niedziela, 24 kwietnia 2016

Back to Undertale 9

Wyjście gości z domu wszystkich nie było odwlekane, zwłaszcza że oni sami musieli wyjść i z kimś pogadać. Wyszli kiedy ich siostra zmywała razem z Lili, która jak od razu wiedzieli była po części ich siostrą, ale w malutkiej części, oni się kulturalnie pożegnali wyznaczając termin na za 2 miesiące. Gdy tylko odeszli na "bezpieczną" odległość dopadli telefon i zadzwonili do Izuki.
-CZEGO!?- siostra jak zawsze była delikatniutka... pomyśleli, ale zignorowali chęć opierniczenia jej.
-Wiemy gdzie jest Aiko!-krzyknęli oboje. 
-Co?!- krzyknęła zdziwiona jeżyca.- Mieszka z Papyrusem, Sanse, Toriel, Frisk i Asrielem! No i Lili postanowiła z niej wyleźć! Mówiłem że to prędzej czy później się zdarzy to ty jej dałaś to dziwne coś od Gastera!- warczał wnerwiony Kutori. No cóż skoro jestem tutaj ja(autorka czyli zło powszechne) narratorem powiem o co chodzi z tymi frytkami...
Kilkanaście lat temu, kiedy ta trójka jeży wyszła z podziemia zostali przygarnięci przez pewną kobietę, matkę Aiko. Przebywali z dziewczynką tak długo że ich magia zaczęła się na nią przelewać, nieprzyzwyczajone ciało niemowlęcia zachorowało, znajomy ojca jeżątek powiedział ze może jej pomóc lecz to ryzykowne... Jednak ani matka, ani przyszywane rodzeństwo nie troszczyli się o to w tamtym momencie, po prostu chcieli ratować dziewczynę. To co zrobili sprawiło że malutka stała się hybrydą... Ona była zarówno potworem jaki i człowiekiem, nową, łączącą 2 gatunki, rasą. Jednak nie było to dobre, dla tego sprawili ze zapomniała o tym. Pod koniec życia, kiedy Winding zdawał sobie sprawę że może zostać zapomniany uświadomił 3 jeże że to co podał Aiko resztki duszy jednej z najsilniejszych istot w podziemiu. Ostatniej z gatunku wilko-szkieletów( np. ojciec wilk, matka szkielet) najpotężniejszych hybryd znanych potworom, jej życie na nowo powstało w Aiko, dziecko miało 2 dusze własną, już wypełnioną magią hybryd wlika i szkieleta, ale i magią nieznaną... a nadal była człowiekiem. By chronić dziecko uśpiono wilczycę i magię, przez co byłą zwykła... Jednak wszystko się przebudziło kiedy Chara wciągnęła ją do Undertale... Teraz kiedy są rozdzielone to kwestia czasu kiedy magia dziewczyny się uaktywni.
Lili, która poszła na spacer, akurat ich usłyszała. Bo ci debile musieli sobie przypomnieć tę historię, a że autorka jest zbyt wielkim leniem by to opisywać w dialogach opisała po prostu tak ,bo powody. Wilczyca która to usłyszała stała jak wryta, powoli do niej to docierało, ale czemu czuła aż tak wielkie przywiązanie do Aiko?
-Ale to nie wyjaśnia czemu ten wilk tak się do niej klei...- zauważył Samoki siedzący na gałęzi drzewa pod którym siedział jego bliźniak.
-To proste kretynie...- Izuki miała zmarnowany głos i co chwila mówiła komuś że kończy za chwilę.- Ten wilk uznaje ją za swoją panią, będzie ją chronić i dobrze... Musimy ją przekonać żeby opuściła podziemia...- westchnęła i chyba coś zjadła.
-To łatwe nie będzie...-westchnął brązowooki.- Kocha Sansa... A ten dupek woli Lili, a Lili Papyrusa, a Papyrus z UT woli Metattona, niezła miłosna ruletka... Normalnie nic tylko komedia...- powiedział załamany.
-Czyli że... Ona nie chce wrócić?- zapytała powoli i po samym jej tonie było słychać przerażenie.
-Nie... Nie możemy do tego dopuścić... nie wiemy jak będzie z jej magią... Może zginąć... trzeba usunąć ją z pamięci potworów, a jej pamięć trzeba oczyścić z tego miejsca... Niech ma wspomnienia rysunków i miłości do tego miejsca... Ale niech nie pamięta ze tu była...- kolce Samokiego zakryły mu oczy, ale widać było ze sam nie chce tego robić. Lili opadła powoli zatykając sobie usta, nie... przecież... Nie mogą zabrać lat jej życia... Widzenia oczami Aiko... Nie mogą zabrać jej kochanej małej Aiko...
~~~~~~~~~~~~
Kiedy Metatton wszedł do kuchni ja i Lili rzuciłyśmy w niego ścierami i wyszłyśmy. Lili poszła na spacer, a ja do swojego pokoju. Zdjęłam buty i umyłam się, po czym położyłam się do łóżka. Ci dwaj mieli... dziwnie podobne oczy do moich braci... Głosy też... Ale zachowanie to na pewno nie takie jak oni... Zimne skurwiele... Czemu zmienili zdanie kiedy mnie zobaczyli? Westchnęłam, nie miałam ochoty o tym myśleć... Położyłam się i przytuliłam jedną z poduszek. Zamknęłam oczy i czekałam na sen. Nagle do pokoju wleciało trochę zimna, potem ustało, a na końcu poczułam przyjemne ciepło.
-Śpisz?-spytała mnie Lili. Otworzyłam oczy i spojrzałam na nią kręcąc głową na nie. Zaczęła mnie głaskać, zdziwiło mnie to...- Obiecasz mi coś?-spytała poważnie.
-O co chodzi?-zdziwiłam się siadając prosto, dopiero teraz zauważyłam liście i małe patyki we włosach wilczycy, na polikach i ramionach było kilka zadrapań, chyba biegła przez las. Miała lekko napuchnięte i czerwone oczy.
-Obiecaj mi... Że NIGDY nie zostaniesz sama z tymi jeżami które tu były... i z taką czerwoną jeżycą o fioletowych włosach...- zdziwiła mnie ta prośba, lecz dziewczyna byłą taka smutna... przerażona... Dotknęłam jej polika, przybliżyłam twarz i pocałowałam jej czoło.
-Dobrze, obiecuję- uśmiechnęłam się chcą jej dodać otuchy. Dziewczyna została przy mnie dopóki nie zasnęłam. Pod koniec zadała mi pytanie.
-Aiko... zapomnisz o mnie kiedyś?-spytała. Ziewnęłam i powoli zamykałam oczy.
-Nie... Nigdy o was nie zapomnę Lili.- powiedziałam praktycznie ziewając. Pomimo ze już zasypiałam usłyszałam słowo "Liar" co oznacza "kłamca" czemu Lili nazwała mnie kłamcą..?
~~~~~~~~~~
Wyszła od swojej kochanej Aiko. Dziewczyna była dla niej jak mała siostrzyczka i jednocześnie ukochana, dotknęła czoła w miejscu w którym delikatne usta Aiko złożyły pocałunek na jej futerku. Westchnęła i postanowiła pójść do Sansa z UF... Nie że inni nie lubili Aiko, ale on był z nią najdłużej... Zapukała do jego drzwi.
-Czego do cholery?!- rozległo się uprzejme opierniczenie, co Lili uznała za "proszę". Wpakowała się do burdla, zwanego pokojem niskiego szkielecika.- O...-zaczerwienił się lekko, cholera kiedy on zrozumie że wtedy to byłą Aiko..?-Nie spodziewałem się ciebie Lili...- powiedział bez koszulki, pewnie się mył.
-Posłuchaj mnie uważnie... Kiedy byłam tu wcześniej to tylko był mój wygląd moje ciało... Ta osoba którą znałeś to była Aiko, rozumiesz? Wyglądała jak ja, ale to była ona...- objaśniła.- Ona cię kocha... A ty jeśli kochałeś tamtą "mnie" to też ją kochasz... Proszę cię pomóż mi ją chronić...- powoli opadła na kolana, zrozumiała w końcu co może się stać jeśli nie uda jej się odciągnąć Aiko od tych jeży.- Ci co tutaj byli mają siostrę... Właściwie 2... Jedna to czerwone jeżyca o fioletowych oczach... A druga to Aiko... I jeżeli uda się im z nią być sam na sam... Oni ją stąd zabiorą i sprawią że o niej zapomnimy i że ona zapomni o nas...-histeria przejęła kontrolę nad dziewczyną, dyszała i płakała, nawet tego Sansa, który tylko udaje drania chodź ciężki charakterek ma, to ruszyło i westchnął.
-O Matko... Dobra będę chronić smarkulę, okej? Te jeże jej nie tkną, w porządku? A teraz wyjdź idę spać...- burknął. Wilczyca zrobiła jak prosił, a szkielet położył się na łóżku i patrzył w sufit. Jeżeli ta przeklęta wilczyca mówi prawdę to znaczy że ta smarkula była pierwszą która go na prawdę poznała, a może ten szczeniak jest tak zdesperowany ze nakłamał byle by on pomógł chronić dzieciaka? Nie wiedział i wolał nie pytać... W końcu i tak się dowie...

czwartek, 21 kwietnia 2016

Back to Undertale 8

Minęło kilka dni... Lili już przestała być taką sensacją i wszystko jest po staremu, no poza tym że jakieś starsy powróciły i Mettaton chce ich mieć w programie i przychodzi i codziennie truje nam kości ogonowe...
-Zgodzili się tu przyjść!- wpadł do nas pewnego dnia w którym tylko ja, Friski, Chara i Sans z UF, oraz Papyrus z US byliśmy w domu...- Aiko, Lili błagam pomocy!- krzyknął przewracając się o własne nogi. Wyjrzałam na niego z kuchni gdzie zmywałam po przygotowaniach obiadu. Dziś po raz pierwszy mieli przyjść dosłownie WSZYSCY, więc było trochę robienia...
-Lili jest w pracy...- powiedziałam wycierając ręce.
-Inna sprawa kogo żeś tu zaprosił?- powiedział właściciel czarnej bluzy.- Znowu jakieś celebryty od 200 boleści?- zawarczał z mordem w oczach.
-W sumie można tak powiedzieć... To 2 Celebrytów od was mój drogi... Kofuko i Suki...- powiedziała wzdychając.-Aiko słońce co zrobiłaś na kolację?-spytała mnie.
-Sushi, spagetty, hot dogi, lazanię, ramen, ryby, ryż, frytki, ziemniaki...- robiłam to od wczoraj... Kusiło mnie by powiedzieć na głos, ale się opanowałam.- no i ciasta, lody, ptysie, pączki...- wróciłam do wyliczania.
-Och cudownie!- ucieszył się robot.- Zjem z nimi, a potem zjemy razem!- spojrzałam na niego zdziwiona.
-O czym ty mówisz?- zdziwiłam się.- Jemy przecież wcześnie, o której chcesz ich...- zaczął Sans.
-Och, nie wiecie?!-zdziwił się robot.- Cóż widać ja muszę wam powiedzieć tą niemiłą wiadomość... Cóż Toriel i Asgor zaczynają znowu ze sobą chodzić... Ci z UT i US, a ci z UF mają jakieś spotkanie straży królewskiej więc ani oni, anie Undyne, ani ja od nich, ani Papyrus, anie Alphys nie przyjdą, więc całe UF poza Sanem jest z główki, US Sans idzie razem z Frisk, Charą,Asrielem, Alphys i Undyne do lunaparku, a Undyne i Alphys od nas idą do kina... Papyrus będzie ze mną, oczywiście, wiec zostaje tylko nasza 10... -objaśnił mi- No i ci 2...- dodał po chwili. Czułam się oszukana... Na prawdę mocno się cieszyłam ze ich poznam, a tu co..?
-Super...-westchnął niezadowolony Sans.- 2 cymbałów więcej na głowie...- burknął, spojrzałam na niego niemal błagalnie, wiedziałam ze chciał się z tego wypisać, ale chyba zmienił zdanie.
Nadszedł w końcu ten dzień... Lili stwierdziła ze pierdzieli i uciekała o 5 rano, Prawie ją zabiłam przez telefon... Tak samo prawie zajebałam Metattona za to że wlazł mi do pokoju i zmusił do ubrania się w bąbkową, fioletową sukienkę... Chcąc nie chcąc założyłam to badziewie, potem wcisnęłam się w półbuty. Niezadowolona jak sto diabłów wyszłam z hukiem drzwi żeby wszystko podgrzać. Jak to wnerwiona osoba klnąca na czym świat, a raczej podziemie, stoi wpadłam na kogoś, brawo Aiko, kiedyś skończy się to kałachem, albo czymś innym bo tu tylko broń biała... Spojrzałam na osobę na którą wpadłam i zdębiałam. Mój ukochany Sansik z Uf miał na sobie czerwoną, zapinaną na czarne guziki, czerwoną koszulę z krótkim rękawem, czarną kamizelkę, ciemno karmazynowe spodnie i czarne buty, a do tego czarna muszka. No tak... Biedny szkielecik, Mettaton też go dorwał.
-Hej...-powiedziałam- Sorry że na ciebie wpadłam...- powiedziałam.
-Nie wnerwiaj mnie...- burknął rozluźniając muszkę.- Jak to coś obsługiwać?!-wnerwił się i zaczął szarpać. Westchnęłam, podeszłam i mu pomogłam, spojrzał na mnie, byłam mniej więcej jego wzrostu... Popatrzył mi w oczy, a potem w bok, no tak... Nadal widzi we mnie trochę Lili... Ale to w niej był zakochany... Czułam jak by mi ktoś zdeptał serce, ale opanowałam się od czegokolwiek i poszłam odgrzewać to żarcie.
Gwiazdy łaskawie się zjawiły, spóźnione pół godziny, ale ja głupia nie jestem ustawiłam dokładnie 5 minut przed ich przyjściem i wszystko było cieplutkie. Zjedli, tak jak my bo byliśmy w cholerę głodni, nie wiem nawet o co chodziło z ubraniem się tak, nawet nas nie widzieli... Metatton zajął się standardowym mówieniem jak się cieszy z tego wszystkiego ze przyszli i jak to będzie z ich występem.
-Moment... Czyli że... Nie będzie stylistów, mamy tam siedzieć całą godzinę, zaśpiewać 2-3 piosenki i potem dawać autografy? Powaliło cię?-powiedział jeden głos, był ostry i dziwnie znajomy...
-Co prawda to nie tak źle...- powiedział inny spokojniejszy, ale nosz kurde....- Ale na serio mamy wystąpić w programie takiej łamagi jak ty?-zaśmiał się, pękłam mój bitch mode był na maksa włączony. Wzięłam bitą śmietanę, zapełniłam nią 2 papierowe talerzyki i biorąc po jednym w jedną rękę poszłam tam z gracją. 2 zielone jeże dostały paraliżu kiedy stanęłam przed nimi, robot dostawał powoli zawału, a ja z impetem pierdynkęłam talerze na ich pyszczki.  Co prawda szkoda mi tej śmietany, ale zasłużyli... Mettaton chyba zemdlał, Papy go wachlował, a UF!Sans który to wszystko widział kładł się ze śmiechu.
-Powiedzieć wam coś?-zaczęłam z pełną wściekłością w głosie.- Może i Metatton nie jest taką gwiazdą jak wy, może i nie ma tylu fanów, ale w przeciwieństwie do was kocha ich, kocha to co robi i nie obchodzą go aż tak wysokie standardy...- nawet nie zdążyłam dokończyć przemówienia ułożonego w głowie, bo mi przerwano.
-Ch... Chwila... To twój kumpel?-zapytał brązowooki.
-Tak, problem?-warknęłam.
-Jeśli ona przyjdzie i będzie mieć wszystko czego zechce, i my coś do żarcia i picia wystąpimy...- dodał niebieskooki. Moje zdziwienie postanowiło walnąć walizki w mojej głowie i rozsiąść się na fotelu... Robot wstał i zaczął im dziękować.
-Wybacz Mettaton, ale ja nie pójdę tam sama...- lekko się cofnęłam, nie lubiłam takich pomieszczeń ani takich atmosfer... Różowy stanął z miną umierającego, ale nagle koścista dłoń spoczęła na moim ramieniu.
-Mogę pójść z Tobą, darmowe żarcie zawsze spoko.- w duchu uśmiechnęłam się mocno, ale na zewnątrz tylko lekko podniosłam kąciki ust i pokiwałam głową na tak. Więc... Prawie randka z Sansem... Nie mogłam się cieszyć bardziej.
Dzięki za przeczytanie^^

środa, 20 kwietnia 2016

Nicol w Hogwarcie 4

Podczas mego krótkiego, cudem przetrwanego, życia nauczyłam się że ono mnie nienawidzi i kopie po dupie jak może... Zamek cudnej szkoły Hogwartu przypomniał mi o tym poruszając swymi schodami, dla tego prawie wyjąc ze smutku szłam jak ta sierota za Hinatą trzymając się jej szaty jak mały gnojek.  Lucjusz, dla mnie Lulu bo tak, szedł z Regulusem i Snejpem, chyba próbując uciec od Choco co też znaczy przed Kają bo facet z Afro wziął ją na barana.
Jak się spodziewałam dotarliśmy w końcu do sali, ja myślałam że my tu nieletni ucznie, a nie kurwa studenci 0,5 wieku.... Mniejsza z tym Hinata już parę korytarzy wcześniej stwierdziła że jej nie wygodnie z moją łapą na szacie, więc wzięła mnie za rączkę dając pozwolenie na wołanie za nami lezby, choć jak któremuś jebła to aż chukło, a wściekły profesor VanStrasznySexyBrunet, sexy tylko przez zdanie tłumu fanek zaiwaniającym za nim jak pszczoły za miodem, któremuś taki szlaban sprzedał ze biedaczek zbladł i padł w objęcia kolegi, a reszta zamilkła by nie musieć iść w ślady danego pana. Coś mam podejrzenia że jak bym sobie wbiła na sale, zajebała połowę żarcia, po czym poszła i podzieliła się z Hinatą to by mnie jeszcze po główce poklepał że o nią dbam...
Cóż wrócę już do odpowiedniego tematu bo coś z niego zbaczam na ścieżkę zła... Jak to mówią Come to the dark site we have the most sexy characters ever... I tu nie ma co się kłócić... Taka prawda... Usiadłam obok Hinaty, a Gumi zajęła miejsce obok mojej skromnej osoby. Po chwili rozległo się urocze walenie dzwonów, a do klasy wszedł nauczyciel, stłumione piski pokaleczyły moje bębenki, a kilka warknięć i tym podobnych dały do zrozumienia że nie wszyscy podzielają wesołość uczennic.
-Witam was na pierwszych zajęciach z magi i szamaństwa. Te zajęcia łączą wiedzę o magi ważną dla czarodziejów, ale i informacje o szamanach ważne dla nich, dla tego są połączone. Ponieważ to pierwsze zajęcia mam zamiar wam jedynie wyjaśnić o co chodzę, a na następnej godzinie zacznę wykład...- powiedział uroczyście... Pierdolenie o szopenie po zgniłym mleku...
-Pierdol, pierdol ja się zdrzemną...-usłyszałam za sobą jakiś cichy głos. Zaskoczona odwróciłam się, zdziwienie mnie walnęło młotkiem po główce... Siedział tam chłopak chyba w moim wieku, miał ciemno brązowe włosy do ramion i szare oczy, stary nie znam cię, ale zrobię ci na plastyce(o ile w tej posranej szkole jest coś takiego jak "plastyka") pomnik nieznanego żołnierza.
-Panie Black...- po mojej prawej usłyszałam głos samego Szajtana, Śmierci i Ducha zabójcy. Spojrzałam tam jak mały, bezbronny króliczek. Na szczęście mua miała takie szczęście że jestem grzeczna, a przynajmniej mam resztki zasranego instynktu samozachowawczego w przeciwieństwie do gryfona... Ta dość łatwo to poznać po kolorze ozdobień przy szacie.- Mógłby pan powtórzyć głośno?- biedak dopiero teraz  sobie uświadomił jakiego fejla strzelił. Żegnaj żołnierzyku, nie będę tęsknić, spieprzaj...
-N...No...-zaczął się jąkać.
-Minus 25 punktów dla Grifindoru, a pana zobaczę w bibliotece przez następny tydzień w bibliotece od 20 do 23.- odszedł na swój piedestał, a chłopak prawie osunął się pod ławkę ze strachu. Nauczyciel kontynuował tłumaczenie zajęć, zdziwicie się, ale mnie to zaciekawiło... Na przykład to jak będzie oceniać, maksymalnie jeden sprawdzian na 2 miesiące, pytania i wypracowania... Okej da się załatwić.
Jebnięcie dzwonów oznajmiło przerwę. Popatrzyłam na wszystkich, Hinata wyszła spokojnie i poszła gdzieś, ja również to chciałam, ale niet bo kurwa byłoby za pięknie... Jakiś chłopak, jebać was wszystkich, wysoki jak dąb, kurwa mać... Przysięgam że wezmę kilka sterydów na wzrost, kupie koturny i będzie wam głupio jebaki kolorowe.
-Witaj, witaj, witaj.- zaśmiał się... Czarne włosy, brązowe oczy i okulary... Przystojny jak ptasie gówno, zapewne charakter dupka, niet, nie chcę ciebie tam masz drzwi, ewentualnie okno...- Bardzo ładna jesteś, pewnie też uczysz się dobrze, co ty u Ślizgonów robisz...- miał minę myśliciela na kiblu, gdzie mój kubełek na wymioty..?
- Mógłbyś się przesunąć? Śmierdzisz jak mokry kundel, a z ust ci zapieprza wątróbką.-warknęłam. Kilka krukonek, które miały zajęcia niedaleko, zaśmiało się.
-Słucham?!-warknął chłopak, łapiąc mnie za gardło... O ja pier... Dusił mnie... Bolało jak cholera... Nie wydałam z siebie dźwięku... Nie dam mu ich satysfakcji...
-Pozzer uspokój ADHD, a łapki trzymaj przy sobie...- ktoś odciągnął ode mnie faceta. Chwałą ci złotooki. Opadłam na podłogę i łapałam powietrze, mózgu żyj, prawdopodobnie cię potrzebuje więc żyj kurwo!
-Tao, jak miło cię widzieć. Jak tam Slytherin? Mówiłem że zatęsknicie za Gryfindorem...- miałam ochotę rzucić w niego czymś ciężkim... Kurde... Nie ma nic...
-A za czym tęsknić? Kumple do niczego, kobiety brzydkie, a nauczycielka to pizda...- powiedział. Podniósł mnie przekładając sobie przez ramię.
-No tak... Przecież szamani mają inne standardy...- zaśmiał się. Ren najwidoczniej się wnerwił o czym boleśnie przekonało się mój bok... Cholera siła hulka kurwa mać... Zostałam "odstawiona" na podłogę, po czym wyjął... złożoną niby włócznię, o ile się orientuję to Guan dao... Pozzer w "zemście teletubisia 1" wyjął swoją różdżkę i wycelował w chłopaka.
-Ej! Żadnych bójek!- wydarła się znana mi osóbka... Tak niskie około 70kg krukonki wpierdzieliło się pomiędzy nich.
-Ren wiesz ze nawet Zeke nie będzie w stanie nie dać wam punktów ujemnych, a wam kretynie w okularach, wam na pewno da minusowe!
-Pff... Niby mam się słuchać takiej grubej baby?- warknął. Brunetka jebła mu w łeb, szczerze też tego chciałam, ale nie mogłam bo mnie wszystko boli... Przez tego chłopaka...
-Łapę mam ciężką- warknęła i zaczęła odchodzić i lekko ochrzaniać Rena że znowu łatwo daje się podpuścić. No a wtedy ten idiota zrobił coś tak wstrętnego, tak podłego, tak niesprawiedliwego ze tylko najgorsze kanalie się do tego posuwają... Wycelował różdżkę w jej plecy, osz ty chuju! W plecy!? Kobiecie... Choć czasem mam sprzeczne o tym informacje, nie powiem od kogo... Dobra poprawię się dla pewnej osoby... Najprawdopodobniej kobiecie?! Już miałam mu podejść i przyjebać, potem żałować jak będę zdychać z bólu łapy, ale nie musiałam... Jakieś świecące coś owinęło się wokół Pozzera i jebło nim o ścianę. Lyserg szybko skończył... kontrolę ducha? Pies wie jak to się zwie... Nauczyciel przybiegli, Dara podbiegła i wtuliła się w chłopaka, a Ren pokręcił głową.
-Co tu się stało?!- zawarczał Zeke.
-Nic panie profesorze...- powiedział Ren hamując swój uśmieszek. Lyserg mu przytaknął, Dara też.
-To czemu Pozzer leży wbity w ścianę?- zawarczał. Potem wzrok samej śmierci spoczął na mnie, poczułam ze słabnę, mamusiu gdzie mój glukometr? Profesor Von SexyZuo zbliżył się do mnie i popatrzył z góry, Tobie też kiedyś jebne z glana, lub z koturna....
-Panno Makoya... Pani wydaje się najmniej zidiociała z tego towarzystwa...- pohamowałam parsknięcie śmiechem, ale wiedziałam czego chce... A może jakąś bajeczkę... Tak już mam!- Może mi Pani powiedzieć co się tutaj stało?
-N...no cóż... Pozzer zaczął, otrzymał parę miłych słówek, zdenerwował się i chciał zaatakować nas zaklęciem...- wszyscy zbledli myśląc ze powiem prawdę, a taki wał że nie...- Ale źle wyjął różdżkę, we wściekłości nie zauważył u uderzył samego siebie swoim zaklęciem...
-Słucham..?-zdziwił się profesor, ale był widocznie zadowolony że to tak było, muszę zostać aktorką...- A kto to zaczął?- tu akurat powiem prawdę.
-No... Pozzer mnie zaczepiał to Tao mnie obronił, a Dara powiedziała ze za takie zachowanie można dostać minusowe punkty... Lyserg przyszedł i chciał jej powiedzieć ze Pozzer w nią celuje...- zeznałam nawet mi warga nie drgnęła, widzisz gnido, ze mną się nie zadziera bo ja też mam jakąś tam siłę!
-Doprawdy? Panie Pozzer proszę żeby pan nie ujawniał swych uczuć na korytarzu dobrze? Minus 20 za dokuczenie koleżanką, oraz MINUS 50 PUNKTÓW ZA PRÓBĘ BÓJKI, JAK I RÓWNIEŻ MINUS 30 ZA CELOWANIE W PLECY. PRZEZ CAŁY MIESIĄC WIDZĘ PANA POMAGAJĄCEGO GAJOWEMU!- wydarł się tak zeby cała szkołą i błonia, tak na wszelki wypadek, go usłyszały... Wow minus 120 w ciągu godziny... A te minus 90 to przeze mnie... Żądam ciasteczka...- A dla Revenclowe i Slitherinu plus 30 za postawę przyjacielską...- on serio coś wymyśla... Ale ja nie narzekam...- Za chwilę koniec przerwy, wracać do klasy!
Większość Ślizgonów była zadowolona że tak zbajerowałam nauczycielowi. Malfroy w nagrodę dał mi jakieś krówki czy inne cukierki, a siostra tuliła dumnie. Hinata chichotała kiedy to słuchała.
-Co jest?-zdziwiła się Kaja karmiąc swojego chłopaka jakimiś żelkami.
-Wiecie że on czyta w myślach? Ale widocznie albo ty blokujesz umysł, albo miał gdzieś Gryfonów.- siedziałam jak ten ostatni debil filtrując to co usłyszałam.- A no okej... Masz zablokowany umysł...- powiedziała poważnie.
-Czekaj serio!?-zdziwiła się Gumi.
-Tak, ja też umiem czytać w myślach, ale jej nie mogę...- wzruszyła ramionami, a potem rozbrzmiała kłótnia o to ze HInata czyta im w myślach. Ja to kulturalnie olałam i spojrzałam na kominek, dziwnie to zabrzmi... Ale chyba polubiłam już tą szkołę...

wtorek, 5 kwietnia 2016

Niewybaczone Rozdział 1- Polowanie na Asakurę... Skończone kontraktem? Jaja se robita?!

Na początek, główna bohaterka miała MŁODSZE rodzeństwo i jedną starszą siostrę! Nie czepiać mi się potem.

-Słyszeliście nową legendę?-powiedział jakiś chłopczyk do starszej dziewczyny i jej koleżanek które przyszły do świątyni pomodlić się o szczęście na egzaminie. Chłopak mieszkał tutaj bo został adoptowany przez kapłanów.- Podobno jakaś dziewczyna z Polski, będąc na wakacjach w Japonii, niedaleko tych wzgórz, została zabita przez demony! Nikt nie znalazł jej ciała!-nastraszał kobiety. Oderwałam wzrok znad książki... Nie rozumiałam ich... Co w tym strasznego..?- Jej duch może zacząć straszyć! Albo jej ciało zostało zabrane przez demony! Jej rodzina mówiła ze zawsze widziała różne rzeczy których inni nie widzieli! Możliwe że może znieść niebieskie płomienie szatana!- wywróciłam oczami w kolorze palonego brązu, poprawiając przy tym ciemne, brązowe włosy.
-Hinata skończyłaś?- szepnęłam do dziewczyny. Spojrzała na mnie ognistymi oczami znad czerwonej grzywki.
-Spokojnie, nikt nie pomyśli że to twoja sprawka.-zachichotała.- Demon pojawi się niedługo... Zostańmy tu jeszcze chwilkę...- poprosiła, westchnęłam.
Siedziałyśmy tak jakiś czas, świątynia była pusta, poza kapłanami którzy byli głównie w budynku. Usłyszałam dyszenie, otworzyłam oczy i zobaczyłam go, wielki stworzony jakby ze smoły. Zaśmiałam się, wstałam i chwyciłam za podłużną torbę w której ludzie trzymają kije czy coś takiego, moja była jednak na miecz... Wyjęłam z niej fioletową katanę, w środku było jeszcze parę innych rzeczy.
-Nawiedzasz tą świątynie od 3 dni... Czego od nich chcesz... demonie? - maź spojrzała na mnie i nachyliła się. Hinata dostawała zawału 592 stopnia(jest taki..?), a ja stałam ze stoickim spokojem.
-Zabić... Zabić... ZABIĆ ASAKURĘ! ASAKURA YOH MUSI ZGINĄĆ!!!!!!!!- krzyknął podnosząc na mnie łapę. Opuścił ją chcąc mnie uderzyć, zablokowałam go pochwą katany.
-To było łatwe.- powiedziałam spokojnie.- Kto tego chce..?- spojrzałam mu w oczy. Zrozumiał chyba z kim ma doczynienia.
-Lokisuko.... Dekilono.... Afinaka...- powiedział. Zdziwiłam się.
-Powód..?-złapałam katanę oburącz. Potwór spróbował uderzyć mnie ogonem... No cóż... skoro tak... Podskoczyłam i uniknęłam długiego ogonka, mój własny postanowił odwinąć się z mojej tali i ukazać światu  i bez przeszkód, ani problemów, ignorując fakt iż miecz dalej jest w pochwie przecięłam stwora na pół. Czerwonowłosa spojrzała na mnie, stwór mówił wtedy po demonowemu.
-C...czego to coś chciało?-spytała mnie wstając i podając mi moją podłużną torbę.
-Zabić Yoh Asakurę...- powiedziałam spokojnie chowając miecz.- Pewnie inne idą to zrobić.- wyjęłam z kieszeni lizaka, odpakowałam i włożyłam go do ust.
-Pomożesz mi..?-zapytała. Spojrzałam na nią jak by żartowała.- Proszę- poprosiła składając ręce.- Może on zawsze pakt? Jak pójdziesz pójdziemy jutro do galerii i kupię ci te maskotki.- Oj jest zdesperowana... Westchnęłam, udawałam nieprzekonaną.- I tą piżamę i poduszkę...-kontynuowała.
-Gdzie on mieszka?-zapytałam ze świecącymi się oczkami.
Tak jak podejrzewałam na miejscu był już demon... Wyższej rangi niż tamten, przypominał postawą człowieka... Hinata pobiegła na górę od razu, ja się nie śpieszyłam, bo niby po kiego wafla z ryżu? Cóż... Jak tam doszłam to były tam... 5 dziewczyn z czego 3 nieprzytomne, 2 kobiety, 2 mężczyzna i ... nie chcę mi się liczyć ilu chłopaków... Próbowali pokonać demona... Uniosłam lekko głowę i wyplułam patyczek tak ze walnął go w tył głowy, jak ją odwrócił ja już wyjęłam miecz z torby.
-Czemu wszędzie są demony!- zakwiliła gruba szatynka.
-SŁUCHAM!?- warknęłam, nie zauważyłam jej wcześniej.
-Dara ciiii!- Hinata walnęła ją cegłą i ta zemdlała.
-Tak lepiej!- opieprzyłam je dla pewności.- Ty!- spojrzałam na demona.- Spieprzaj stąd bo tak ci przypieprzę że zdechniesz!- warczałam rozwścieczona, zaznaczam DELIKATNIE, rozwścieczona.
-Słucham?-wszyscy spojrzeli na mnie.
-Powaliło ją..?-zapytał jakiś niebieskowłosy.
-WSZYSCY SIĘ ZAMKNIJCIE!!!!!!!-zionęła na nich ogniem.
-Kim ty jesteś ze tak mówisz, słaba dziewczynko?- spojrzałam na niego, zaśmiałam się i wyjęłam miecz z pochwy. Wokół mnie i ostrza pojawiły się fioletowe płomienie, nie parzyły mnie, a do tego dało to taki efekt że miałam darmowe farbowanie na fiolet...Znaczy tylko puki miecz jest wyjęty...
-Nazywam się Reiko... Jestem adoptowaną córką Szatana, stworzyciela każdego demona i władcy Gehenny, klękaj i przepraszaj bo teraz zdechniesz śmieciu!- krzyknęłam i bez zawahania podskoczyłam. Walka trwała chwilę, lecz umówmy się ja jestem córeczką Szatana to coś nie ma ze mną szans... A ni przepraszam, strąciło mi grzywkę tak że zasłoniłam mi lewe oko. Potem go po prostu przecięłam.Wzięłam głęboki oddech i spojrzałam na zebranych... Cóż róbta jak chceta... Ja id... No i mi dzwoni telefon.
-Hallo?-odebrałam odwijając z papierka kolejnego lizaka.
-Asakura Yoh to w połowie dusza Hao Asakury, zabij go.- i się rozłączyli. Kultura ,kurwa mać, nie boli ani nie kosztuje... Westchnęłam i wpakowałam lizaka w buźkę.
-Który to Yoh?-spytałam jednej z kobiet. Miała niebieskie włosy i oczy, ubrana była jak ktoś kto mieszka w umiarkowanie zimnej części kraju. Pokazała palcem na chłopaka o czarnych oczach i długich do ramion włosach. - Dzięki...- wyjęłam katanę z pochwy i podeszłam do niego, zdziwiony zaczął się cofać. Po chwili za jego plecami była ściana.
-Yoh!-krzyknęli chłopcy, a ja zamachnęłam się kataną celując w jego głowę.
-CZEKAJ! ON ZAWRZE KONTRAKT!- w ostatniej chwili mój miecz zatrzymał się przed jego szyją. A mogło być tak zabawnie...

niedziela, 3 kwietnia 2016

Niewybaczone Prolog

Po co się rodzimy? Jaki ma to cel? Dla każdego jest to coś innego... Każdy robi z tym co chce... Niektórzy chcą się zabić, a niektórzy zabijają innych... Jaki ma wiec sens przeciąganie tego? Umieramy tak czy owak, prawda? Więc... Czemu tak bardzo nie chcę mieć tej rany na sercu?
~~~~~~~~~
Słońce zajrzało do mojego pokoju, niestety moje firanki nie zasłonią okna całkowicie... Wiec z mojej ciemni nici... Przyciągnęłam nogi jeszcze bardziej do siebie i spojrzałam w na ścianę. Kiedyś było na niej pełno, teraz było tam tylko jedno...
-Znowu tu siedzisz sama..?-burknął ktoś. Spojrzałam tam i zaśmiałam się, naprzeciwko mojego łóżka stał fioletowy niby wilk zrobiony jakby z mgły.- Powinnaś wyjść... Mój pan się wnerwia..- dodała opuszczając pysk. Westchnęłam, kiedy ja się w to wplątałam..?
*8 lat temu*
-Dziwoląg!!!!- krzyknął chłopiec uciekając. Jak zawsze mój plecak był ubabrany a książki i zeszyt rozrzucone. Jak zawsze płakałam... W siniakami na rękach i ranie na policzku zaczęłam zbierać rzeczy, ale nie wytrzymałam i zaczęłam głośno płakać. Czemu mi to robią? Czemu mnie nienawidzą? Nagle usłyszałam śmiech. zdziwiło mnie to, nie dla tego że to po raz pierwszy, a dla tego że nikogo nie zauważyłam. Dopóki nie podniosłam głowy na płot, stał tam wilk... Zdziwiłam się i przyjrzałam się mu... Był biały i otoczony niebieskimi płomieniami.
-Płacz człowieczku, płacz zabawnie jest cię tak oglądać.- naburmuszyłam się, ale pow chwili westchnęłam. Tak... często słyszałam jak mówią do mnie zwierzęta i stworzenia których nie widzą inni... Wyjęłam jedyną niezniszczoną rzecz z plecaka czyli śniadaniówkę, a z niebieskiej skrzynki w kropki wyciągnęłam parówkę, oraz szynkę z kanapki i położyłam na serwetce przed płotem.
-Smacznego...- powiedziałam i wróciłam do chodzenia. Wilk był zdziwiony, ale zjadł to co mu dałam, katem oka dostrzegłam jak jego tylne łapy zmieniają się w pył...
~~~~~~~~~
Od tamtej pory spotykałam wilka, lub inne stworzenie codziennie... Spędzałam z nim dużo czasu, a gdy mnie pytano co robię mówiłam ze bawię się z pieskiem... Nikt poza moją starszą siostrą mi nie wierzył... Ale jak się tak zastanowić to ona chyba tez nie była do końca przekonana. Pewnego dnia zapytałam wilka kim on właściwie jest, spojrzał na mnie i... uśmiechnął się.
-Jestem Szatanem... Panem każdego demona i najpotężniejszą istotą na tym świecie... Oraz panem Gehenny*, co teraz dzieciaku?- przewrócił mnie na trawę.- Boisz się mnie?- zaśmiał  się.
-Nie...-odparłam prosto. Wyglądał na zaskoczonego.- Nie skrzywdziłeś mnie... Jesteś moim przyjacielem... Zawsze widziałam demony... Nie boję się...- wyjaśniałam z uśmiechem. Obserwował mnie uważnie...
-Czemu...- szepnął.- Czemu mi ją przypominasz..?
*wracamy do teraźniejszości*
Poszłam za fioletowym wilkiem, nie było tam mojego otoczonego płomieniami przyjaciela. Stał tam mężczyzna ubrany niczym właściciel cyrku, miał zabawna fryzurę z fioletowych włosów, zielone oczy, zdjął z głowy biały cylinder i lekko się ukłonił.
-Witaj moja droga! Nazywam się Mephisto! Mam dla ciebie małe wyzwanie!-zaśmiał się. Zdziwiłam się, jakiś facio mówi jak by mnie znał...- Jestem stworzony przez Szatana- zaśmiał się jak by czytał w moich myślach.
-Cóż... Więc... Jakie to wyzwanie?- spytałam.
-Chcesz odzyskać siostrę, prawda?- poczułam się jak by mi przywalili. Moja ukochana starsza siostra niedawno umarła, była jedyną poza szatanem którą kochałam i która mnie akceptowała...
-Tak...- powiedziałam stanowczo.- Czego chcesz?
-Proste... Spraw by Szatan pokochał cię równie mocno co kochał ją... Spraw by kochał cię tak mocno jak kochał Yuri. Jeśli ci się to uda... Przywrócę ci siostrę. To jak?- zawahałam się... Skoro jest stworzony przez Szatana to jest demonem... mogę mu zaufać?- Szybko... Decyduj się... Wzięłam głęboki oddech.
-Zgadzam się!- krzyknęłam. Do okoła rozbrzmiały dzwony, a on stanął obok mnie.
-Zakład się zaczyna... Jeśli przegrasz... bedziesz moim sługą...-szepnął.
-Ile mam czasu?-spytałam.
-Puki on nie powie jak ważna dla niego jesteś...-szepnął i... jego różowa pwrasolka przebiła moją lewą pierś. Krew się polała mocząc moje ubranie.- Powodzenia moja droga-pożegnał się i zniknął. Po chwili pojawił się mój ukochany wilczek, zobaczył mnie i zaniemówił.
-H...hej...-uśmiechnęłam się lekko.- Miło cię widzieć...-zarzertowałam.
-Co się stało?!-warknał.
-Wykrwawiam się...-odparłąm kaszlac krwią. Przez dłuższą chwile siedział cicho.
-C...chcesz żyć?-zapytał mnie. Spojrzałam na niego zaskoczona.- CZY CHCESZ ŻYĆ?!-zapytał głosńiej.
-T...tak...-powiedziałam słabo, straciłam wiele krwi... Za chwilkę umrę...
-Więc...- powiedział nachylając się nase mną.- Wypij moją krew... Stań się moją córką...- gdy to mówił poczółam w ustach jakąś ciepłą ciecz... Smakowała słodko...- Otwórz oczy, walcz... OTWÓRZ OCZY REIKO DIKOSUKO!- krzyknął, a ja poczółam się silna... poczółam ze żyję... niemalże podskoczyłam zamiast wstać.- Od dziś jesteś moją córką... Demonem zrodzonym z szatana... Pół człowiek pół demon... jeśli zechcesz to zmienić... Powiec a przybędę i uczynię cię potężniejszą od śmiertelników... Moja córką...- po tych słowach... Po prostu zniknął. A moja podróz się rozpoczeła.
Gehenna- Nazwa wymiaru demonów, nazwa pochodzi z anime "ao no exorcist" Sam szatan o którym mówię jest właśnie na podstawie tego anime... No i Mephist też jest z tego animca