny, z czerwoną koszulą. W końcu mogliśmy jechać. Założyłam słuchawki na uszach i słuchałam muzyki do końca podróży.

Przyjęcie odbywało się w jednej z większych galerii. Pierwsze piętro było w pięknym białym kolorze z marmurowymi ozdobami. Tak jak i taras. Meble były antykami. Za to drugie piętro było ze szkła i to tam były arcydzieła. Jechaliśmy tam dość długo, nasz dom znajdował się w lesie. Był czymś na podobieństwo domu Calemów ze Zmierzchu. Tylko ze 4 razy większy. Dotarliśmy tak z pół godziny po rozpoczęciu. Moja ciocia, Reiko, była już na miejscu. Piła wodę z cytryną i podziwiała obraz o nazwie "położnica lucyfera". Miała na sobie suknię typu Navona w kolorze brzoskwiniowym. Poszliśmy się z nią przywitać. Po paru chwilach zobaczyliśmy i rodzinę która urządziła to. Ran i En byli ubrani w tradycyjne Chińskie stroje. Jun była ubrana w suknię podobną do codziennej, ale o wiele bardziej ozdobnej. Jej brat miał na sobie niby garnitur, ale z tradycyjnymi ozdobami jego kraju. Jego dziadek chyba nawet nie zmienił ubrania. Ran zobaczywszy Miko i Reiko podeszła i przytuliła obie. Te oddały uścisk i powitanie. My się grzecznie przywitaliśmy. Mój ojciec z kulturą chciał ucałować dłoń Chinki i zrobił to, ale piękny wzrok mordu, ach. Kid zaśmiał się i spojrzał na Ena.
-Miki, moja droga, chodź poznasz w końcu..-zaczęła Ran.
-Już znam Rena... ale on mnie nie... widziałam go na turnieju-oznajmiłam. Ran zamrugała i uśmiechnęła się.
-To cudownie, idź się przywitać.-popchnęła mnie lekko. Ja spojrzałam na przyjaciółki. Reiven piła już wino musujące, a Hinata jadła ciastko krabowe. Kiwnęły głowami i poszły ze mną. Kid poprosił Ran do tańca, Leo poprosił Jun, a En Reiko... Miko miała szczęście i poszła objeść sałatkę owocową tak moja mama to wegetarianka. Tym czasem ja poszłam się przywitać. Ren z przyjaciółmi byli niedaleko stołu i kapeli. Tao kręcił głowa trzymając się dwoma palcami za zatoki. Większość jego kompanów obżerała się. Jedna dziewczyna ich opieprzała, a druga nieśmiało patrzyła dookoła. Trzecia podziwiała Boże obrazki. Podeszłam.
-Witam-powiedziałam do Rena. Ryo rzucił się na Reiven i Hinatę.
-Hej-powiedział do mnie chłopak. Lubię jego oczka.-Jak się bawisz?-zapytał pewnie z grzeczności.
-Dość przyjemnie-powiedziałam z szerokim uśmiechem.
-Rozumiem że oczekujesz na zaproszenie do tańca, więc ...-westchnął.-Zechcesz ze mną zatańczyć?-spytał kulturalnie. Pokiwałam głową z uśmiechem.
-Tak-powiedziałam. Hinata zgodziła się tańczyć z Choco, a Reiven z Ryo.
Po minucie tańca z moim narzeczonym, który nie wie że jest moim narzeczonym, muzyka ucichła. Ja i fioletowo włosy spojrzeliśmy w stronę muzyków. Obok stał En Tao i Reiko z lekkim uśmiechem i błyszczącymi oczami. Nie pamiętam dokładnej przemowy... Jedyne co usłyszałam to fakt iż En kupił tę galerię, przed dalszą częścią dodam ze Reiko ma takich z 5, ale mniejszych, i podarował ją mej ciotce, jako prezent zaręczynowy, wraz z pierścionkiem z czarnego srebra, z wygrawerowanym wężem. Tak... moja ciotka wychodzi za Ena...  Następne co się wydarzyło to pisk radości Ran, szaleństwo ze szczęścia Chinga, czyli dziadka Rena. Jun chyba prawie zemdlałą, a Ren miał zaćmienie.
-Ach jak miło-zaśmiał się istot. Wszyscy na niego spojrzeli.-Aż mi głupio że jestem tu by was okraść i zabić... ewentualnie zgwałcić po drodze-zaśmiał się i patrzył na nas z szerokim uśmiechem. Cóż... jak to mówią przeciwieństwa się przyciągają, więc jak dobre wieści, to do kompletu i złe... choć nie tyle złe, co irytujące...

sobota, 19 sierpnia 2017

Zaryzykuj, jeśli chcesz miłości. Prolok

Kobieta w unowocześnionym kimonie szła po korytarzu znanej sobie rezydencji. Pomimo dużej ilości zoombie, to ona była obiektem którego ludzie się obawiali. Pchnęła ciężkie drzwi tak ze przywaliły o ścianę. Jej jaśminowo-czerwone włosy wyglądały jak by panowała w nich burza. Szczupła, pociągła twarz była wykrzywiona w grymasie złości. Niebieskie oczka grzmiały piorunami.
-Tao!-prawie cała rezydencja usłyszała jej krzyk.-Czy ty oszalałeś?!-spytała zirytowana podchodząc.
-Znowu się kłócą-westchnęła Ran.
-Znasz ich... tylko my się was nie boimy, a oni oboje kochają się kłócić.-powiedziała istotka obok Chinki. Była to siostra kobiety w kimono. Ona była ubrana w gorset i spódnicę krochmaloną do kolan. Jej włosy były blond , związane w kucyki, nisko tasiemkami niebieskimi, tak jak i jej oczka, jej i siostry. Na jej rękach był miesięczny bobasek, Ran siedziała z 4 letnią dziewczynką, zachwyconą rocznym braciszkiem i niemowlakiem.
-Miko przestań, jeszcze pomyślę że En w końcu znajdzie kobietę.-zaśmiała się Ran. Jun patrzyła zaskoczona. Ran pogłaskała buźkę córki.-Idź pobawić się z pandami.-poprosiła. Dziewczynka zrobiła to.
-Ran proszę cię, moja siostra prędzej zje mięso nim znajdzie faceta.-była to typowa rozmowa między dobrze znającymi się kobietami.
-A twój mąż?-spytała w końcu fioletowooka
-Kid zajmuje się pracą, mamy nadzieje że nasza córka też będzie umiała się dogadać z potworami... i mam nadzieje że będzie szamanką..-zaśmiała się.
-A ja mam nadzieje że będzie jak ty i że mój syn będzie mieć tak dobrą żonę-zaśmiała się Ran. Obie się tak śmiały i jakimś cudem plan by połączyć berbecie powstał i bez alkoholu... Natomiast Reiko i En się upili i się kłócili, jak zawsze oboje się do siebie tulili i mówili jak bardzo się nienawidzą.
Miko i Ran doprowadziły ich do pokoi. Dzieciaki spały w pokoju obok pokoju Ran. Miko spała w gościnnym z drugiej strony.

Z latami przyjaźń rodzin prawie zniknęła, ale Miko i Ran pisały raz w miesiącu dowiadując się o wszystkim. Reiko i En nie widzieli się od dawna, kobieta bowiem zorientowała się iż darzy mężczyznę uczuciem. Tym czasem córka Miko wyrosła na piękną dziewczynę imieniem Miki. Była ona wytrenowana, mądra i dogadywała się ze stworami nadnaturalnymi. Znalazła 2 szamanki z którymi podróżowała podczas turnieju. Jedna była stara, ale zaklęta w młodym ciele, druga była młoda, w młodym ciele, ale miała starą duszę pierwszej uczennicy Zeke'a Asakury.
Przeszły razem każdy etap turnieju szamanów, a podczas próby przejęcia KD przez Zekea pomagały trzymać słabszych z dala od sanktuarium. Dobrze wiedziała kim jest Ren.

Czas po turnieju tak mijał i mijał. Od czasu buntu Rena, matka chłopaka odnowiła kontakt z Miko. Pewnego dnia kiedy Miki i jej siostra ćwiczyły taniec, ich młodziutka siostra boks, a brat szkicował projekt plakatu na film rozbrzmiał pisk zachwytu ich matki. Dzieci przybiegły i zapchały się w drzwiach. pierwszy wpadł Leo, a siostry na niego.
-Mamo kto bierze ślub?-strzelił Leo.
-Nikt kochanie, moja przyjaciółka urządza bankiet bo otwiera nowa galerię sztuki i zaprasza nas!-pisnął z uśmiechem. Wszystkie dzieci patrzyły zdziwiona. Pokazała im zaproszenie.
-Ay mama-powiedzieli widząc nazwisko Tao.

środa, 10 maja 2017

Reven rozdział 0.1

Dzień był słoneczny i pogodny, jak zawsze tutaj... Przez tutaj mam na myśli prywatną posesję wampirzego rodu Sakamaki. Byłam tutaj na wakacjach, choć chyba bym je oddała za możliwość powrotu do Chin z których 5 lat temu, mając 12 lat, musiałam się wyprowadzić wraz z rodziną. Znaczy nie tyle co musiałam, co mama miała inne kolekcje, a tata inne restauracje... Smutno mi bo, z resztą Leo też, zaprzyjaźniłam się z Jun i Renem. Lecz dalej mamy z nimi kontakt, głównie listy i czasem skype, ale bez kamerki.Nie wiem jak tam Leo, ale on i tak głównie z Jun gada, ale ja i Ren dogadujemy się dość dobrze, znaczy... jakieś 2 lata temu przez pewien czas był albo cicho albo był dość szorstki, po jakimś czasie przeprosił i wszystko wytłumaczył, rozumiałam go i zapewniałam że ma moje wsparcie. Rok temu kontakt urwał się na dość długi czas, ale na początku tego roku się wznowił, o ile wiem teraz mieszka w Japonii, chodzi tam do ostatniej klasy liceum i ma przyjaciół. Cieszy mnie to, a jeszcze bardziej że mimo to, nie zapomniał o mnie.
Czytałam tak właśnie jeden z jego ostatnich listów, kiedy podbiegł do mnie Ayato. Spojrzałam na niego zaskoczona, ale on nic nie mówił, złapał mnie i pobiegł. Ja mrugałam zaskoczona, niósł mnie więc nie musiałam za nim zapindalaj jak głupi za bałwanem, po chwili w końcu w miarę się ogarnęłam i spojrzałam na niego.
-Co się dzieje?!-spytałam.
-Stryj Daracus- odpowiedział. Zamilkłam, no tak... Wiedziałam kto to jest i nie miałam ochoty go widzieć. Jeden z moich duchów przemienił go w wampira i nie pała on ani do niej, ani do mnie szczególną sympatią.- Shuu, Subaru i Reiji załatwiają sprawy w Japonii, polecisz do nich.- powiedział pakując mnie na siedzenie w samolocie, nie mam pojęcia kiedy tu dotarł, ale wiadomo wampiry i ich szybkość... Pocałował mnie w czoło i wyszedł, moje walizki były obok, zapięte by nie przesuwać się gdzie chcą po samolocie, przekąski i moja torba, oraz ubrania na niej. Wzięłam je i poszłam się ubrać, lekko poirytowana takim obrotem spraw, no jak to jest do ciężkiej huśtawki?

Po kilku godzinach lotu dotarłam na lotnisko. Tam czekał Reiji. Był on wysoki na 1,90m, nosił okulary, lekko zasłaniające jego piękne, wręcz granatowe, oczy, miał też długie do karku, fioletowe włosy. Pomógł mi wysiąść, a pracownicy lotniska wzięli moje bagaże i zanieśli je do samochodu, mogę się założyć że były to wampiry. Jechaliśmy spokojnie, chłopak przepraszał mnie za tą sytuację, a ja powtarzałam mu że nic się nie stało. Zatrzymaliśmy się przed firmą należącą do rodziny wampirów. Chłopak podał mi rozmienione pieniądze które miałam do dyspozycji, wiedział że nie odpuszczę możliwości zwiedzania tego miasta, zwłaszcza że jest tu pełno gadżetów z anime. Podziękowałam mu, przytuliłam, wzięłam mapę jak trafić do ich domu, znaczy się willi, i poszłam w miasto! Zajrzałam już do paru sklepów i szłam tak z torbami, jedząc lizaka aż ujrzałam pewne wzgórze.  Zafascynowana takowym widokiem poszłam w jego stronę, właśnie wchodziłam po schodach, kiedy obok mnie wylądował jakiś mieć... drewniany miecz... Jak by to ująć... Znacie trening wojskowy? Wyobraźcie sobie taki od najmłodszych lat, tylko że po latach o wiele bardziej złożony, tak ze umie się wszystko co każdy żołnierz na planecie... Widzicie to? Tak ja to miałam, creepypasty chętnie mnie uczyły, były zadowolone ze nie chcę być bezbronną kluską przez resztę życia...Złapałam miecz za rękojeść(nic innego jak dalej drewno, tylko obwiązane grubą warstwą bandaża. Spojrzałam w stronę z której nadleciało i przykucnęłam, skradając się tam. Widziałam tam, o dziwo, jakiegoś dziwnego mężczyznę, obok była różowowłosa dziewczyna o fioletowych oczach, była ona w pozycji bojowej w kierunku dziewczyny o ciemnoniebieskich włosach i niebieskich oczach, mniej więcej po środku, no mniej więcej bo był ze 3 metry od nich.
-NIE WTRĄCAJ SIĘ!-obie spojrzały na niego z mordem. Rany, ale się wnerwiły...
-Drogie panie...- zaczął dyplomatycznie, wtedy przywaliła mu pięść z wody.
-Rodzinna sprawa kochaneczku- oznajmiła niebieska.
-Rodzinna?! Przestałyśmy być rodziną kiedy dołączyłaś do tego potwora!- krzyknęła fioletowo włosa. Ja stwierdziłam że takie newsy to nie moja bajka, ale ten biedny chłopak to co innego. Zakradłam się, chowając się za kamieniem i schowałam go za nim żeby mu znowu nie przywaliły, bo zaczęła się ostra walka. Wychyliłam się lekko i patrzyłam na nią, no co? Nie codziennie widzi się jak anioł po przejściach i po kosiarce walczy z wodnym stworzeniem. Po chwili obie padły wykończone, ja sobie wstałam i poszłam na nie popatrzeć. Znalazłam przy nich informacje o wilkołakach i wampirach, zabrałam im je i westchnęłam. Czemu ja zawsze się wplątam w takie zabawy?
-Nieładnie tak okradać nieprzytomnych...- ktoś siedział na gałęzi pobliskiego drzewa. Spojrzałam tam i zaniemówiłam. Na tle księżyca... na gałęzi... siedział chłopak o długich brązowych włosach, tańczących na wietrze, czarnych jak smoła oczach, prawie świecących w takim świetle... Jego peleryna też była rozwiana, ukazując jego idealnie wyrzeźbioną klatę. Stałam jak debil, lekko czerwona i patrzyłam na niego. No co ja mam powiedzieć?! No właśnie... Więc po protu patrzyłam i pozwoliłam... by działo się co ma się dziać...

poniedziałek, 1 maja 2017

Reven Prolog

Odkąd pamiętam zawsze fascynowały mnie istoty fantastyczne... Demony, wampiry, anioły... Lecz nie moją rodzinę... Przez to często dostawałam często kary takie jak wycinanie mi słów z biblii, cięta butelką... bita... Nie lubiłam tego, ale mówiono mi że to dla mojego rozgrzeszenia, mimo że ja nie wierzyłam w "Boga" mojego miasteczka. Chociaż czasem te kary przyjmował mój brat, lub siostra. Byłam im za to wdzięczna, wszyscy troszczyliśmy się o siebie nawzajem, musieliśmy...
Kiedy miałam pięć lat zgubiłam się w lesie i spotkałam dziwne istoty... Dawniej byli ludźmi, ale teraz nazywano ich creepypastami. Większość ludzi by uciekła, lecz ja uśmiechnęłam się i podbiegłam ze śmiechem by się ze mną pobawili. Widząc moje rany zaniemówili i opatrzyli mi je i bawili się ze mną i opiekowali. Po paru dniach pomogli mi wrócić, mieszkańcy widząc mnie w pięknych nowych ubrankach, z koszykiem jedzenia i słodyczy zaczęli się radować, myśląc że ochronię wioskę... Było tak przez jakiś czas, lecz gdy zaczęli mi dokuczać, stali się kalekami. Mieszkańcy karali mnie za to... Pewnego dnia Slenderman nie wytrzymał, nocą przyszedł, spakował mnie i zabrał stamtąd.
Miałam wtedy sześc lat. Znalazłam miłą i przyjazną rodzinę, też miałam rodzeństwo. Moja rodzona siostra uciekła z miasteczka kiedy miała 16 lat, ja miałam 8, i została aktorką, jej chłopak był piosenkarzem i aktorem, czasami widziałam ich na okładkach gazet, pisałam też z nią listy. Mój brat w tym samym roku, ale on miał 20 lat, został bokserem, w cholerę dobrym bokserem. Ja dorastałam w wesołej i dobrej rodzinie. Odkryłam wiele talentów taki jak rysowanie czy też... cóż... umiem walczyć... i gadać z duchami. Nie wiem jak i nie pytajcie mnie... Może jednak się przedstawię.. Nazywam się Reachel Dolent, ale teraz mówią na mnie Reven Miki Makoya.
Kiedy miałam 9 lat przeprowadziłam się z rodzicami, Maką która była projektantką, oraz Kidem, który był właścicielem restauracji i kucharzem, no i oczywiście z rodzeństwem Leo, który był starszy o 4 lata, Gumi, starszą o rok i Małą, roczną Martą. Wszyscy mnie tam kochali, pomagałam im, zajmowałam się Martą, gotowałam... Wracając, wszyscy przeprowadziliśmy się do Chin gdzie mama miała pracować nad swoją kolekcją, a tata nad nowymi restauracjami w tym kraju. Ja dostałam się do dość dobrej szkoły, więc rodzice byli dumni.
Do szkoły został mi jeszcze tydzień, przeprowadzaliśmy się akurat w wakacje, więc postanowiłam sobie pochodzić po okolicy, rodzice wiedząc że Slender i inni ciągle mnie obserwują i pilnują pozwolili mi iść. Szłam sobie po ulicy, a każdy kto miał jakąś krzywą miną w stylu "porwijmy ją" miał darmową operację plastyczną, oraz dentystę. Doszłam w końcu na plac zabaw, zdziwiło mnie ze nie ma tam nikogo poza 2 dzieci i dziwnie ubranego mężczyznę o szarej cerze. Jednym z nich była zielonowłosa dziewczyna w wieku mojego przyrodniego brata, była ubrana w czarną sukienkę i zielone leginsy, drugi był chłopak, miał ciemnofioletowe włosy, był ubrany w, zdecydowanie za duże, czarne spodnie i czerwoną koszulkę w stylu tego kraju. Patrzyłam na nich, bawili się w piaskownicy. Kulka obok mnie zmieniła się w kruka na pobliskim drzewie. Podeszłam do huśtawek i usiadłam, zaczynając się huśtać. Para fioletowych i złotych oczu spojrzała na mnie zaskoczona, potem spojrzeli na siebie, chyba byli zdziwieni, ewentualnie wnerwieni że im przeszkadzam. Starsza dziewczyna pokazała bratu by został, a mężczyźnie by był gotowy do ataku, jej mogę dostać po dupie za niewinność...
-Nie boisz się nas?-dziewczyna miała łagodny głos, ale lekko się bała, ja serio wyglądam jak bym była gotowa rzucić się z zębiskami? Znaczy... cóż Slender wyleczył większość ran i blizn, tak że było jedynie parę śladów na tych najgłębszych, ale nic poza tym, zawsze zasłaniały to ubrania... Patrzyła na mnie zaciekawiona, ale z lekkim strachem. Nie powiem jej że mam ze sobą mini armię i kilka duchów które już potrafię zrobić w kontrolę... Moment... tamten ma talizman... Więc ona jest Doshi, wnioskuję bo facet jej słuchał.
-Nie- powiedziałam i lekko się do niej uśmiechnęłam. Dziewczyna chyba trawiła informację, bo dopiero po chwili złapała mnie za rękę i pociągnęła do chłopaka.
-Jestem Jun, a to mój brat Ren, a Ty jak się nazywasz?-spytała mnie zielonowłosa. Patrzyłam na nich zaskoczona, ale po chwili delikatnie się uśmiechnęłam.
-Jetem ...- już miałam podać imię, ale ugryzłam się w język. Nie chciałam tego imienia, było złymi i bolesnymi wspomnieniami.- Nazywam się Makoya Reven... Możecie mi mówić Miki- uśmiechnęłam się ciepło i szeroko i zaczęłam z nimi bawić.
Na drzewie niepodal kruk, kot i jeż patrzyli na to z uśmiechem, każde wydało swój dźwięk i ułożyło się wygodnie, by nas obserwować.

wtorek, 10 stycznia 2017

Shaman King Miki Rozdział 27

Święta minęły jak z bicza trzasnął, wiecie święta, święta i po. Większość z nas wpadła w ciąże spożywczą, a na dodatek, taki deserek, okazało się ze Anna jest w chyba 5 miesiącu prawdziwej  ciąży, wszyscy gratulowali Yoh, Anna nie kontaktowała ze światem, a Gumi już szyła jej ciążowe ciuszki, a wszyscy rozkminiali jak się nie skapneliśmy, a co lepsze jak sama Anna się nie skapnęła. Chodź i tak najlepszy był powód przez który Keiko poprosiła ją o zrobienie testu... Cóż domyślcie się po tym ze powiem że Choco został wgnieciony w ziemię... przez Anne, a Kaja go rozwaliła praktycznie na atomy... Tak zauważył że jej piersi urosły. Przez całe święta miałam wrażenie że o czymś zapominam, ale zignorowałam to.
Właśnie siedzimy sobie i oglądamy Kevina(święta bez Kevina to nie święta, nie?). Wtedy sobie uświadomiła o czym zapomniałam! Ren i Jun żeby nie było niezręcznie wyszli sobie, więc nie miałam szansy dać mu prezentu! Jednak nie miałam ochoty teraz się zrywać i w ogóle, więc poczekałam spokojnie. Wtuliłam się mocniej w Rena, który dobitnie wyjaśnił Zeke'owi że on jest ze mną, a potem prawie zabił Dare słysząc jej plan.
Po skończonym Kevinie zaczęły się tym podobne rzeczy, Ren nie zdzierżył i wstał idąc do pokoju. Uśmiechnęłam się i poszłam do siebie, wzięłam paczkę i poszłam do niego. Zapukałam, usłyszałam tupanie, otworzył drzwi z rozmachem i z lekko wściekłą miną przybliżył twarz do mojej, gotów krzyczeć, ale po chwili zobaczył ze to ja. Lekko zaczerwieniony mrugał z lekko zawstydzoną miną. Patrzyłam na niego lekko zarumieniona zasłaniając sobie połowę twarzy prezentem dla niego, tak ze widział tylko moją twarz. Jego włosy były opadnięte, patrzyłam tak na niego, a on na mnie.
-U...um.... Potrzebujesz coś?-spytał.
-N...no... Ja wiem ze nie obchodzisz świąt ale... Proszę...- podałam mu pudełko w ozdobnym papierze i szybko odbiegłam.
**(Tja piszę renem.... Z góry przepraszam)**
Zamrugałem zaskoczony. Super nie dość że mnie widziała z rozpuszczonymi kłakami, to prawie jej nos swoim złamałem i jeszcze prawie opieprzyłam... Nie ma to jak cudny pierwszy tydzień związku... Zamknąłem drzwi i usiadłem na łóżku po turecku. Obejrzałem pudełko, było raczej szerokie i płaskie. Ciekawe co też wymyśliła... Jeszcze mi niezręcznie ze nic dla niej nie mama, Miki cholero jedna przestań taka być! Nie dość że większość czasu sam siebie zawstydzam, a jak nie to Jun idealnie mi w tym pomaga, to jeszcze ona się dołączyła i bije wszelkie rekordy.... A to mi się wpiernicza pomiędzy nogi, opiera się plecami o mnie i se tak siedzi przy wszystkich, a to usilnie próbuje mi rozwalić fryzurę, a to bawi się moją grzywką, a to mnie karmi, a to mnie całuje po twarzy, a to się do mnie klei... Nie że mam coś przeciw, ale jednak wolałbym nie przy wszystkich. Westchnąłem i spojrzałem ponownie na pudełko. Było owinięte w czerwony papier i przewiązane złotą wstążką, a na kartce było wykaligrafowane moje imię. Czy ta dziewczyna nie ma co robić? Powoli rozwiązałem wstążkę i rozerwałem papier. Z zaskoczeniem zauważyłem okładkę książki, i poczułem jak coś upada na łóżko(tak BTW to łóżko to mata, ale łatwiej napisać łóżko więc spadać), chyba lepiej że na łóżko bo były trochę ciężkie, a takim czymś w palec to troszkę zaboli.Ostrożnie odłożyłem jeszcze nieodpakowaną, najprawdopodobniej, książkę. Spojrzałem na woreczek, wziąłem go do rąk i zobaczyłem glinianą figurkę tygrysa, lekko zdusiłem śmiech. Zobaczyłem także coś innego, był to medalik zwiniętego smoka który trzymał złamany znak Ying Yang. Zaskoczyło mnie to, ale i tak lekko się uśmiechnąłem. Odłożyłem to na nocną szafkę i wziąłem ostatnią rzecz. Zdjąłem resztę papieru i zobaczyłem "książkę" była ręcznie zrobiona. była zszyta grubym sznurkiem, okładka była dość ciekawa czerwony napis "dla Rena" a wokół 2 smoki. Otworzył ja i zobaczył dedykację.
"Cóż najlepsze pewnie nie będzie, ale obiecuję że kiedyś napisze coś najwspanialszego co kiedykolwiek przeczytasz, Kocham cię jednorożcu." znowu się zaśmiałem. Otworzyłem na pierwszej stronie. Były tam 3 linijki tekstu i piękny, dokładny rysunek, jak na każdej kolejnej. Zacząłem czytać.
Książka była o chłopaku, jakże zaskakujące, który spotkał szaloną dziewczynę. Zaśmiałem się subtelnością historii, ale czytałem dalej. Chłopak był praktycznie zmuszony żeby z nią siedzieć, na początku wszystko go irytowało, dziewczyna ie potrafiła być cicho, spokojnie, ciągle gadała, biegała, tańczyła, śpiewała, była jednym słowem irytująca, ale o dziwo chłopak po pewnym czasie przyzwyczaił się, a wręcz nie umiał już bez tego żyć, więc zrobił tylko to co mógł, żył z nią w zgodzie na zawsze.
Skończyłem historię, na ostatniej stronie był dziwnie zrobiony rysunek chyba mnie i Miki, właściwie kilka. Uśmiechnąłem się na ten widok. Położyłem się i zasnąłem.
**(znowu Miki)**
Czas płyną spokojnie. W Sylwestra rozkręcili imprezę, ja nie jestem typem chodzącym na imprezy, więc zostałam w pokoju. Siedziałam i patrzyłam na lekko jarzące się niebo. Było koło 23 więc poszłam po pizzę którą zrobiłam z Ryo,  Zostały 3 więc... Na dole siedział Ren i pił mleko. Uśmiechnęłam się i podeszłam do niego .
-Hej- powiedziałam biorąc pizze i wsadzając do piecyka żeby podgrzać, wcześniej sypiąc więcej sera.
-Nie jesteś na imprezie?- zapytał zaciekawiony.
-Nie lubię takich klimatów.- odparłam krótko. Oboje wróciliśmy z podgrzaną pizzą oraz szampanami (piccolo dla mnie i jakimś tam takim dziwnym że cholera wie co dla Rena, z alkoholem bo on już może). Siedzieliśmy i gadaliśmy do północy. Ren przy odliczaniu otworzył szampany, a ja nalałam je do kieliszków. Odliczaliśmy razem, wtuliłam się w niego delikatnie. Przy zerze powiedziałam.
-Szczęśliwego nowego roku, wszystkiego najlepszego Ren.- powiedziałam i napiłam się, tak jak on. Po chwili odstawił nasze puste kieliszki i pocałował mnie. Oddałam te pocałunki i zarzuciłam mu ręce na szyję. Powoli położył mnie na podłodze podczas pocałunku, gdy skończyliśmy lekko się zaśmiałam widząc jego idealną twarz nad swoją. Chciałam sięgnąć po prezent, nic wielkiego, po prostu szalik co sama zrobiłam, poczułam pocałunek na szyi. Spojrzałam na niego lekko zarumieniona, on też się zarumienił, jak by dopiero co zrozumiał co zrobił.
-P...przepraszam- powiedział. Patrzyłam na niego, postanowiłam zrobić co on, lecz ten zamiast protestować przyciągnął mnie do siebie, więc kontynuowała. Po chwili oboje lekko drżeliśmy. Ren wyprostował ręce, czym lekko się ode mnie oddalił.
-P...przepraszam, ja zacząłem nie wiem co mi odbiło ja... Boże muszę wyglądać jak napaleniec, przepraszam nie to miałem na myśli ser...- przerwałam mu pocałunkiem. Patrzyłam mu prosto w oczy, on był lekko zaskoczony, ale po chwili spojrzał w bok zarumieniony. Pocałowałam go ciągnąc z powrotem niżej. Tamtej nocy wydarzyło się coś innego niż zwykły nowy rok.
~~~~~~~~~~~~~~
Tak ,tak wiem, zbok ze mnie że napisałam że się już sekszą, ale czego wy się spodziewacie?
No sorry ze tak długo nie było rozdziału ;-;