poniedziałek, 21 listopada 2016

Po prostu tak się ułożyło- Rozdział 1: Poznajmy ich historyjkę.

Ren szedł spokojnie zaśnieżoną ulicą. Jego siostra była na spotkaniu z narzeczonym i w kulturalny sposób kazała mu się zmyć. Spojrzał na wystawę sklepową, nie rozumiał czemu on musiał lecieć z siostrą do tego Europejskiego kraju w którym mieszka jedna z Asakur... No prawda ze on i jego rodzina przylatywali cały rok do Chin, ale jasna ciasna... Cóż Jun chciała poznać tradycję kraju narzeczonego, ale czemu on musi być pokrzywdzony? Westchnął i po otrząśnięciu się z zamyślenia zauważył poza nim kto patrzył na wystawę. Dziewczynę w jego wieku, może niewiele młodszą. Miała długie brązowe włosy z fioletowym kosmykiem po lewej stronie twarzy, a końcówki włosów były w tym samym kolorze. Ciekawiło go to, nie ze mało osób tak się tutaj czesało, ale jakoś nie widział takiego zestawienia. Zdążył podnieść wzrok nim na niego spojrzała, patrzył znowu na wystawę i dopiero po chwili zorientował się jaki to sklep. Sklep z antykami, a na wystawie wiele rzeczy nadających się na prezent, nawet dobrze bo nie miał pojęcia co może kupić siostrze, a tu proszę takie zaskoczenie. Niepewnie spojrzał na to na co patrzyła dziewczyna. Patrzyła ogólnie na wystawę pozytywki, od małych po duże, od pustych, przez takie z baletnicą czy czymś innym w środku, po ozdobą na wierzchu.
-Śliczne, co nie?-uśmiechnęła się do niego. Zaskoczony zamrugał i spojrzał w jej jasne, brązowe oczy. Jej nos był lekko czerwony od mrozu. Miała na sobie długi, czarny płaszcz, martensy, pasiaste rajstopy, lub zakolanówki, spódniczkę trochę przez kolana, pasiasty szalik i czapkę z pomponem. Zauważył na kołnierzyku parę przypinek. Czół się dziwnie, od czasu pobytu w Japonii nie gadał za wiele z nikim poza siostrą i ewentualnie "przyjaciółmi" przez telefon, a tu nagle ładna dziewczyna zagaduje do niego o pozytywki... Jednak miał dziwną... cóż dziwną chęć by odpowiedzieć, więc to zrobił, no bo na litość króla duchów, pomógł pokonać Hao łamana na Zeke'a da radę nastolatce.
-W sumie tak.-odparł podchodząc trochę bliżej i patrząc. Wtedy się zorientował że dziewczyna mówi po japońsku.- Aż tak widać że nie jestem z tond?-spytał. Jednak jego zdziwienie powiększyło się słysząc ze dziewczyna próbuje zdusić śmiech.
-Nie o to chodzi...-odparła w końcu.- Na prawdę mnie nie pamiętasz?-spytała widząc jego zszokowaną minę.- Jestem Miki Makoya, siostra Leo, narzeczonego twojej siostry.- Ren lekko się zakłopotał, teraz dopiero to sobie uświadomił. Przylatywała do niego razem z bratem rok, a on jej nie poznał, jaki wstyd.
-P...przepraszam...-powiedział czerwony.
-Nie szkodzi.- uśmiechnęła się.- Niedaleko jet fajna kawiarnia, chcesz się ze mną przejść?-spytała z tak uroczym uśmiechem ze nikt by nie odmówił.

*Some time later(a lot of time.... Wiem wiem cicho hejterzy moje opko, moje timeskeepy!)*

-Na prawdę musisz lecieć z powrotem do Chin?-spytała Miki która leżała z Renem na kanapie. Dziewczyna uczesała się w kitkę to pomagało, bo włosy nie plątały się w ręce Rena. Leżała z głową na klacie Rena niezadowolona i naburmuszona.
-Wiesz że tak...-westchnął smutno chłopak. Głaskał ją po głowie i policzku i zastanawiał się jak to się stało... On, Ren Tao, zakochał się w niej.
A że ja tu jestem, dowiecie się miśki i to jeszcze tu, za chwilkę. Od spotkania z dziewczyną przed sklepem z antykami chłopak spotykał brązowowłosą Makoyę praktycznie codziennie. Mimo że była ona nie z jego kraju, raczej różniła się od niego jak demon różni się od demona. Mimo to dobrze się dogadywali, dziewczyna chętnie pomagała mu w treningach jak i pilnowała żeby się nie zamęczał ani nie zapominał o jedzeniu. Pamiętała też o sprawianiu mu rozrywki. Zaciągała go do kina, na basen, na rower, wrotki, łyżwy i tym podobne. Czasem po prostu wychodzili i lecieli na żywioł. Na początek do galerii, potem do kina, a następnie do restauracji. Ale chodzili też do muzeum i pokazywała mu ważne budynki. Jen po pewnym czasie zaczęła ich shipować i robić wszystko by byli razem, jednak nie miała za wiele do roboty, choć musiała uciszać pewną osóbkę. Tak przyszedł diablo-amorek o wdzięcznym imieniu Anna Dara Darkus-Asakura. Dziewczyna nie ze uważała że są złą parą, wręcz przeciwnie, cieszyła się że jest ktoś kto uspokaja Rena. Jednak jak to ona, no i przecież nazwisko zobowiązuje, nie mogła się wiecznie powstrzymać i czasem dokuczała chłopakowi. No to teraz czasowo, chłopak został w Polsce na rok, a parą zostali 4 miesiące po poznaniu się.
Ren powoli otrząsnął się z myśli i spojrzał na smutną Miki.
- Podobno jedziesz do Japonii, nie?- pokiwała głową na znak że ma rację. Ren uśmiechnął się.- Chiny nie są aż tak daleko, będę czasem mógł do ciebie przylatywać.- powiedział całując jej czoło.
-Dobrze... Wierze ci.- uśmiechnęłam się.

*Pare dni później w  Japonii*
Dara siedziała razem z gromadką w salonie domu Yoh i Anny. wtuliła się w Lyserga, a ten oblał się potem czując wzrok morderców na swojej skromnej osobie. Jednak 2 Asakurowie zostali skarceni przez wzrok szatynki, a 3 tylko pokręcił głową. Tak moi mili Zeke też tu jest razem z Hinatą.
-Dajcie spokój, powinniście się cieszy ze wam na łbie siedzieć wiecznie nie będzie...-powiedział przodek. Hnata westchnęła i pokręciła głową na jego komentarz.
-No w sumie...-powiedzieli obaj bracia.
-Wredoty.- naburmuszyła się Dara.
Anna pokręciła głową i spojrzała na "przyjaciółkę". Dziewczyna nazywała się Gumi Makoya, miała krótkie zielone włosy i soczyście zielonkawe oczka. Byłą dziewczyną Hao, na co jego babacie zareagowała wykładem pod tytułem " kiedy poprosisz ją o rękę pacanowaty wnuku, przesz jak szybko tego nie zrobisz to ci ją sprzed nosa sprzątną!". Anna pokręciła głową i westchnęła nie rozumiejąc tego, no bo jak to jest?! Ją całe życie chowali, a ona przychodzi i już ją chcą za kolejną panią Asakurę...
-Właściwie...-zaczęła nieśmiało Tamao chcąc odpowiedzieć Gumi.- Twoja siostra ma tu być za chwilę więc może masz rację ze się nie zdąży ugotować...-przyznała smutno różowowłosa.
-Rany a jak mówiłam to nie słuchałaś...-naburmuszyła się Anna. Cóż nie podobało jej się że Makoya wpakowali się z butami do ich życia, nie że miała dużo do gadania bo zaczło się od Jun, potem Gumi, a teraz ta cała Miki.
-Oj nie dramatyzuj blondi- zmarszczyła brwi Gumi. Popierała niezadowolenie Kyoyamy, czarnooka działała jej na nerwy tak samo mocno jak i Wyrzutki, chwała wszystkiemu że razem nie mieszkały, bo co by to było...
-Właściwie...- wtrąciła Dara.- Mikiś już się spóźnia...
*Straszne wzgórze*
-Na pewno chcesz tu ze mną posiedzieć?- spytała dziewczyna w bolerku z długimi rękawami, czarnej sukience i czarnych zakolanówkach. Miała rękawiczki bez palców, kaptur na głowie i czarne botki na obcasie. Spojrzała na Miki ubraną z ciemnofioletowy płaszcz przed kolana, białą spódniczkę do kolan, zakolanówki, długie przed kolana, materiałowe buty i beretkę. Obie siedziały na dachu budynku. Szatynka uśmiechnęła się i pokiwała głową na tak. Czarnowłosa spojrzała na nią ponownie. Znała ją tak długo, a nadal jej nie uległa, uśmiechnęła się lekko.
-Dobra Makoya... Zróbmy umowę...- uśmiechnęła się ukazując czerwone oczy z poziomymi źrenicami.