sobota, 27 lutego 2016

Emili Kinochi Rozdział 3

Patrzyłam na faceta który mi pomógł, płakał w rękaw swojej marynarki. Był to ten sam koleś co mi pomógł. Nie rozumiałam o co facetowi chodzi więc po prostu na niego patrzyłam.
-Ryo uspokój się- zawarczała Miki.
-O kurde!- spojrzałam na lewo, a miki odwróciła się do Ryo tyłem. Stał tam niebieskowłosy chłopak.- Nam dziewczyn sprowadzać nie wolno a jej wolno!?-zapytał tą blondynkę co mi otworzyłam.
-Nawet jak byś mógł żadna nie byłaby na tyle zdesperowana żeby z tobą gdzieś pójść.- zgryźliwa odpowiedź Blond królowej domu zmiażdżyła chłopaka tak że się skulił i schował z powrotem w pokoju. Ja natomiast zauważyłam szatyna i... Niespodzianka, obok szatyna stał rozbawiony sytuacją Ren.
-A spieprzajcie!-burknęła niezadowolona Miki.
-Właśnie chłopaki przesadzacie....-powiedział szatyn tuląc lekko blondynkę.
-Właśnie, nie ładnie jest komuś zazdrościć powodzenia.-zaśmiał się złośliwie Ren.
-Sam też nie masz dziewczyny!- krzyknął niebieskowłosy, ten facet co mi pomógł i czarnoskóry.
-Ja z wyboru, w każdej chwili mogę to zmienić, wy nie.- powiedział z taką miną że wszyscy się uciszyli.
-A więc... To moja kuzynka, tak debile kuzynka i nie wolno wam jej tknąć bo wam kości porachuję! TAK REN ZDAJE SOBIE SPRAWĘ Z IRONII LOSU!-warknęła na złotookiego.
-Choco uspokój się! Horo przestań się na mnie gapić, Yoh łapy przy sobie!-tego walnęła, lekko, w łeb- A ty Ryo przydaj się i zrób kolację! A ty nie denerwuj Miki bo znowu napuści na ciebie UF Sans i będziesz się na nią fochać kilka dni, a twój foch to nie jest coś miłego dla otoczenia!- tu się z nią zgodzę, wiem ze jak Ren się obrazi to cały świat nic nie zrobi. No i potem się zaczęły pytania o moją osobę,
-Ty ją powinieneś znać Ren, chodziła do tej samej szkoły co ty...Ryo podaj mi jeszcze ryżu z sosem, okej?-wtrąciła podczas kolacji Miki.
-Na prawdę? A do której klasy?-zapytał mnie chińczyk. Okej Bitch mode active.
-Jestem z tej samej klasy co ty, do tego jestem jedyną osobą którą widziałeś poza szkołą...- burknęłam i poprawiłam włosy oraz związałam ich część w kitkę z tyłu głowy.
-Teraz poznaję! Wiesz wcześniej nie zwracałem uwagi na ludzi...
-Nadal tego nie robisz.- burkneli pod nosem wszyscy poza mną i Anną.
-Słyszałem-powiedział wściekle Ren.
-Czemu nie było cię tyle w szkole?-zapytałam.- Znaczy mnie też nie było , ale po turnieju było jeszcze parę dni szkolnych.
-Wiem...- powiedziałam im już że jestem szamanką więc fala zdziwienia już przeszła.- Po prostu uznałem ze nie będzie nic ważnego, myliłem się?
-Nie bardzo, ale fanki były zawiedzione brakiem ich ulubieńca.- zachichotałam.
-Czekaj, on ma fanki?!- Usui ni był pocieszony.
-Tak... Nawet jest kółko dla dziewczyn "FanKlub Rena Tao".- zjadłam rybę do końca.
-Świetnie jego ego urośnie o kolejne 25 kilogramów.- burknęła Miki.
-To ile ono już waży? Szkiele-ton?-zapytał Sans. Choco ryknął śmiechem, a Miki dusiła śmiech, potem przywaliła łokciem w żebra szkieletu.
-Kiedyś on przy tobie nie będzie, a wtedy ci za to wszystko odpłacę z nadwiązką.-zagroził ofochany fioletowowłosy.
-Dawaj chudzino, uważaj tylko żebym się nie złamała kopniakiem.- pokazała mu język.
Potem poszłam się umyć, pogadałam trochę z Miki i potem obie poszłyśmy spać.

Undertale and Me

Spojrzałam przez okno poprawiając grzywkę która zawsze opadała mi na prawe, miodowe, oko i kosmyk opadający na lewe, brązowe. Za oknem było widać wschodzące słońce, no tak... znowu przegrałam całą noc. Wstałam i poszłam się umyć,  zrobiłam sobie kanapki i wróciłam do komputera, usiadłam i poruszyłam myszką. Na ekranie była otworzona ikonka chatu na jakiejś stronce.

"Hej, widzę że lubisz Undertale. Jak byś chciała wyglądać w grze..?"

Zaciekawiło mnie to, w końcu co może zaszkodzić że opiszę moje oc, a właściwie po co opisywać? Znaczy oczywiście że opisałam wygląd czyli brązowe lewe oko, prawe zasłonięte choć jej włosy są długie a moje krótkie, wielkie piersi, w rzeczywistości, a ze zdolności... No cóż jej paznokcie wydłużały się, a do tego ma rogi i ogon, oraz jest sprawna fizycznie. Nosi szorty i bluzkę z za dużymi rękawami 3/4. 

"Chciałabyś żyć w Undertale?"

Zdziwiłam się. To była oczywista rzecz że mając wybór pomiędzy bogatymi rodzicami w trakcie rozwodu którzy nigdy o mnie nie pytają, nudnego życia w szkole, no rysować lubię więc na to się nie poskarżę, a grą którą kocham to bez słowa biorę opcje 2.  Nie byłam pewna czy odpisać mu tak, czy nie, ale to nic dziwnego że niektórzy wolą zyć w wymyślonym świecie, każdy taki ma i się tam uspokaja, więc wzięłam głęboki oddech i odpisałam.
"Tak"
Wtedy stało się coś dziwnego, poczułam się słabo, powoli upadłam na podłogę, a potem zamknęłam oczy i widziałam tyczko czerń.
***
Poruszyłam lekko rękom, leżałam na czymś miękkim, pachnącym trawą i kwiatami. Poruszyłam się i podniosłam na łokciach rozchylając lekko powieki. Zauważyłam piękne kwiaty w różnych kolorach, trawę, strumyk i drzewa. 
-Przepraszam... Nic pani nie jest? - podniosłam wzrok patrząc na żółto-pomarańczowego, małego dinozaura bez rąk. Rozpoznałam w nim Dziecko, przysięgam to jego prawdziwe imię, tak się nazywa w tej grze.
-N...nie...- usiadłam i poczułam że... mam ogon. Spojrzałam na długi szary ogonek jak u szczura, ja tam je lubię, spojrzałam w taflę wody. Miałam zasłonięte prawe oko, rogi i bluzkę raczej w chińskim stylu.- Mógłbyś mi powiedzieć... Co to za miejsce?-zapytałam.
-Och oczywiście, to podziemia, jestem Kid*, a pani?
-N..nazywam się...- przerwałam i pomyślałam chwilę, zazwyczaj nazywałam swoją postać Miki więc...- Nazywam się Miki.-uśmiechnęłam się.
-Miło panią poznać, nie widziałem pani za często, jest pani nowa?-zapytał siadając.
-Tak-odparłam wstając i otrzepując szare szorty. - Gdzie mogłabym...- chciałam zapytać o miejsce w którym mogę zjeść, ale wyskoczyło na nas... coś. Kid zapiszczał i schował się za mną. Stwór przypominał żabę. Siedziała przed nami i patrzyła, po chwili zaczęła ze mną... walczyć, nie wiem nawet jakim cudem ale wygrałam po chwili.
-Ufff... Ale jesteś silna!-powiedział z błyskiem w oczach.- Niczym Undyne!- popatrzyłam na niego.
-Ooo... To... miłe że tak sądzisz, wiesz gdzie mogę coś zjeść?
-Może być Grubiis?-zapytał zaczynając iść.
-Jasne-uśmiechnęłam się i poszłam za chłopaczkiem.
***
-Jesteś pewna ze to dobry pomysł Chara?-zapytał kwiatek dziewczynki o brązowych włosach i prawie czerwonych ochach ubraną w zielony sweter, brązowe szorty i buty.
-Tak, dzięki niej będziemy mieć większą kontrolę nad tymi bałwanami Flowey.-zachichotała dziewczynka.
*W Ameryce to raczej normalne imię, ale nazywa się orginalnie "Monster Kid" więc... A kij z tym-,-
A tu zdjęcie Miki

piątek, 26 lutego 2016

Emili Kinochi Rozdział 2

Patrzyłam prosto na upitą 6 wampirów, wściekłego kościotrupa który odpycha krwiopijców od dziewczyny o brązowych włosach z opadającą na prawe, miodowe oko grzywką, a lewe oczko było brązowe. Była ubrana w szorty, bluzkę z krótkim rękawkiem z nadrukiem pandy, a na to niebieska, taka sama jak bluza kościotrupa, bluza z kapturem. Po chwili spojrzałam na blondynkę, ona tylko westchnęła i poszła do innego pokoju.
-Emili!-usłyszałam wesołe wołanie kuzynki, po chwili dziewczyna rzuciła się na mnie i przytuliła.  Szkielet poobserwował to, a potem przywalił wampirom kośćmi.
-Spokój do cholery!- zawarczał szkielet. Podszedł do Miki, która była jego szamanką nekromantką i przytulił ją, a ona pocałowała go w polik. No tak... Moja kuzynka miała słodką taktykę na utrzymywanie adoratorów, swoją drogą nie wiem co ich w niej pociąga, to wredna małpa, udawała, mi drodzy, homoseksualną osóbkę, a po paru latach zakochała się w swoim stróżu, on z resztą też, ale oni boją się to powiedzieć.
-Witaj Sans, hej Miki-przywitałam się wesolutko i przytuliłam oboje.- A ci co?-pokazałam na śpiące wampiry.
-A to... Wiesz Dziewczyna Ayato go rzuciła, to on wyssał z niej krew i przyniósł demoniczny alkohol, cholera wie skąd to ma, no i się upili, a na dokładkę te tłumoki, znaczy się gospodarze zaiwanili jedną butelkę, ale nie zdążyli wypić bo blondi ich dopadła i zieje na nich ogniem od półtorej godziny... A ja rysuję-zakończyła z uroczym uśmiechem.
-A ja odegnałem wszystkich z mojej paczki na imprezę, a sam zostałem i pilnuję mojej szamanki.- powiedział przenosząc wampiry do łóżek za pomocą telekinezy.
-Taaa... Tyyyyyylko dla tego, totalnie ci wierzę.- powiedziałam ironicznie. Nie wiem jakim cudem, ale szkielet zarumieniła się i spojrzał na mnie alarmująco.
-A co to miało znaczyć?-zapytała Miki.
-UCISZCIE SIĘ!- zawył Sans. Różnooka spojrzała na niego zaskoczona, a on się zmieszał. Po chwili jednak mieliśmy problemy, bo dziewczyny innych wampirów przyszły ich zabrać.
***
Po wyjściu wampirów wszystko się uspokoiło. Rozpakowałam się, a Miki w tym czasie grała w Undertale, to z tej gry są jej stróże, tak ma wszystkich z tej gierki, łącznie z tymi z AU*. Po tym jak skończyłam rozpakowywać walizkę, zjadłam zupę miso i wypiłam herbatę poszłyśmy żebym się nie gubiła. Wyszłyśmy i chodziłyśmy, a ona mówiła co jest za drzwiami. Doszłyśmy do ostatnich zza których dochodziły dziwne dźwięki.
-A tu mieszka gospodarz i reszta, tam jest przejście do sypialni dalszych-sprostowała.
-A te dźwięki to..?- zapytałam patrząc na drzwi.
-Grają, kłócą się, gadają śmieją... Cholera ich wie-powiedziała.
-NIEEEE- zawył ktoś smutno- Nawet TY znalazłaś dziewczynę przede mną!-zachlipiał ktoś za nami.
*Fani stworzyli alternatywne historie, wygląd i zachowanie postaci.

środa, 24 lutego 2016

Emili Kinochi (pomimo wszystko) wstęp/ Rozdział 1

Cudem udało mi się przejść eliminacja, widziałam go... Nie dziwię się że mnie nie zauważył, małym powodem jest to że się lekki zmieniłam przez te pół roku. Inna sprawa że on by mnie nie poznał jak bym mu wyskoczyła przed twarz.
Tak jak myślałam nie zauważył mnie ani razu podczas turnieju nie zauważył mnie ani razu. Pomimo walk które stoczyłam, wygrałam i treningów które odbywały się tuż przy nim NIE ZAUWAŻYŁ MNIE! Nie byłam smutna czy coś takiego, miałam wiele czasu by zauważyć jak bardzo się zmienił. Powiem szczerze... Ten chłopak to pieprzony kod Da Vinci.
Przerwa w turnieju nastała kilka dni przed zakończeniem roku szkolnego w moim kochanym przytułku dla aroganckich mądrali. Chodziłam tam ten tydzień, ale on nie... Pewnie nie wiedział jak ma się zachować względem tego tłumiku troskliwych misio-teletubisio-smerfo-mupetto-muminków. Przynajmniej poznałam jego siostrę. Mój tatuś, jak ja go kocham normalnie z tej miłości oberwał tostem z dżemem w twarz, załatwił mi pobyt u dziadków w Japonii.(Nie pytajcie)
*Rozdział 1*
Stanęłam na stacji. Moja kuzynka miała po mnie przyjść, ale pewnie zapomniała. Usiadłam na ławce, mój bagaż ładnie stanął obok moich nóg, a ja wyjęłam z plecaka mangę i zaczęłam ją czytać. Po chwili na moje uszy delikatnie zostały nałożone słuchawki. Delikatne nuty I need your love a dokładniej nightcor tego utworu. Uśmiechnęłam się lekko i czytałam spokojnie, obok mnie siedziała blada dziewczyna o czerwonych jak wino oczach i jasnoniebieskich włosach. Miała kocie uszka i ogonek, w uszkach były umieszczone urocze słuchawki z kocimi łapkami. Lubiła muzykę, zwłaszcza nowoczesną. Pomimo że jest dość starym duchem to tak lubi nowoczesność że zmieniła swój strój na różową bluzę i niebieskie, jeansowe szorty. Siedziałyśmy tak i słuchałyśmy spokojnych nut, obie coś czytałyśmy. 
Po pewnym czasie, a dokładniej godzinie, wściekłam się, schowałam tomik, wzięłam bagaż i poszłam pod adres który mam zapisany na wszelki wypadek. Nie było to aż tak daleko, zwłaszcza że poszłam na skróty. 
-Hej mała-usłyszałam. Yh, faceci zawsze znajdą jakiś sposób na samobója. Powoli na nich spojrzałam, byli t gównie łysi kolecie, a ci co mieli włosy wyglądali jak by dłuuuugo nie widzieli fryzjera, cóż zawsze mnie to interesowało. Już szykowałam sztylet w rękawie grubej bluzy.
-Ma cie czelność wchodzić na ten teren...- teraz zgłupiałam. Nie za bardzo wiedziałam o co chodzi, ale zauważyłam że jeden ma ducha.
-Nic ci nie jest?-podniosłam głowę. Nade mną stał czarnowłosy, wysoki mężczyzna o ciemnych ochach i ostrych rysach twarzy, miał dziwną fryzurę, podobnie jak i ubranie. To on był szamanem, no cóż, pomógł mi i jest miły.
-Nie, dziękuję za pomoc.- podał mi dłoń żeby pomóc wstać.- Co to było?
-Gang, potrzebujesz pomocy?-zapytał mężczyzna.
-Nie, dziękuję. Miłego wieczoru, dziękuję za pomoc szamanie.- poszłam dalej ignorując wrzaski zaskoczenia .
Szłam spokojnie, nie śpieszyło mi się. W końcu doszłam do dużego domu, weszłam i od razu zauważyłam duchy, zignorowałam je, potrafię udawać niewidzącą. Zapukałam do drzwi i zdjęłam kaptur z głowy.
-Mordy w kubeł uchlane kanalie!- powitał mnie okrzyk. Otworzyła mi blondynka o krótkich włosach i ciemnych oczach.- Witam w czym mogę pomóc?-zapytała wnerwiona.
-Jestem Emili, przyszłam do Miki...- powiedziałam mrugając zawzięcie. Dziewczyna westchnęła jak bym właśnie powiedziała imię najgorszej osoby na świecie. Miała taką minę jak by chciała powiedzieć "yhhh ta wredna zdzira".
-Zapraszam-pomasowała sobie skroń. Weszłam spokojnie do środka i zastałam...

sobota, 20 lutego 2016

Emili Kinochi Prolog

Zawsze siedział sam i do nikogo nic nie mówił, no chyba że nauczycieli. Większość uczniów nienawidziła go, faceci za to że wszystkie dziewczyny na niego lecą, że ma dobre oceny i jest wysportowany. Dziewczyny za to że albo je odrzucił, albo że na pewno je odrzuci, albo ze jest straszny i nie wiedzą jak mu oznajmić że... No cóż przemilczę co by zrobiły jak by mogły...
Ja jestem jednym z wyjątków... Dla mnie jest on po prostu... interesujący... Nie, nie zakochałam się w nim, miłość potrzebuje czasu i poświęcenia... Ale wcale nie jestem kamikadze by podejść... Może to dla tego że wiem kim jest..? Mianowicie mówię tu o Renie Tao dziedzicu kilkuset pokoleniowego rodu szamanów.
Skąd to wiem..? No cóż pora się przedstawić. Nazywam się Emili Kinochi mam 15 lat urodziłam się w Polsce, tak jak mama która jest pół Angielką, ojciec natomiast jest chińczykiem. Kiedy mama zmarła gdy miałam 6 lat, więc zamieszkałam na stałe w Chinach, nie jest tu tak źle... Tata prowadzi firmę, a po mamie także restaurację, do tego jego ród też jest szamanami, znaczy to się zaczęło od moich pradziadków i trwa do teraz.
Tak ja niepozorna, długowłosa dziewczyna z pomimo tego ze zawsze rozpuszczonymi, fioletowymi włosami zawsze noszę też małą kitkę, o tęczówkach koloru mlecznej czekolady jestem szamanką... Do tego chcę wziąć udział w turnieju... On też tam będzie, to też jeden z powodów dla których tam walczę... CHCĘ go poznać...
Po raz n-ty w moim życiu spojrzałam na niego ukradkiem. Jak zawsze siedział prosto z idealną postawą jak by był u samego prezydenta, a nie na lekcji angielskiego. Jego niesforne, ciemnofioletowe kosmyki tworzące grzywkę opadały mu na twarz, jak by je zebrać całe  i zaczesać zasłaniałyby mu oczy, do tego ten jego "róg" z tych włosków... Na dokładkę przystojna twarz.. Złote oczy niczym bursztyn podstawiony pod słońce... Arystokratycznie zadarty nosek, idealne rysy twarzy... Był wysportowany, umięśniony, szczupły no i dość niski miał jakieś 1 ,65m choć i tak był wyższy ode mnie, miałam 1,61m... Był najsilniejszy, najszybszy i najmądrzejszy w szkole... Wśród dziewcząt byłam mniej więcej jego odpowiednikiem... Był przewodniczącym klasy, nie wiem kto go zaproponował, ale cóż... Ja jestem jego zastępcą dzięki mojej przyjaciółce. Wiele razy kiedy wyznaczają nas do jakiegoś zadania ludzie myślą że jesteśmy parą. Raz kiedy musieliśmy załatwić jakieś upominki dla starszych klas poszliśmy razem, dał mi po prostu numer telefonu, nie wiem czemu, nie wiem po co, ale mam to w nosie, i tak gadać nie gada... A nie... No dobra rzadko ale jednak coś mówi... Po raz pierwszy coś do mnie powiedział jak wieszałam balony na szkolną imprezę i się spierdzieliłam to mnie złapał i powiedział "jesteś beznadziejną niezdarą" i sam to zawiesił. Jednak najbardziej pamiętam to co się stało w dniu tych pamiątek... Najpierw babka od kwiatków wzięła nas za parę, potem gość w sklepie, potem bandyci, potem jeszcze jakieś duchy, ale im nic nie powiedział, nie wie że jestem szamanką...
No cóż... Niedługo się dowie...

wtorek, 16 lutego 2016

Eve 7

Po dojściu do tego wielgaśnego domu, nudnym przywitaniu którego nie opisze bo jestem leniem i nie chce mi się o tym gadać... Miki poszła pokazać dziewczyną pokoje, a ja zostałam sama w korytarzu. Ponieważ jestem osobą pijącą z 10 litrów dziennie poszłam do kuchni celem uzyskania napoju, najlepiej sprita, 7up'a lub coca coli. Weszłam do pomieszczenia i... stanęłam jak wryta. Stał tam ten cały Ren, całując się z białowłosą dziewczyną siedzącą na blacie, a w piekarniku coś się piekło. Z tego co mi miki mówiła ta biała pindzia nie ma tu wstępu. Chrząknęłam głośno, a oni się łaskawie od siebie odessali z głośnym...mlaśnięciem, ble... Już mam ochotę rzygać.
-M...Miki..? Przefarbowałaś się..?Hehehe...Twoja mama zgodziła się żebym też tu mieszkała znaczy wiesz ...- zaczęła się niezdarnie tłumaczyć.
-Nie to jest jej siostra bliźniaczka, Eve...- uspokoił ją Ren.
-Jeśli nie zejdziesz z tego blatu w ciągu milisekundy wsadzę cię do piekarnika, a potem rzucę kojotom na pożarcie.- warknęłam i nalałam sobie soku do szklanki. Dziewczyna wtuliła się przestraszona w chłopaka, a on wziął ją na ręce. Ja pierdolę taką dolę! Nienawidzę takich barbi... Wypiłam zawartość naczynia jednym duszkiem. Do kuchni weszła ta blond-pinda. Spojrzałam na nią, uśmiechnęłam się lekko i oparłam o ścianę.
-Ren Jun cię szu... A ta co tu robi?-zawarczała. O, czyżbyśmy miała wspólnego wroga..?- Nie wystarczy ci że jest w ciąży?!- w tym momencie moja psychika jebła o podłogę, przebiła się i zmierza w kierunku jądra planety. To pewnie dla tego mieszka tutaj... O ile wiem była przywódczynią X-LAWS a skoro nie jest już "żelazną dziewicą" to musi mieć ...karę? A może rzuciła tych idiotów..?
-Moment...-musiałam się wtrącić, nie kuźwa tak nie będzie!-Ona jest w ciąży? A mama o tym wie..?-zapytałam się uprzejmie.
-Hym? A po co jej ta informacja..?-Anna byłą widocznie zaskoczona. No cóż... Od razu mówię przeprosiłyśmy się ładnie.
-A no bo ona ma tu mieszkać...-powiedziałam. Albinoska pobladła jeszcze bardziej niż była blada normalnie, mam cię pindo!
-Chwila... Co?!-Anna wyglądała jak wielki lew kontra malutki, młody, ranny zajączek.
-Proszę nie mówicie jej- błagała dziewczyna.
-Komu..?-zapytała blondynka, oto nasz wspólny język.
-Mamie czy Miki- dokończyłam za nią.
-Obu.- dziewczyna prawie płakała.
***
Stałam przy ścianie obok drzwi prowadzących do kuchni. Byłam blada miałam, na pewno, rozszerzone oczy i małe źrenice . Powoli opadłam na podłogę, z oczu spłynęły mi łzy, a na ustach błąkał się uśmiech osoby która pomimo ze widzi i słyszy nic nie rozumie. Jeanne jest w ciąży... i to z Renem..? A Anna o tym wiedziała czy... Nie, przecież umie czytać w myślach, pewnie wie od niedawna, z resztą pomimo wszystko nie zataiłaby tego przede mną... Może i jest agresywna i wredna, ale ma do mnie szacunek, tak jak ja do niej, nie ukrywałaby czegoś takiego... Łzy powoli spadały na podłogę.
-Powaliło cię dziewczynko?-usłyszałam wnerwiony głos Anny.- Właśnie jej szukam żeby jej powiedzieć, masz szczęście że jej jeszcze nie powiedziałam. A ty masz na serio wielką bezczelność Tao-warknęła.- Wiesz że ona jest twoją narzeczoną, a nie dość że łazisz z tą lafiryndą... Zamknij się Jeanne bo JA cię zabije, a nie Miki... To jeszcze robisz jej dziecko!- po raz pierwszy miałam ochotę iść i przytulić Annę...
-Wiesz ja się przynajmniej nie puszczam w wieku 14 lat...- PLASK! Dalej Anna! Dalej mocniej dziadowi!
- Nie masz prawa się do mnie odzywać w taki sposób.- w głosie Kyoyamy było słychać gniew i chęć mordu.
-Oboje się uspokójcie, nawet jeśli powiesz to, Anno, moja mama może ci nie uwierzyć... Ale mi uwierzy...- westchnęła Eve,- Ale nie wywali Jeanne z domu... A ty moja droga siostrzyczko... - uśmiechnęłam się szczerze pod nosem, no cóż przed nią się nie schowam...- Wyjdź i daj im w końcu w twarz bo twój duch za chwile go udusi... To zwykły demon czy jak..?-zapytała. Wstałam szybko doprowadziłam się do porządku gdy dotarło do mnie jeszcze jedno... Ren, po pierwsze, to mój narzeczony wybrany przez rodzinę... A po drugie wie o tym i po trzecie, chyba kurwa najważniejsze, nie dość że spotyka się z tą hieną to jeszcze zrobił jej dziecko... Wściekłość pierdzielła we mnie ciężkim młotkiem i uwolniła wszystkie siły. Weszłam do kuchni i spojrzałam prosto w te złote tęczówki, opanuje się, opanuj, opanuj, opa... Moje ciało pokazało myślą, nerwom i jeszcze kilku rzeczą fuck'a i z całej pety, nie mam pojęcia jak pokonałam te półtora czy trzy metry, przywaliło Renowi z liścia, tak te uderzył o ścianę i runął o podłogę. Moja wściekłość podniosła się z dumą i ruszyła na Jeanne, ona oberwała już lżej prawym sierpowym w twarz, ale zachwiała się przytrzymała szafki. Nie jestem potworem... Nie zabije jej, ani jego, ani tego nienarodzonego dziecka...
-Brawo... Dobre imię twojej rodziny poszło się pieprzyć, a ty się ciesz że nie przekonam matki żeby cię wywaliła. Mam was obojga w poważaniu, jak dla mnie... Oboje zdechliście i gnijecie.- mentalnie na nich splunęłam i odeszłam z dumą.- A ona...- powiedziałam do siostry która stała oparta o ścianę z uśmieszkiem wrednej zołzy.- To księżniczka demonów. -wyszłam po drodze zerkając na Annę która szła do pokoju swojego małego synka, Hany.

poniedziałek, 15 lutego 2016

Eve 6

Miki pokazała mi wszystko o się zmieniło w Izumo, za wiele nie było do zwiedzania, ale i tak cieszyłam się ze mamy chwilę dla siebie. Kiedy już wracałyśmy rozmawiając o tym że nasza starsza siostra, Gumi, która zajęła się modą zaprojektowała i zrobiła mundurki do nowej szkoły szamanów. No i podobno przyśle nam jakieś specjalne paczki z prezentami. Gadałyśmy dalej gdy nagle... Zobaczyłyśmy Zeke'a, ta... Może małe wyjaśnienie... Okazało się że Zeke Asakura ten sprzed 1000, po walce Yoh z Hao, zrobił se ciało, kuzynka chłopaków, Dara Darkus-Asakura, uratowała Hao i wszyscy żyją w zgodzie, lepszego wyjaśnienia nie dostaniecie... Przed chłopakiem stojącym do nas tyłem, można go rozpoznać po tym ze Hao ma związane włosy, a on nie, stały 2 dziewczyny o czerwonych włosach. Jedna była trochę niższa od drugie, ta niższa miała włosy związane w niedbały kok, a druga rozpuszczone i tylko dwa kosmyki były związane w jedną, małą kitkę. Nie widziałam dobrze ich twarzy, ale widziałam jak były ubrane... Ta w koku, niższa, była ubrana w shorty i bluzkę na ramiączka, czerwoną w gwiazdki. Natomiast druga miała na sobie sukienkę na krótki rękaw do kolan, obie miały na sobie czerwone martensy.
-Kaja! Hinata!- Miki podbiegła do nich z radosnym okrzykiem na ustach ciągnąc mnie za sobą. Pobiegłam za nią z własnej woli.
-Miki!-ucieszyły się obie i też podbiegły. Miałam okazję się im przyjrzeć. Ta w koku, której kosmyki otulały delikatnie twarz. Miała lekko spłaszczony, zadarty nosek, duże, czerwone jak róże oczy, długie rzęsy i piękny uśmiech. Druga natomiast była identyczna jak pierwsza... Ale jej oczy były szare i miała bardziej elegancki i delikatny uśmiech, a nie pełen chęci zabawy.  
-O właśnie was nam było trzeba!-zaklaskał..a w ręce osoba którą wzięłam za Zeke'a. Była to wysoka dziewczyna, o średniej wielkości oczach, średnio widocznych rysach twarzy, prostym nosie i delikatnym uśmiechu. Kolor jej oczu był jasny, ale nadal piwny, a włosy miała brązowe... W tłumie się nie wyróżniała... Ubrana była w fioletową koszulkę, która chyba była za duża w biuście... O matko nie! Nienawidzę kobiet z małym biustem... Jak dziewczyna ma mniej niż C to zawsze marudzi i jest wredna, pewnie dla tego ta blondi to taka pinda, znacie takie przysłowie "z tyłu plecy, z przodu plecy Bóg stworzył ją dla hecy", to idealnie opisuje... Jak jej tam.. Anne, właśnie, idealne dla , a podobno jest po ciąży, pfff...
-...a to jest Eve- dopiero teraz uświadomiłam sobie ze o mnie mówi. Brązowowłosa spojrzała na mnie, a właśnie, dla uzupełnienia miała na sobie czarne dresy, do prawdy ciekawe czy szuka chłopaka, bo jeśli tak to go szybko nie znajdzie...
***
Eve z krytyką patrzyła na Dare. No cóż... Poza tym ze czasem(czytaj. cały Boży dzień) mówi o swoich kompleksach, Lysergu i kotach, nie że mam coś do kotów, ale jej stróż, własnie kot, to wredne małe dziadostwo... No i poza faktem iż jest Asakurą jest całkiem spoko. Lubie ją, właściwie to jedziemy na podobnym wózku... Faceci których kochamy wolą inne... Tak właściwie... To ze Lyserg jest z Luką to trochę moja wina... Ale ona też zwlekała z przyznaniem się że go kocha, niewiele osób to wie... Po prostu się nie domyślą puki im nie powie, tak jak ja potrafi ukrywać swoje uczucia.
-N...no więc...-odezwała się Kaja. Zawsze lubiłam tą dziewczynę, kiedy potrzeba jest poważna, a czasem nawet straszna, ale tak normalnie to jest wesoła, uśmiechnięta i miła, chyba że... Ktoś wejdzie jej w drogę...- Nie mogłyśmy sobie przypomnieć drogi do waszego domu...
-Akurat wracamy.- nieśmiały uśmiech wstąpił na usta Eve.- Idziecie z nami..?-zapytała. No tak... Kiedy ludzie jej się spodobają jest dla nich miłą i uprzejma. No i w tym momencie stała się katastrofa... Z cukierni niedaleko wyszła Luka, spojrzała na nas, a potem na Darę.
-No proszę, proszę... Kochanie nie wiesz ze siłownia jest poza miastem?-zakpiła. No ta... Jak byłyśmy małe przyjaźniłyśmy się z nią... Ale zmieniła się nie do poznania, jest wredną małą suką... Pokazała to dopiero kiedy załatwiłam jej już wszystko czego mogła ode mnie chcieć, przebrzydła żmija...
-A ty co..? Zgubiłaś drogę do przedszkola..?- zamiast wkurzonej Dary którą ja i Kaja przytrzymywałyśmy odezwała się Hinata.
-Raczej do żłobka.- moja siostra postanowiła przysrać jej jeszcze bardziej... I bardzo dobrze, różowa barbi za pół grosza.
-Osz wy...-zawarczała gotowa zaatakować.- Arikulu forma ducha...- za dziewczyną pojawił się mężczyzna o 5 oczach, miał 2 pary rąk. Taa... Pół pająk, pół człowiek, gówno a nie duch, nic nie umie... Momentalnie w ręku mojej siostry pojawiła się brelok kota, a Hinata z podłużnej sakiewki uczepionej przy udzie wyjęła talizmany.
-No dalej, miło będzie cię w końcu zabić-zawarczała czerwonowłosa. Nie jest taka wredna, ale jak ją się wnerwi radzę emigrować na Uran... Albo i dalej...
-Wiesz...znam cię jakieś 5 minut, a już nienawidzę jak starą suko-szmatę- wzrok Eve byłby w stanie poszatkować stado słoni na plasterki grubości linijki... Że też muszę ją trzymać, ale jak rozpieprzy pół Izumo to zwalą na mnie, więc się powstrzymać, eh.... Z Asakurami same poważne kłopoty, ktoś powiedział że to "przebrzydły ród idiotów" nie pamiętam kto ale powinien dostać za to nobla, oskara i paczkę żelków.
-Zluzujcie- powiedziałam z udawanym, w cholerę dobrze, spokojem.- Zabijecie pojeba niedorobionego, a pójdziecie jak za normalnego.- uśmiechnęłam się wrednie i zwycięsko.- A tobie radzę zabrać stąd tego pajęczaka bo JA go stąd zabiorę, a tego chyba nie chcesz.- zawarczałam słodko. Luka jeszcze chwilkę oceniała sytuację, aż w końcu odwołała ducha. Hinata z westchnięciem schowała talizmany, a smutna Eve schowała brelok. Oczywiście teraz wyszedł Lyserg, wszystkie obdarzyłyśmy ją spojrzeniem "powiedz kłamstwo a cię zajebiemy suko" podziałało... Szybko nakłoniła swego boya do opuszczenia tego terenu celem ślimaczenia się i prób rozmnożenia... A żeby tak ją piorun walnął.
-Idziemy, nie ma co marnować czasu- powiedziała Kaja z taką dostojnością w głosie że nas zamurowało.- Nie chce sobie pobrudzić butów resztkami jej wydzielin, ani zaśmierdnąć zapachem zdechłych gadów, owadów i reszty obrzydlistw.- zawarczała i otrzepała się dostojnie.
-Jak sobie życzysz księżniczko.- zaśmiałam się ja i Eve, no i wszystkie poszłyśmy do domu.

środa, 10 lutego 2016

Eve 5

Patrzyłam prosto w oczy mojej siostry, obok niej stały dwa szkielety, znałam je, przedstawiła mi ich jak byłam tu po raz ostatni... To jednak było nieważne... Szybko do niej podbiegłam, tak samo jak i ona i mocno się do siebie przytuliłyśmy. Jak zawsze pachniała liliami, jej włosy natomiast przypominały zapachem wanilię. Wtuliłam się jeszcze mocniej.
-No to ja nie mam nic do roboty...- po 20 minutach w końcu się od siebie odkleiłyśmy, a Jacob postanowił się zmyć. Ja ci dam mendo magiczna, spróbuj a skończysz gorzej niż ropucha na szosie.
-A ty gdzie? W tą śliczną buźkę chcesz zarobić?-zawarczałam.
-Nie wiedziałem że według ciebie mam śliczną buźkę, dziękuję-uśmiechnął się. Powoli zaczął do mnie podchodzić, cała szajka bandytów spierdzieliła do wiezienie do którego Maja otworzyła drogę, potem ją zamknęła i zaczęła się wtulać i całować z jakimś gościem o niebieskich włosach. Mężczyzna uklęknął przede mną, chwycił delikatnie moją rękę i złożył pocałunek na mojej dłoni. Wszyscy patrzyli na to zaszokowani.
-Dobra dzieciaku, masz do pogadania z siostrą.- Sans objął ramieniem szyję miki i pocałował, o ile to możliwe, ją w polik, potem w dłoń i poszedł razem z bratem.- Zdzwonimy się!-krzyknął jeszcze na odchodne.
-Pa.- Miki machała mu na pożegnanie.
-Ja też się będę zbierać, muszę się przygotować do zajęć, mam nadzieje że będziecie na nie uczęszczać.- Jacob uśmiechnął się i spojrzał na nas. Pokiwałam mu głową na tak, Miki też to zrobiła. Mężczyzna skłonił się jeszcze na odchodne i zniknął w kłębie dymu.
-Niech mi ktoś tu to objaśni!- krzyknął czarnoskóry chłopak. Miał on na imię Choco, był dość wysoki i raczej chudy, włosy miał czarne, oczy z resztą też... Mam nadzieje ze jak będzie mieć dzieci to po nim za dużo nie odziedziczą z wyglądu...
-A co dokładnie?-zapytała Miki. Obie usiadłyśmy na jakimś murku, a ona zaczęła mi robić warkocz.
-Kto to był?!-zapytał wnerwiony chłopak o zielonych włosach starający się wyjąć z włosów obiekt który zapewnił mu to wnerwienie, gumę do żucia którą jakiś bandyta wlepił mu w kłaki. Jakaś dziewczyna do niego podeszła i pomogła mu to wyciągnąć. Westchnął uspokojony i uśmiechnął się do dziewczyny i objął ją jedną ręką w tali a ta się delikatnie wtuliła. Miała ona długie różowe włosy i śliczne zielone oczka. Właściwie ja tak patrzyłam na chłopaka o delikatnych rysach, dużych oczach i na drobną dziewczynę o trochę za dużych ochach, smukłej twarzy i zadartym nosku myślałam ze jestem na festiwalu "idealne pary".
-To był Jacob.- Miki miała spokojny ton.- Jest on ze starego szamańsko-magicznego rodu, tak samo jak my...-odparła.- Jako jeden z najmłodszych czarodziei na świecie opanował magiczny poziom godny samego Merlina.-wzruszyła ramionami.
-Dobra jak już skończycie się wydurniać to się ruszcie! Mamy trening!- spojrzałam na blondynkę która stała obok Yoh. Była wysoka, w miarę szczupła, miała ostre rysy twarzy i trochę za małe oczy na mój gust, ale Yoh widocznie się podobała.- Ruszcie swoje tyłki pseudo ślicznotki.- skierowała do... no do nas. Siedziałam tam i patrzyłam na nią jak bym usłyszała w cholerę durny i nieśmieszny dowcip.
-Te blondi głowa ci się znudziła?-zapytałam z mordem w oczach i głosie. Dziewczyna spojrzała na mnie dziwnie, jakby chciała mnie przestraszyć.
-Udam ze tego nie słyszałam-zawarczała.
-No tak... Znam takie dziwki jak ty... Szczekają ale gryźć nie umieją... Więc uważaj suko bo cię uśpię-zagroziłam.
-Dość tego!-warknęła blondynka.
***
Yoh już po raz 20 wrzeszczał że powinien był bronić Anny. Blondynka natomiast darła się żeby był cicho bo mnie rozproszy i źle jej naprawie kości, Choco próbował wcisnąć jakiś żart, Eve mówiła ze Anula powinna się cieszyć że połamała jej nogi, a nie kręgosłup, Ren gadał że mogę jej nie leczyć, Yoh go opieprzał, Horo mówił ze z nami nigdy nie jest nudno, Maja skandowała "zostaw ją połamaną i połam jej szczękę to nie będzie mogła tej mordy drzeć", a Lyserg i Luka, bo tak nazywa się jego dziewczyna, poszli sobie na randkę... Taaa... Wiecie nie to ze Ren nie lubi Anny ale chyba ma dość tego bajzlu, Maja nienawidzi jej i najchętniej by ją utopiła, ale obiecała mamie że tego nie zrobi, ja jej pomagam bo matka by była zawiedziona, ale ogółem... Nikt z mojej rodziny, a przynajmniej z młodszego pokolenia, jej nie lubi i życzy jej śmierci, albo chociaż wyprowadzki od nas... A no ta nie mówiłam... Ponieważ niektórzy zaczęli trochę kwestionować to ze praktycznie Anna i Yoh są tak jakby rodziną więc... Moja mama zgodziła się by zamieszkała z nami... BEZ KONSULTOWANIA TEGO Z KIMKOLWIEK!  Babcia nie wywaliła Anny, a dziadek nie opierdzielił mamy bo nie mają sił na wojnę z Asakurami... Inna sprawa... Nas jest o wiele więcej, a Hao raczej pomógłby nam... A bo to jest narzeczony mojej starszej siostry, rodzinka razej nie byłą dla niego miła a my tak więc... A dobra kij z tym...
-UCISZCIE SIĘ!-wydarła się Anna.- Przecież ta kretynka jeszcze się pomyli i mnie źle złoży!- zawarczała. Nie wytrzymałam.
-Pierdol się!- przywaliłam jej w twarz i odeszłam do Eve i Rena.
-Słucham?! Jak ty w ogóle..?!
-...To znosisz..?-przerwał jej głos Eve.-Ja bym dawno zabiła...-powiedziała. Wiecie jakie to uczucie kiedy nagle ktoś was rozumie..? Dobra sprostuję... Na początku starałam się być miła dla Anny... Ale ona ciągle się rządziła i była wredna... Nie że ja jestem święta, ale wnerwiła każdego w domu i gdyby nie to że już na pewno będzie Asakurą wszyscy by ją wykopali...
-Dobra dość!-szybko uleczyłam tej pindzie nogi.- Ja i Eve idziemy na miasto, wy wszyscy się odczepcie.- powiedziałam, złapałam siostrę za rękę i poszłam razem z siostrą w jedną uliczkę.
-No, proszę jednak cię wnerwiają...
-Nie oni... Ta Ice Quinne... Wiesz ze ona podejrzewa Yoh o zdradę -powiedziałam. Nie wiem jak wy, ale ja bym zostawiła taką dziewczynę... Natomiast Yoh jest albo masochistą, albo kocha ją jak ślepy debil, albo robi to tylko dla rodziny. Jak dla mnie on po prostu jest skończonym, zakochanym powaleńcem...

wtorek, 9 lutego 2016

Eve 4

Powoli wysiadałyśmy z pociągu.  Nieśmiało położyłam nogę na stacji w Izumo...  Poczułam pełno duchowej energii i ten znajomy zapach drzew. Pomimo że nie było mnie tu tak długo nic się nie zmieniło. Zamknęłam oczy i wzięłam głęboki oddech, mój spokój przerwało jakieś piszczenie. Spojrzałam na Majkę, a ta odebrała swój telefon.
-JAK TO?! Co znowu zrobili?! Nie, właśnie nie! Yh! Zadzwoń do Jacob'a! JUŻ! Tak ten czarodziej jest nam potrzebny! JAK TO NIE CHCE POMÓC?! Dzwonie do niego!- zawarczała.
-Momencik... Jacob Blak-Magikus..? Ten czarodziej który jest jednym z najpotężniejszych..?-zapytałam. Tak znam go, jesteśmy przyjaciółmi...Właściwie dla mnie był kimś więcej... No dobra zabujałam się w nim, ale co z tego skoro każą mi wyjść za jakiegoś idiotę którego nie kocham!
-Tak ten....-powiedział jak skończyła gadać.- Znasz go?-zapytała.
-To mój przyjaciel... W którym się zakochałam... Powiedz słowo a cię zabije- ostrzegłam ją jak już otwierała usta. Westchnęła i podeszła do kałuży.
-Idziesz ze mną? Miki i reszta też tam przyjdą, to walka szamańsko-magiczna...powiedziałam, wzruszyłam ramionami i podeszłam do niej.- No to chlup!- krzyknęła wesoło i obie podskoczyłyśmy w kałuży. Potem wodny wir wciągnął nas wewnątrz siebie i dotelepał na miejsce. Rozejrzałam się, i w tej właśnie chwili... zobaczyłam moją drogą siostrę... Stałam jak wryta, nie bardzo wiedziałam co się dzieje, czas się po prostu zatrzymał... A ja patrzyłam na prawie identyczną dziewczynę o granatowych włosach i ślicznych czekoladowych oczach. Byłą drobna, chuda, nie za wysoka, miała doskonałe, a nawet za duże w górnych częściach ciała, tak jak ja, kobiece kształty. Mały nosek a na nim okulary, duże oczy i pełne usta . Ubrana byłą w koszulkę bez rękawków z dekoltem w serek, w kolorze fioletowym, granatowe szorty i długie do kolan trampki, a na to krótka bluza zakrywająca jedynie piersi.
-No i jak?-zapytała mnie. Spojrzałam na siebie, ja miałam na sobie czarne leginsy, niebieską koszulkę bez rękawów z średnim dekoltem, bluzę i botki na leciutkim obcasiku.
-Kompletnie inna niż ją zapamiętałam..-zaśmiałam się i wtedy...
-Miki!- usłyszałam krzyk jakiegoś chłopaka i... moja siostra leciała gdzieś w miasto.
-MACIE ZA TO W TWARZ!!!!!-krzyknęła na do widzenia i... zniknęła. Poczułam się jak bym dostała moooocno w twarz. Zacisnęłam pięści i założyłam kaptur od bluzy.
-Zabiję was-wyszeptałam wściekle.
-Moja droga Eve... Po co ta groza i zgorszenie..?-usłyszałam za sobą.
***
Lekki ból w brzuchu, w który zostałam uderzona, przeszkadzał mi w uratowaniu pozostałych części ciała... Powoli zaczynałam się modlić kiedy zbliżałam się do betonu i... Nie poczułam nic, a nic... Otworzyłam powoli oczy i.. zobaczyłam że wokół mojej tali owinięta jest niebieska macka.
-Ach! Panienka Miki!- zapiszczał męski, w miarę chłopięcy głos. Spojrzałam na niego, wiedziałam kto to. Stał tam wysoki szkielet, szczupły, w za dużej czerwonej bluzie i ciemnych jeansach, maił podłużną szczękę i wąskie oczy.
-Jaka tam panienka, to pannica, kiedy my się ostatnio widzieliśmy w twoje 14 urodziny? Wyglądałaś wtedy uroczo.- powiedział ktoś inny. Drgnęłąm Spojrzałam prosto w... oczodoły drugiego szkieleta, niewiele niższego. Wyglądał na grubszego, ale to przez bluzę... Miał okrągłą twarz, duże oczodoły i... jak na szkielet był cholernie przystojny... Wiecie znam go od 12 roku życia, od 13 się w nim bujałam... chyba trochę tego uczucia we mnie zostało... Niewiele się zmienił teraz miał na sobie jasne jeansy,biały t-shirt i niebieską bluzę
-PAPAIRUS! SANS!- ucieszyłam się i spojrzałam na niższego. Powoli postawił mnie na chodniku, a maska zniknęła. Podbiegłam i przytuliłam ubranego w czerwoną bluzę szkieleta, ten też mnie przytulił. Podbiegłam do drugiego tuląc go i całując... PRAWIE w... miejsce gdzie powinien mieć usta, ale opanowałam się i pocałowałam go w polik. Ten złapał mnie pod pachami, podniósł i się ze mną zakręcił. 
-Rany jak ja cię długo nie widziałem dzieciaku.- zaśmiał się.
-Ej! We wrześniu będę mieć 18 lat! Już nie jestem dzieckiem!-ochrzaniłam go. Nie mam pojęcia jak... Ale on potrafi się tak uśmiechnąć że wszystko mu wybaczę...
-Może więc jako że uratowałem ci życie odwdzięczysz się jakoś?-zapytał.
-Oczywiście, zapraszam na obiad i deser. Tylko powiem im że wszystko ze mną okej i możemy iść.- powiedziałam uśmiechając się. Sans postawił mnie splatając swoje kości ręki z moją drobną rączką. Papairus zaczął jakiś temat, a my swobodnie o tym mówiliśmy, szliśmy jednak dość szybko, wiedziałam ze wezwano Maję a ta potrafi zrobić niezłą rozwałkę...  Dotarliśmy na miejsce po jakiś 10 minutach. Wszędzie leżeli nieprzytomne resztki truposzy(kości), kilku szamanów oraz magów którzy rozpoczęli bójkę.
-A więc teraz... Powiedzcie mi kto zaczął tą bójkę...- na jednej ze skrzyń, niczym król, siedział chłopak o ciemnym kolorze blondy włosach i żółtych oczach, miał dość ostre, ale nie za ostre rysy twarzy, zaostrzony, lekko zadarty nos, średniej wielkości oczy i kpiący uśmiech.- I który z was śmiał aż tak mocno zaatakować Maiko Makoyę...-zawarczał lekko rozzłoszczony. No pięknie... Od kiedy on się pakuje w takie bójki...
-Ej Jacob nie przesadzaj, nic mi nie jest!- krzyknęłam do chłopaka, dopiero teraz zobaczyłam że obok niego siedzi fioletowowłosa dziewczyna, a jej czekoladowe tęczówki, patrzą w moje... identyczne jak jej...
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Papairus
Sans~ (<3)
Jacob




poniedziałek, 8 lutego 2016

Eve 3

Kitsune i ja siedziałyśmy na stacji, pociąg miał być za jakieś 15 minut, ja wyliczałam co miałam zabrać, a potem szybko dopadłam do bufetu na stacji. Kupiłam kilka rzeczy i zdążyłam dosłownie 2 minuty przed odjazdem. Usiadałam obok kuzynki i odetchnęłam z ulgą. Dziewczyna zaśmiała się na ten widok, a ja spojrzałam na nią zdziwiona.
-Na prawdę ty i Miki jesteście podobne-zaśmiała się. Spojrzałam na nią zaciekawiona.
-Ta... A teraz mamy pogadankę...-powiedziałam zakładając nogę na nogę i jedząc karmelki. Blondynka rozszerzyła oczy i zbladła.
-Ale o co ci chodzi?-zapytała lekko poddenerwowana.
- Pamiętam cię jako skrytą w sobie, tajemniczą, wredną i agresywną dziewczyną, przywódczynią gangu wodnych stworzeń... A teraz?-spojrzałam na nią. Była ubrana w jasne dzwony, żółte koturny, kanarkową koszulkę bez rękawków i z dość dużym dekoltem, ana to jasnoniebieska bluza, a do tego... Yh... Jakaś opaska na czole, a idź pan z tym.- Co to w ogóle jest to na twoim czole?-zapytałam płaczliwym tonem.
-O to...-zaśmiała się i zdjęła opaskę z czoła, przyciągnęła lekko swoje nogi i oparła brodę na swoich kolanach.- Wiesz... Pewnego dnia spotkałam w lesie chłopaka, jeździł na desce... Olałam go totalnie, ale potem jakaś gróbka debili mnie zaczepili i... Po raz pierwszy od dawna ktoś stanął w mojej obronie... Horo, bo tak ma na imię, dał se radę... Zaczęliśmy się widywać i staliśmy się przyjaciółmi... Jest on... Idiotą, fajtłapą i ... jest na prawdę zabawny, to po prostu zwierze towarzyskie... Nie da się go nie lubić... No i... Po roku znajomości uświadomiłam sobie ze go kocham...  Kilka miesięcy później, w walentynki, powiedziałam mu co czuję... Okazało się ze też się we mnie zakochał i od 2 lat jesteśmy parą. Dał mi to właśnie w walentynki, to mój taki szczęśliwy talizman.- uśmiechnęła się tuląc mocno kawałek materiału. Mój szok właśnie jebnął walizki w mojej czaszce. Oto właśnie osoba która za pomocą spojrzenia, w wieku cholernych 8 lat, potrafiła uspokoić bójkę w pubie właśnie piszczy jak małą dziewczynka i mówi mi że ma faceta, na dokładkę, bo kuźwa mało jeszcze, ten facet sprawił że w końcu jest sobą i cały czas się uśmiecha. Dotąd w cuda nie wierzyłam, ale chyba zacznę bo właśnie mi jeden opowiedziano i pokazano dowód...
Resztę podróży Maja opowiadała mi o turnieju i nowych przyjaciołach, czasem jeszcze mogłam zobaczyć tą starą dziewczynę z spojrzeniem płatnego mordercy która jest zimna, zamknięta w sobie i nieufna... Cholera... Nawet ich nie znam a już im muszę podziękować...
***
Już od rana nie mogłam sobie znaleźć miejsca. Horo tak samo, cały czas gada o Majce, no cóż... jest pajacem ale się o nią troszczy... Chłopcy mieli "piekielny trening Anny". Jak by to ode mnie zależało nie pozwoliłabym jej tu zostać, ale niestety ja mam tyle do gadania co to że wnerwiam mamuśkę... I dobrze jej tak, kazała mi z Ice Quinne mieszkać to niech wie że ja się tak nie bawię i w takie gry to ja pluję jadem kobry królewskiej. Mojej mamie się to nie spodobało, dziadkowie powiedzieli że nie życzą sobie wojny z Asakurami, więęęęc... Odpuszczam zołzie, a jak zaczyna to wychodzę... Ale czuje że kiedyś mi tak pojedzie ze ją zabije tak jak stoi...
-Widzę ze nie możesz się doczekać powrotu siostry...- powiedział Yoh stając w drzwiach... Jak by to ująć... Wyglądał jak trup pachniał coco chanel no basen potu.
-Anulcia cię wymęczyła?-zapytałam go dając mu wody.
-To była uszczypliwość czy zwykłe zapytanie, u ciebie oba brzmią podobnie- zaśmiał się i napił wody. Z wiekiem nabrał charakteru... Znaczy to nadal chodzące połączenie teletubisiów, troskliwych misiów, muminków i innych pokemonów, ale potrafił być sarkastyczny, a czasem choć to naprawdę rzadko, złośliwy.
-Hahaha panie sarkazm, lepiej wracaj bo królowa kobra mi wparuje do kuchni, a akurat mam tą śliczną patelnię pod ręk...- nie dokończyłam nawet zdania bo chłopak już wyszedł.- Tak też myślałam-zaśmiałam się pod nosem i skończyłam zmywać . 
-Jak zawsze jesteś dla wszystkich przemiłą.- usłyszałam głos zza otwartych drzwi lodówki. Po samych spodniach, jego ukochanych za wielkich, poznałam ze to młody Tao.
-A ty nie miałeś się spotkać z..-".. tą przebrzydłą ździrą którą uznałam za przyjaciółkę, powiedziałam że zrobiłabym dla ciebie wszystko, praktycznie uratowałam ją z rąk tych czubków, a ona by się odwdzięczyć zaczęła się do ciebie wdzięczyć i tak skończyliście jako para która dnia bez siebie nie wytrzyma?"opanowałam się jednak przed wypowiedzeniem tego na głos.- Jeanne?-zapytałam spokojnie.
-Tak, ale przesunęliśmy to o godzinę-zamknął lodówkę, jak zawsze pił mleko i jak zawsze podczas i po treningu nie miał na sobie cholernej koszulki. Ja przysięgam ze mu kiedyś tak za to przywalę ze nie będzie wiedział która to lewa, a która prawa. Chwała niebiosom już się w miarę nauczyłam panować nad odruchami"czerwień na mordę i piszczenie jak fanka justina bimbera na widok bimbru". Patrzyłam wzrokiem takim jak bym patrzyła na mrówkę dźwigającą kostkę cukru, czyli obojętnie.- Jest u fryzjera.- burknął. Przyszło mi do głowy parę złośliwości, ale kulturalnie zamknęłam jadaczkę. Nie miałam ochotę o tym gadać... Zbyt mnie to bolało.

niedziela, 7 lutego 2016

Eve 2

Blondynka i ja szłyśmy w ciszy. Powiedziała że to nie rozmowa na ulicy, więc poszłyśmy do domu mojego ojca i babci. Nie zrozumcie mnie źle, nie że tata się do mojej ukochanej babuni od strony tatusia wprowadził, ona wprowadziła się do nas bo uznała że ojca wiecznie nie ma to ktoś musi pilnować żebym nie rozwaliła chałupki. Otworzyłam drzwi i weszłyśmy do środka, upewniłam się że zamknęłam je po tym jak Maja wparowała i poszłyśmy do mojego pokoju. Był on dość duży miałam tam biurko, a właściwie 2... Na jednym stał komputer stacjonarny i laptop, oczywiście stał sobie jak książka, a zasilacz i inne takie leżały w szafce w biurku, a drugie było ...no cóż, drugie było większe i miało nie tylko szafkę w sobie, ale i na sobie, tam trzymałam zeszyty i książki do szkoły, no i miałam ułożone długopisy, ołówki, kredki i tym podobne bzdety. Poza biurkami była też duża szafa, biblioteczka z książkami, dość duże, 2 osobowe, łóżko, pełno pluszaków, sofa, stolik, telewizor. Miałam tez kilka puf , wiecie takich miękkich dużych przypominających worki... Były one ozdobione tak ze przypominały koty. Stały one tuż przy wypukłym oknie. Parapet stanowił tam wyłożony miękkim materiałem jakby kanapa pełna podusze i pluszaków.
-Łał... Nieźle się urządziłaś...-zagwizdała Majka.
-Dzięki Kitsune...- taa.... Wiecie Majka to jej prawdziwe imię, ale nam jest je trudniej wymówić... Jest to moja kuzynka, jej pierwszym stróżem był lis więc nazywamy ją Kitsune. Dziewczyna zamarłą i zaśmiała się lekko.
-Ostatni raz nazwałaś mnie tak 5 lat temu... kiedy się żegnałyśmy...-uśmiechnęła się smutno.
-Wiesz... Wiesz może co u niej?-zapytałam. Miałam nadzieje ze powie że tak, ze powie mi wszystko co się wydarzyło.
-O... Wiesz... Miki... Z nią wszystko okej... Też zaczęła się farbować... I...bierze udział w turnieju...-zamarłam. Skamieniałam, umarłam wewnątrz...
-CO?!-wrzasnęłam i złapałam ją za ramiona.-Jak to?! Jak mogliście na to pozwolić?!-wrzeszczałam prawie płacząc.- Jeśli coś stanie się mojej bliźniaczce zabije ich!- krzyczałam jak histeryczka.
-Spokojnie!-Majka się widocznie zdenerwowała, rzadko kiedy krzyczała, a zdenerwowanie jej było prawie niemożliwe.- Nic jej nie jest... Właściwie... Sama mnie prosiła żebym zrobiła wszystko by cię przekonać... Do powrotu i dołączenia do szkoły szamanów...- ta... Placówka wybudowana niedawno... w ten wrzesień się zaczyna, wiecie szamani, wampiry, wilkołaki, potwory wodne, mumie... Normalka.- Miki tam będzie chodzić... Leo i Jego żona tam uczą... Subaru i jego bracia, Manson, Jack i Daniel też wdzieją się w rólkę nauczycieli... Asakura też będzie tam chodzić- popatrzyłam na nią z miną ze to mnie nie przekonuje. Asakura Yoh to chłopak którego ja i moja bliźniaczka Miki znamy bo... Nasza mama nas ciągnęła razem ze sobą jak chodziła do Keiko, jego mamy.-Mariko też ma narzeczonego...-dodała po chwili. Mariko to prawdziwe imię mojej sios.... Moment...
-ŻE CO KURWA?!- zawyłam jak ranny nosorożec.
Może jednak pominę tą część opierdzielania Bogu ducha winnej blondynki... I wyjaśnię więcej o Miki. Miki jest moją o 5 minut młodszą bliźniaczką. Ją akurat, wcześniej jak się okazuje, nie zmuszali do małżeństwa... Ona została tam, a ja wyjechałam... Jesteśmy na prawdę podobno, nie tyle z wyglądu, ale i z charakteru... Ale... Ona łatwiej przebacza i nie byłaby w stanie zabić... Ja tak... Mój szaf, Subaru, i jego bracia są w niej zakochani... We mnie większość wilkołaków i zmiennokształtnych.
-...no i dla tego chcą żebyś..-Maja dalej gadała do ściany...
-Zgadzam się...-przerwałam jej.- ...Tylko dla tego ze chce znowu zobaczyć Miki...
-Ta... Po tym jak ją zostawiłaś... Jak nas wszystkich zostawiłaś....Należy się... Wiesz... Mamy nowych przyjaciół... Mariko się w jednym zakochała...-zaśmiała się dziewczyna. Odetchnęłam z ulgą bo wiedziałam ze to znaczy ze nie ma mi tego za złe, a może... Miki też mi wybaczy..?
*** 
Na dworze jak zawsze przed wakacjami było ciepło nawet pod wieczór. Siedziałam spokojnie na dużym balkonie, patrzenie na zachodzące słońce zawsze było moją ulubioną rozrywką. Obok mnie leżał talerz z lazanią. Uwielbiałam tatę za to że gdy przyjeżdżał robił tak pyszne rzeczy, znaczy mój kochany jednorożec zwany potocznie Renem Tao ofochał się i musiałam mu zrobić duszoną wołowinę by łaskawie z powrotem usadził swoje szlachetne cztery litery na krześle i nie wyjechał, ale...A mniejsza z tym... 
-No tak... gdzie indziej mógłbym cię znaleźć...- usłyszałam ten znajomy głos dzięki któremu praktycznie się topię. Moje czekoladowe tęczówki skierowały się w stronę wysokiego chłopaka o oczach koloru złota i ciemnofioletowych włosach ułożonych w "róg" z tyłu jego głowy. Miał delikatne, ale męskie rysy twarzy, dość duże oczy i lekko zadarty nosek arystokraty. Opierał się nonszalancko o ściankę której w tej chwili na prawdę zazdrościłam. Ubrany był w lekko obcisłą koszulkę z krótkim rękawem i długie, za duże od kolan do kostek, spodnie, a do tego białe skarpetki. Powoli do mnie podszedł i usiadł obok, po mojej lewej, lazania stała po prawej i wołała "zjedz mnie w końcu żebyś miała czym zwymiotować ze stresu" ach ten romantyzm mego organizmu... Nagle zawiał lekki wiatr rozwiewając moje pofarbowane na granatowo włosy upięte w dwa kucyki. Prosto w twarz Rena. Dość powoli się uchylił, po czym spojrzał na mnie z miną "Poważnie..?"
-Przepraszam za siły natury.-burknęłam pod nosem.
-Ha, ha, ha tak błyskotliwe jak żarty Choco. Majka dzwoniła... Kazała powiedzieć że Eve wraca razem z nią... Powiedz mi kim jest Eve..?-zapytał, ale ja już go nie słuchałam, po raz pierwszy miałam coś ważniejszego do roboty.  Moja siostra wraca! Po pięciu latach ona wraca!!!! Uśmiechnęłam się i zapiszczałam z radości i zamachałam nogami zwisającymi z podłogi.
-To moja siostra! Wraca!- w ciągu sekundy zjadłam całą porcję lazanii i biegiem weszłam do domu krzycząc kuzynce Annie, Mamie Miko oraz ojcu Takashiemu, no i dziadkom Aiko i Mijazakiemu że oto dziewczyna która opuściła dom w wieku 8 lat, ostatni raz tu była na święta jak miała 12 lat, wraca i będzie tu mieszkać, a także chodzić do szkoły prowadzonej przez moją matkę.
Wieczorem moja rodzinka, poza Anną, poszła w odwiedziny do Asakurów, też po to by prosić o zajęcie zaszczytnej posady nauczyciela. Opowiedziałam wszystkim o mojej siostrze, większość miała  miny  typu "nadchodzi apokalipsa!!!!!"
-Chyba sobie żartujesz!? Jedna ty to kataklizm, 2 takie to będzie tak jak 4 bomby Hiroshimowe!!!!!- zawył ranny wilczek, Horo.- I jeszcze moją Majeczkę kochaną po to monstrum wysłałaś!-zawył i przytulił poduszkę krzycząc że jak ona to przeżyje.
-W mordę ci dać?!- warknęłam.
-Wiesz Horo, nawet ja nie jestem tak bezczelny y przy niej tak mówić.- Choco wskazał na mnie kciukiem. Zaćwiartowałam wszystkich wzrokiem i się obraziłam. Zaśmiali się i mnie przeprosili, a potem obejrzeliśmy jakiś Horror, ktoś tu będzie miał koszmary~.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Niespodzianka^^ Mam nadzieję że zaskoczyłam parę osób^^ A teraz... ZDJĘCIA!
 
To jest Eve

A to jest Miki

piątek, 5 lutego 2016

Eve

Akcja rozgrywa się po 4 latach od turnieju, ale nie został on jeszcze skończony. Ren i Horo mają 19 lat(wiem ze Horo powinien mieć 20, ale jakoś mi tak nie pasi) Ryo 24, a reszta postaci z anime/mangi po 18

Pomimo iż był późny czerwiec noc była chłodna. Nie zraziło mnie to jednak na siedzenie na dachu ponad 20 metrowego budynku .Oczywiście na kocyku i w luzie, rurkach, a pod spodem bluzce z długim rękawem i martensów dla szczęście. Siedziałam tak z słuchawkami na uszach słysząc idealnie rozmowę jakiś starszych mężczyzn.
-Więc... Czemu jej szukają?-zapytał jeden z nich, głos miał jak chora na astmę ropucha, nie dam se ręki uciąć, ale o cole się założę że też tak wyglądał...
-Podobno opuściła dom by zamieszkać w mieście razem z ojcem bo nie mogła znaleźć ducha...- usłyszałam szelest papierów... No ta... mają pewnie od cholery moich zdjęć. Swoją drogą ten głos ma jak jakiś Matrix czy co...- Tak wyglądała jak miała 8 lat, tak jak miała 12, tak w 14, a tak wygląda odkąd ma 16 lat teraz ma 17 i też tak wygląda.- a kij im w oko...
-Od 12 roku życia się farbowała?-zdziwił się inny, dość przyjemny głos.
-Tak... -odpowiedział znowu głoso-Matrix.- Pomimo jej pochodzenia zachowuje się jak niewidzący... Pracuje, chodzi do szkoły, pomaga w restauracji ojca... A nawet... No cóż... Pokazuje że widzi duchy i dzięki nim pomaga sobie finansowo bo znajduje różne, ważne historycznie, artefakty lub po prostu pełne złota, diamentów i innych kamieni szlachetnych skrzynie...- uśmiechnęłam się.
-Ale moment...-zaskrzeczała ropucha.- Mówiłeś że NIE MOGŁA znaleźć ducha, to znaczy że już go znalazła?- mądrze myślisz kochanieńki...
-Nie Panie Uchiko... Ona znalazła KILKA duchów, jedne z bardziej groźnych... I dla Pana informacji... Ta mała, fioletowowłosa gówniara jest w tej chwili mniej więcej na poziomie samego Hao Asakury, a żywa, podkreślam ŻYWA jest warta ponad miliard...- warknął Matrix. No nieźle, nie wiedziałam że jako żywy ludzik jestem warta więcej niż zgeslerowana z cebulką na złoto...(pozdro dla tych co kumają xd, lub mają młodsze rodzeństwo/kuzynostwo i muszą z nim łazić do kina czy też oglądać filmy na necie)
-Więc niezwłocznie zacznijmy poszukiwania...- powiedział najprzyjemniejszy z tych głosów.- Wyślemy kilka nieumarłych, kilka szkieletów i parę demonów...- powiedział.- Zacznijmy od dachu gdzie siedzi.- uśmiechnęłam się i podniosłam lekko głowę, tak ze moje włosy były widoczne, w czekoladowych tęczówkach odbił się blask księżyca.
-Dzisiejsza noc jest piękna, nie uważasz... Neko?-zapytałam wstając. Jedyną odpowiedzią było miałknięcie. -Racja... Musze iść do pracy, zajmiesz się nimi? W domu masz łososia, kocham cię kiciu, pa!-zawołałam radośnie i... po prostu zeskoczyłam z dachu niczym deadpool. Przy samej ziemi wyjęłam mały brelok smoka i użyłam na nim kontroli ducha. Brelok zmienił się w średniej wielkości smoczka i poleciał w stronę knajpy w której pracuję.
Wiec... Jak tak lecę to się ładnie przedstawię. Nazywam się Emiko, drugie i trzecie imię pominę, Makoya-Kurama. Wszyscy jednak mówią na mnie Eve, lub Makabra... Ale częściej Eve. Do 10 roku życia mieszkałam w Izumo razem z mamą, bo tata pracuje w mieście, ma kilka restauracji. Jak miałam 8 lat kazano mi znaleźć ducha... Trwało to rok, ale żadnego nie znalazłam... Wszyscy poza moją mamą, tatą i rodzeństwem patrzyli na mnie z politowaniem, współczuciem, ale i z wdzięcznością ze to nie ich dziecko jest "nieudacznikiem". Od razu mówię, nie dla tego zamieszkałam z tatą... Ostatnią decyzją mojej babci i dziadka jako przywódców klanu Makoya było to ze mam wyjść za jakiegoś faceta co też ma w cholerę stary, szamański klan. Nie rozumiałam wtedy o co chodzi, ale mama mi to wyjaśniła. Powiedziałam im, niestety jeszcze wtedy nie znałam tak prostej formy tego powiedzenia, długi monolog którego ogólna treść jest "Pocałujcie mnie w dupę" i zamieszkałam w Tokio u rodziny ojca, też szamani... Na szczęście nie naciskają za bardzo na ślub czy zaręczyny.  No to w miarę mnie poznaliście... Teraz wracam na ziemię...
Powoli dolatywałam na miejsce. Jakieś 2 metry nad ziemią smok zniknął, a ja zgrabnie wylądowałam na kuble na śmieci. Zeskoczyłam z niego i weszłam do środka jednego z barów. Ta ulica jest ... no cóż ulicą dla potworów, szamanów, czarodzieji.... Pracuję w barze dla wszystkich prowadzonym przez mojego przyjaciela, wampira... No ta... Nie ważne, jest on wampirem klasy A czyli jednym z starszych, ale kołek w serce go zabije...
W środku podeszłam do szafki z moim imieniem i wyjęłam z niej czerwoną bluzkę przed pępek i czarne leginsy do kolan, do tego tenisówki na koturnach, nie wiem kto to wymyślił, ale nie narzekam... Umyłam się szybko, było tam jedno pomieszczenie z kilkoma prysznicami, i przebrałam. Gdy wybiła 19 wyszłam z zaplecza i rozpoczęłam pracę.
-Witam co mogę podać?-zapytałam pierwszego klienta. Spojrzał na mnie, miał krótkie, czerwone włosy i miodowe oczy. Widać było ze jest już trochę upity.
-Piwo...-burknął w odpowiedzi. Poszłam i przyniosłam mu zamówienie.  Tak wyglądała praca tutaj, podawanie alkoholu, gadanie z klientami, wiedziałam przez to dużo ciekawych rzeczy, takich jak co się dzieje z turniejem, którego przerwa trwa już 4 lata. Co jakiś czas muszę rozdzielać pijanych którzy chcą walczyć, albo odganiać ich od siebie.  Praca najlepsza i najłatwiejsza nie była, kokosów nie było, inna sprawa ze pracuję tylko 4 dni w tygodniu po około 3-4 godziny, a pełnoetatowe nigdy nie narzekają...  Prawdę mówiąc pracuję tu po to by nie zwariować w domu, ojciec od pewnego czasu chce bym zmieniła decyzję o ślubie, nie zaćwiczyć się i mieć choć trochę kontaktu z szamanami... W mojej szkole może nawet i są szamani, ale nikt się tym zbytnio nie chwali.
Po zmianie szłam już do domu. Dziś, ponieważ był piątek, zgłosiłam się że zastąpię kumpelę, bo sama miałam siedzieć do 21, a ona miała problemy z opiekunką, to zostałam za nią do wpół do 1 w nocy, ojciec nie będzie narzekać bo wyjechał na 2 tygodnie do Izumo. Babcia stwierdziła że nic mi się nie stanie, ale dla pewności wysłała za mną pare duchów, a raczej trupów... Rodzina tatusia specjalizuje się w taoizmie i nekromancji.
-Hej mała!-usłyszałam głos jakiegoś facia...Oczywiście pijanego...- Może pójdziemy gdzieś razem-podszedł i zarzucił rękę z w pół pełną butelką piwa na moje ramię.
-Nie, spieprzaj-odparłam z pełną kulturą...A raczej jej brakiem...
-Coś ty..-zawarczał.  Miał on siwe włosy, na środku głowy wyłysiał,  czarne oczka jak u świnki... Ogółem starszy, zapewne miły Pan który po alkoholu staje się złym wujkiem Donaldem.
-Żebyś się odwalił- powiedział ktoś. Znałam ten głos tak dobrze że bez patrzenia wiem kto to... Dziadek chyba się przestraszył bo spierdzielił...
-Majka weź spadaj, albo chociaż dzwoń jak chcesz mnie nachodzić- burknęłam do wysokiej dziewczyny o blond włosach związanych w kitkę, patrzyła na mnie swoimi brązowymi oczkami. Ubrana była w leginsy do kolan w niebieskim kolorze oraz w białą podkoszulkę, a na to czarne, lekko rozpięta bluza.
-Sorry kuzynka...Bateria mi w telefonie padła i zgniła- zaśmiała się w tak typowy dla niej sposób...

środa, 3 lutego 2016

Shaman King Miki Rozdział 17

Gumi powoli podeszła do tamtych i złapała białowłosą za mankiet i przybliżyła jej twarz do swojej.
-Najchętniej bym cię zabiła- wymruczała groźnie do jej ucha.- Ale nie chcę się ubrudzić krwią takiej szmaty jak ty.- i puściła ją. Ta z jękiem upadła na podłoże. Maja śmiała się, a ja tylko ukazałam zęby w półuśmiechu. Wszystkie trzy zeszłyśmy z areny i poszłyśmy do rodziny.
Leo od razu wszystkie nas przytulił. Moja mama i tata przytulili mnie i Gumi, a moje wujostwo praktycznie rzuciło się na Maję. Chłopcy tępo na nas patrzyli, no poza Choco który gdzieś zniknął razem z Kają. Czy tylko ja myślę że im by się przydały dłuuuuugie wakacje z dala od siebie, albo pas cnoty taki jak ma Jeanne? Musze do niej zagadać gdzie się takie coś załatwia... Pilika podbiegła do Maji i powiedziała jej coś na ucho, a ta skamieniała. Powoli spojrzała na Horo, ten patrzył prosto na nią z wypisanym zaskoczeniem na twarzy. Wiecie jak to czasem jest kiedy nagle wzbudza się chaos? Ja tak właśnie miałam, zaśmiałam się i wydostałam z kółka. Szybko wyszłam ze stadionu na umówione spotkanie.
Nie dość że się nie spóźniłam to przyszłam o 2 godziny za wcześnie, ale jestem na tyle "inteligentna"(wmawiaj se-,-) i kupiłam coś do jedzenia i picia. Usiadłam na skale, tak mam się spotkać z tą osobą poza wioską, i zaczęłam jeść. Powoli się ściemniało, co oznaczało tylko tyle że niedługo w końcu przyjdzie mój przyjaciel.
-No, no, no kogoż my tu mamy?- na dźwięk tego głosu zamarłam. Pomimo że minął ponad rok odkąd słyszałam ten wnerwiający głosik i tak go rozpoznałam. Odwróciłam się i zobaczyłam niską dziewczynę o pełnych malinowych ustach. Miała długie różowe włosy i szare oczy, ubrana była w czerwoną tunikę i czarne leginsy, a do tego trampki. Obok niej stał ciemnowłosy mężczyzna o jadowicie zielonych oczach, miał on na sobie eleganckie spodnie i ciemnoczerwoną koszulę z czarnymi guzikami, a na to marynarka, oczywiście czarna, ale nie wyglądało to sztywno...
-To ona Viktorze.- powiedziała ta wredna lafirynda co mnie ponad rok temu zabiła. Robiła słodkie oczka do tego całego Viktora.
-Wspaniale...- uśmiechnął się mężczyzna, kurde nawet przystojny. Powoli do mnie podszedł, a ja wstałam i rękę położyłam na sakiewce z mediami.- Nie, nie, nie moja kochana, to nie będzie potrzebne, meine liben. Ich bine Victor, und du?- o nie... O żesz kurwa wesoła! NIEMIEC!!!!
-Bić niemieckich i ruskich!!!!- wydarłam się i prawie mu dałam z sierpowego. Niestety niemiec postanowił być wredny i złapał moją rękę, jakimś cudem znalazł się za mną trzymając mnie za rękę, a jego twarz była tuż przy mojej z prawej strony.
-Tego się spodziewałem po kimś kto jest spokrewniony z Grafin Marinet.- powiedział i westchnął.- Pachniesz podobnie do niej-powiedział zamykając oczy, a nos przytykając do mojej szyi. Pisnęłam cicho, nie wiem czemu ale czułam że się uśmiecha.
-Viktorze możesz mi wyjaśnić co ty odpierdalasz?- cichy, wściekły i idealnie czysty głos wyszeptał te słowa tak że sama śmierć spierdzielałaby 1000 na sekundę.
-Och...Subaru... Jak miło... cię zobaczyć...-zaśmiał się nerwowo niemiec. Masz za swoje dziadzie! Kim jest subaru? No cóż... to piekielnie przystojny wampir albinos, mój przyjaciel, właściwie... On chyba chce być kimś więcej... Ma 5 braci, ale nie chce mi się wymieniać bo to nudne, a nie o nich ta historia... Białowłosy złapał Victora za kark i odciągnął go ode mnie.
-Manson..-powiedział cicho. Wieli wilk momentalnie złapał niemieckiego wampira. Spojrzałam na Subaru. Jak zawsze miał czarne spodnie, białą koszulkę i czarną marynarkę z rękawami do łokci. Podbiegłam i go mocno przytuliłam.
Podczas podróży do wioski gadaliśmy dosłownie o wszystkim, co jakiś czas, czyli co 2 minuty, do rozmowy wtrącał się Manson. Był to wilkołak, miał długie jasnobrązowe włosy, czarne zerówki, przetarte i dziurawe na kolanach jeansy, białą koszulkę, a na nią zawsze zakładał niebieską koszulę w czarną kratę, do tego czarne trampki i gościa każdy pozna.
-Miki! Manson! Subaru!- usłyszeliśmy wesołe krzyki Maji.
-MAJKA!!!!!-zawył Manson i rzucił się na dziewczyna całując ją w poliki i w czoło.

wtorek, 2 lutego 2016

One-shot Ren bad hair day

Słońce jak zawsze gdy autorka chciała świeciło w blog sferze. Cała ekipa z SK relaksowała się przy basenie, nawet Ren porzucił ćwiczenia i siedział w kąpielówkach na brzegu basenu i moczył nogi.
-Zastanawia was czasem jak to jest że mu te włosy zawsze stoją?-zapytał Choco, który miał takiego pecha że Kaja wolała posiedzieć z dziewczynami.
-Trochę to dziwne, ale kogo to obchodzi w takim momencie?-zapytał rozwalony w basenie Horo.
-Tak, bo trzeba sprawdzić jak bardzo to trwałe.- uśmiech diabełka.
Jak obgadali to wszystko to do ich planu dołączyli Yoh i Ryo.  Naszykowali wielkie wiadro wody i dodali środek do włosów który zmywa żeli i jeszcze parę innych rzeczy które dała im Gumi. Zmieszali to i poszli niosąc toto, a kiedy Ren wychodzi z basenu, powoli do niego podeszli i...Jak nie wylali to na niego.
-DEBILE!!!!!!-wydarł się na cały budynek.
***
No tak... Jak zawsze kiedy dam im luz dzieją się dziwne rzeczy. Znowu pełno krzyków i hałasów, no tak pewnie rozzłościli Rena. Westchnęłam głęboko i zabrałam się za te kartki, pomysły na opowiadania do czerwonej szufladki, trwające fabuły do fioletowej, a skończone do białej, postacie własne do zielonego koszyka, wykorzystywane z SK do niebieskiego, z Diabolik Lovers do..
ŁUB! 
Podskoczyłam na fotelu kiedy ktoś kulturalnie przyjebał w moje drzwi otwierając je na oścież. Odwróciłam się gwałtownie żeby w przypierdzielić danej osobistości co by se nie myślała że może tak na cygana wleźć mi do pokoju. To co zobaczyłam przeszło moje oczekiwania 4 razy i zatrzymało się w połowie 5 ze śmiechu. Runęłam na podłogę siejąc się w niebo głosy. Ren miał długie, różnokolorowe włosy, sterczące pod każdym możliwym kontem i dyszał niczym ranny nosorożec, do tego był w samych kąpielówkach.
-Skończyłaś już?-zawarczał.
-C...co się stało?!-wysapałam w miarę uspokojona.- Wyglądasz jak długowłosy ken po przejściach i spotkaniu z farbami!- zaśmiałam się ponownie.
-Ci debile zmieszali jakąś maź i kilkanaście eliksirów twojego kocura i to na mnie wylali! Efekt jest taki!- wydarł się machając zawzięcie rękoma.- Jesteś autorką więc pewnie wiesz co robić!- powiedział niezadowolony.
-Tak, wiem.- odpowiedziałam spokojnie i wstałam.- Ale musisz mi zaufać...- chłopak miał minę jak bym go prosiła o odcięcie sobie ręki. Westchnęłam.
-Skoro wolisz być podróbką plastikowego geja...- wzruszyłam ramionami i zabrałam się za dalszą walkę z papierami.
-No dobra...-westchnął przegrany. Uśmiechnęłam się i zaciągnęłam go do łazienki po czym wskazałam mu wannę.
-Właź, najpierw trzeba zmyć tą cholerną maź.- zaczęłam szukać po szafkach odpowiedniego środku. Znalazłam go i siłą zmusiłam Rena do kapitulacji i dania umyć sobie włosy. Dziwnie się czułam, zwłaszcza kiedy zaczął rozmowę, rozmawialiśmy dosłownie o wszystkim. Kiedy to coś już mu się zmyło posadziłam go na krześle i zaczęłam ścinać włosy. Obcięłam je mniej więcej do łopatek, potem je ładnie uczesałam i...
-Proszę, gotowe-uśmiechnęłam się. Chłopak popatrzył i westchnął z ulgą.
-Dzięki za pomoc.- powiedział i wyszedł.
Po kąpieli ubrałam piżamkę i wpakowałam się do łóżka, ale po chwili poczułam jak coś mnie łaskocze po twarzy. Otworzyłam oczy i zobaczyłam... Rena w jedwabnych spodniach od piżamy i w rozpuszczonych włosach.
-Rozwiązały się- powiedział smutno. Westchnęłam i uczesałam je ponownie, jednak po chwili znowu się rozwaliły, było tak za każdym razem jak je czesałam.
-Nie wiem co z tym zrobić, może jutro się uda...-zaczęłam.
-A teraz co mam z nimi zrobić?-zapytał podirytowany. Zaśmiałam się lekko. Słodko wyglądał z taką naburmuszoną minką i puszystymi włosami delikatnie otulających jego twarz.
-Nie wiem, może zwiąże je w kitkę?- zapytałam, po chwili namysłu skinął głową na tak. Zaczęłam go czesać i nagle usłyszałam... mruczenie? Ren mruczał kiedy go głaskałam i czesałam? Zaśmiałam się lekko i związałam mu włosy w kitkę.
-Chcesz ze mną pooglądać gwiazdy?-zapytał niespodziewanie.
-Jasne.- odparłam z uśmiechem.
Leżeliśmy na dachu, na kocyku i patrzyliśmy w gwiazdy leżąc głowami obok siebie. Pokazywaliśmy cobie różne śmieszne kształty, gadaliśmy i ogółem wszystko dookoła było ciche i spokojne... Tamtej nocy po prostu nie chciało nam się spać...

Shaman King Miki Rozdział 16

Z uśmiechem na ustach stałyśmy na przeciwko naszych przeciwniczek. Uśmiechały się straszliwie, ale na mnie takie bajery wrażenia nie robią... Maja czyściła sobie paznokcie, a Gumi flirtowała z jakimś chłopaczkiem z plemienia. Uśmieszek zniknął z ich twarzy, a na jego miejsce pokazała się wściekłość.
-Wiem na drugiej walce dzisiejszego dnia! Jak widać walka odbędzie się pomiędzy pięknymi przedstawicielkami X-13, przeciw jakże uroczymi Kuroko-szakomi! Nie mogę się doczekać!- zawył sędzia.
-W ogóle skąd ta wasza nazwa, ze szmatławca?-zapytała szarowłosa.
-Lepsza od waszej-burknęła Gumi.
-Jak śmiesz?!-białowłosa się wnerwiła...- Nasza nazwa jest na cześć najwspanialszej sekty jaka istnieje! X-LAWS!- zasalutowała. O żesz kurwa.... BEZ CENZURY KURWA MAĆ! Gumi spoważniała momentalnie. Jej grzywka zasłoniła jedno oko, mina wyrażała chęć mordu, śmierci i bólu.
-Coś ty powiedziała?-zawarczała niczym sam Rogaty.
-Uuuu! Walka się nie zaczęła a atmosfera już jest groźna! Nie ciągnijmy tego dłużej!- zielonookie trio wyciągnęło pistolety. Ja zdecydowałam się dziś na mały, czarny miecz, Maja uśmiechnęła się i wyciągnęła bransoletkę z drewnianymi figurkami leśnych zwierzątek, a Gumi chwyciła mocno swoją maskę.-ZACZYNAMY!!!!!!!
-Skończymy to szybko!-krzyknęły negatywy.- SPRAWIEDLIWOŚĆ ANIOŁÓW!- wystrzeliły.
***
- O MATKO!- zakwilił Horo.- One zrobią z nich sałatkę!- zaczął gestykulować rękoma.
-O kim mówisz?-zapytała Anna.
-Maja, Gumi i Miki są silne, ale nie mają z nimi szans!- niebieskowłosy zakrył oczy kiedy trio zaatakowało.
-Rozczaruję cię...- usłyszeli głos Hao.- Te 3 dziewczyny... Nie są tak łatwe do zabicia.
-Dokładnie!- zawtórował mu Leo, brat Miki i Gumi. - Moje siostry i kuzynka nawet nie poczują ich ataku.- zaśmiał się chłopak zeskakując z trybun wyżej.
-Skąd ta pewność?-Faust jak zawsze miał głos spokojny jak lud.
- Ponieważ oni nie uczyli się z książki, a od samego Hao... Znają siebie nawzajem, znają swoje słabości, wiedzą wszystko o swoich duchach. Każda z nich przeżyła swoją tragedię i ma swój cel...- powiedziała starsza kobieta a za nią szli rodzice Maji, oraz rodzice Miki i Gumi.- Który chce spełnić, dla niego nie bały się przejść przez piekło i swoje lęki...
-Witaj babciu...- uśmiechnął się Leo.
-Witaj wnuku...- kobieta usiadła i uśmiechnęła się.- Patrzcie dzieci... Walka długo nie potrwa...- wszyscy wydawali się nie dowierzać kobiecie, ale zwrócili oczy w kłąb dymu.
***
-To chyba na tyle.- czarnowłosa wesoło przeładowała broń.- Jak na uczennice Hao są słabe...-zaśmiała się.- Wystarczył jeden potężny atak.
-Bez jaj...- powiedziała pewna osóbka.- To według was było potężne?- kurz opadł do końca ukazując 3 sylwetki. Pierwszą był chłopak z maską na twarzy i mieczem w ręce, drugą była dziewczyna o rudych włosach ozdobionych spinkami z marchewką, miała niebieskie oczy, a do tego królicze uszy i ogonek, a żeby było ładniej to króliczy nosek i wąsy, ubrana była w puchaty skafander do połowy uda bez rękawków. A na początku stała czarnowłosa dziewczyna o bladej jak mleko cerze, długich, czerwonych paznokciach, ubrana była w czarną sukienkę bez rękawków, rajtuzy i kozaki z ćwiekami na dużym obcasie. Wyprostowała się ukazując spiczaste uszy, ostre zęby i czerwone jak krew oczy.
-EJ! Macie tego więcej?!- króliczka zaczęła skakać wokół tria.- Uwielbiam takie zabawki!-zaśmiała się- Jestem Hoppy.
-To nazywacie atakiem?-zapytał zamaskowany.- ZA MOICH CZASÓW TO BYŁY PORZĄDNE POCISKI! - oburzył się.
-Oboje ochłońcie... Mamy job do wykonania,nie?-zapytała krwistooka.
-Dzięki że pamiętacie.- uśmiechnęłam się. Domi, masz wolną rękę.
-Hoppy.- zawołała wesoło Maja.- Królicze nory!
-Yato, atak deszczem piorunujących mieczy!- i tyle wystarczyło... Nie wierzę, niby takie silne, a jeden atak wystarczył. Żałosne.
***
-Czy.... to jakieś żarty..?-zapytał Horo patrząc z szokiem ta wesołą jak dziecko Maję która biegała po arenie z okrzykami "wygrałyśmy"- Ona nie jest tak silna... Nie jest taka...-zaczął.
-Bo ty akurat ją znasz!- Pilika straciła nerwy..Kto się o to zakładał? - Ona od 10 lat się w tobie kocha!-(w ich wiosce jest od 11) dziewczyna szybko zakryła sobie usta. Chłopak wytrzeszczył oczy i stał tak jak debil.
-Wszyscy wie cie o nich tyle co nic- powiedziała Kaja siedząca na kolanach Choco tuląc go do siebie, tak ze głowę miał na, ekchem... jej klatce piersiowej. Co on się tak tam przylepia? Dobra wracając do właściwego wątku.
-Jak to?-zdziwił się.
-Ja tylko mówię że żadne z was nic o nich nie wie... A ty Horo... Jeśli coś do niej czujesz pośpiesz się bo do Patch zbliżają się dziwne stworzenia... Choć podobne do nas...- szare tęczówki zalśniły. Wszyscy stali i powoli przetwarzali jej słowa.

poniedziałek, 1 lutego 2016

Shaman King Miki Rozdział 15

-Dzień dobry! Słońce świeci, wiaterek wieje, a my zaiwaniamy na pierwszą walkę!-wesoły wrzask Majki uświadomił mi ze koniec spania na twardym kamieniu odzianym pierdyliardem poduszek i kocami. Spojrzałam na nią i wpadłam w lekki szok... Maja miała na głowie kaptur niczym czerwony, a raczej niebieski, kaptórek z maską wilka i sztucznym szarym futerkiem. Bluzkę na ramiączka z niby rękawkami, do tego krótkie spodenki z przypiętym, puszystym ogonkiem, rękawiczki bez palców z namalowanymi kocimi łapkami, do tego kozaki ze sztucznym futerkiem. Gumi też się ubierała. Miała bluzkę z za dużymi i z za długimi rękawami w kolorze ciemnego granatu, do tego biała spódniczka, długie do połozy uda czarne skarpetki i granatowe botki na wysokim obcasie z podwyższaną podeszwą.
-Ubieraj się.- powiedziały mi obie prosto i na temat. Westchnęłam, no tak, tuż po walce drużyny Rena walczymy my z jakimś X-13. Westchnęłam i weszłam do łazienki i umyłam się szybko. Wyszłam w ręczniku i schowałam się za parawanem szukając rzeczy do walki. Szybko je znalazłam. Był to jasnofioletowy top, pod to krótka, czarna bluzka z lekko za dużymi rękawami 3/4, ciemne jeansowe szorty oraz długie do kolan czarne kozaki. Ubrałam się i związałam włosy w dwie kitki, założyłam bransoletkę, sakiewkę z mediami, kolczyki i naszyjnik. Zadowolone z efektów, które Gumi polepszyła makijażem, zjadłyśmy tosty i wyszłyśmy. Na stadionie już było jak na narodowym w dniu meczu. Weszłyśmy, strasząc większość ludzi, ma się ten look złej królowej. Zauważyłam już Hao, stał niedaleko Yoh, Fausta, Ryo i reszty tego burdelu na kółkach. Ren i jego kompani już stali na przeciwko... O ŚWIĘTA KACZKO DZIWACZKO! Że oni mają walczyć z Paytą i tymi debilami Bonz?! Nie chce mi się kupować im kwiatów na pogrzeb! Wiecie jak wyglądają Meksykańskie pogrzeby?! BĘDĘ MUSIAŁA ZAŁOŻYĆ SUKIENKĘ!!! O nie ja się na takie party nie piszę!
-To wy jesteście Kuroko-szakomi?-zapytał ktoś. Nie czepiajcie się, anie miałyśmy pomysłu na nazwę drużyny! Nie każdy może se to nazwać X-i-Bóg-wie-jaka-liczba! Spojrzałam na te muppety. Były to trojaczki, o zielonych oczach. Jedna miała szare, druga czarne, a trzecia biała włosy. Wszystkie były ubrane w mundurek tych smerfów. Patrzyłam na nie jak na debilki z resztą nie tylko ja bo Majka dusiła się śmiechem, a Gumi załamywała się po raz n-ty nad stylem tych skafanderków.
-Taki, jakiś problem negatywy? -zapytałam kulturalnie. Białowłosa zawarczała, szara walnęła ją lekko łokciem . Czarnowłosa lekko się zaśmiała.
-Mam nadzieje ze się nie obrazicie kiedy przegracie.-zaśmiała się szara, a biała wrednie się zaśmiała.
-Och nie martw się kochanie, to nie my, a wy przegracie- uśmiechnęła się cynicznie zielonowłosa.
-Zobaczymy.- warknęła białowłosa. O co się założycie że ona się farbowała? Wszystkie sobie poszły, a ja wróciłam do oglądania walki. Powoli podchodziłyśmy do Yoh i reszty tych teletubisiów.
-Hej, też przyszłyście?-zapytał wesoło Ryo.- Może wy coś powiecie, ta cała Kaja w ogóle nas nie słucha!- powiedział smutno.- Zupełnie jak by ją nie obchodziło co stanie się z Choco!!!- powiedział i... Chwile potem leżał jak długi na ziemi z wielkim, czerwonym, śladem szlachetnej i drobnej rączki czerwonowłosej. Piękna odbitka była nawet po jej pierścionkach... Aktualnie Ryo szukał swojego zęba, a Faust szykował się żeby "naprawić" mu szczękę, Mikichiko masowała rękę z profesjonalnym pokerface'm.
-Oczywiście że się o niego martwię, kretynie-warknęła.- Ale jeślibym zrobiła cokolwiek jego marzenie nie mogłoby się spełnić... Jedyne co mogę zrobić to tu stoję... Poza tym... Wiem że wygra... Wierze w niego całym sercem.- spojrzała na arenę swoimi szarymi tęczówkami. Długie rzęsy sprawiły ze wyglądała niczym nimfa. Złapała się barierki i z całej siły, po angielsku krzyknęła "SKOP TYM IDIOTOM TYŁKI, KOCHANIE". Najwidoczniej to dało chłopakowi kopa energii bo po chwili rozwalił ich kontrolę, ale nie mógł się już utrzymać na nogach. Horo pomógł koledze, a Ren zajął się Paytą. Kaja puściła się biegiem, a wtedy Ren dorwał się do mikrofonu.
-Yoh, obiecuję ci że spotkamy się w finale!- powiedział dumnie. Młody Asakura uśmiechnął się.
-Hehehe- mróz pierdolnął we mnie jak bym się nagle znalazła się na Antarktydzie.- Nieodrodny bratanku... Chluba naszego rodu. NAPRZÓD REN!- wtuliłam się w ścianę, wiecie jaka ona miła? Ren był czerwony niczym żarówka.
-Ren to twoja rodzina?-zapytał Horo. Wychyliłam się lekko i moja szczęka pierdzielnęła o podłogę. Cały jeden sektor to zoombie, wujek młodego Tao i... Zakładam matkę i dziadka...
-Bez obaw Ren! Twoja siostra tu jest!- zielonowłosa odkleiła sie od jakiegoś chłopaka i wesoło pomachała do braciszka.
-ŁAAAA! CAŁA RODZINA RENA PRZYBYŁA BY MU KIBICOWAĆ! A TO JEGO SIOSTRA?! ALE LASKA, RZUCIŁBYM DLA NIEJ PRACĘ!- zawył komentator. Ktoś objął ją mocno w tali, ja dostałam jeszcze większą dawkę szoku kiedy zobaczyłam niebieskie niczym morze oczy i czarną burze włosów. MÓJ BRAT, TAK KURDE WESOŁE, OBEJMOWAŁ JUN I POCAŁOWAŁ JĄ W POLIK. Już kompletnie ogłupiała poszłam za Gumi, po drodze zobaczyłam jak Kaja całuje Choco po całej twarzy i płacze krzycząc że się martwiła, Maja spojrzała przelotnie na Horo i delikatnie się uśmiechnęła. Ren nadal czerwony szedł jak nakręcony robocik . Wzięłam kilka karmicznych wdechów i pewnie wkroczyłam na stadion. Tam czekały już nasze przeciwniczki, uśmiechały się pogardliwie.
-DOKOPCIE IM SIOSTRY! I TY KUZYNKO!!!!- krzyknął mój brat, a Jun zaśmiała się wesoło i poprawiła mu grzywkę która opadła na jego oczy.
-Daj z siebie wszystko!- uśmiechnęłam się na dźwięk tego głosu.
-Jasne mamo! Nie ma sprawy babciu! Oczywiście tatku!- pomachałam do mojej rodzinki.- I nie trzeba mówić ciociu i wujaszku!- uśmiechnęłam się w tylko mojej rodzinie znany sposób.